środa, 4 maja 2011

Boso-jary Jaryło. Obrodziło zielenią i UchoDynią.






Majówka w Kosztowej.
Niby jasne, ale jak fatalnie, bezosobowo brzmi. Równie dobrze mogła być w każdej innej miejscowości, a tu przecież nie chodzi o każdą inną miejscowość. Poczuliśmy, że czas nazwać naszą ruderkę, bo prędzej czy później ma nam być domem całorocznym, a i teraz bardziej ją nazywamy Domem niż dom całoroczny :D

Nie ukrywamy, szukaliśmy czasem zbyt pretensjonalnie, czasem zbyt sztampowo, inspiracji szukając w fascynacji górami, odludziami, folklorem czy kulturą szlachecką.
(Ogarze Pogórze odpadło w przedbiegach jako niezależna ode miejsca zamieszkania nazwa naszej hodowli ogarów)

Aż tu nagle z wiosną obrodziło nam w głowach!!!! Nowy trop!!!
Nasz dom kosztowski nosi twarzowy numer 125.
Dodawszy do tego wrodzony nałóg czytania i psiarstwo wynik musiał być jeden:

UchoDynia

Ech! Ukłony i nieustający szacunek dla cudownej pani Marii Krüger za (m.in.:D) lekturę z dzieciństwa, w której mały chłopiec ciskający kamieniami w żółtego jamniczka, zamienia się w takiego samego :D.
Kto czytał "Ucho, dynia, sto dwadzieścia pięć!", dobrze wie.

Zatem majówka u nas, w UchoDyni. :DDDD
Wreszcie ocenić można było miarodajnie, jak UchoDynia przetrwała zimę. Już nie zielone kropeczki lub marzenie o zielonych kropeczkach na gałęziach.
Teraz "wóz albo przewóz".

W Sadzie Życie!




Orzechy wystrzeliły taką feerią barw, że ani kwiatów im nie potrzeba.





Wiśnie. Oj, to dopiero kokietki. Sadu Lolitki :D


No i jabłonkowa obietnica. (Jak tu się Stedowi dziwić, że się w Gałązce Jabłoni kochał?)

Nawet piesy robiły wieeelkie oczy na te śliczności. (IGRA)

A w ogrodzie też wiosna hula. Przeżyła zimę katalpa. Zapach jej kwiatów ponoć odstrasza komary, ale bardzo możliwe, że nie zdąży zakwitnąć za naszego życia.Skoro figi owocują pierwszy raz po 60 latach, a Grecy je sadzą (to jest miara stoickiego spokoju :DDD), to i my postanowiliśmy coś zrobić dla Prezesa. A co!

Przetrwał i Kielichowiec wonny - nasz postrach nornic w ogródku ziołowym (też "podobno", ale wypróbujemy najpierw wszystkie "podobno" zanim sięgniemy po chemiczne zdobycze cywilizacji).
Nie wiemy, czy toto zżera te nornice, czy krzyczy na nie. Zobaczymy. Kwiaty obiecuje zjawiskowe, w kolorze ciemnobordowym. Zobaczymy. Oby.

Zameldowały się też oba nasze perukowce podolskie

i cesarskie drzewko szczęścia - Paulownia tomentosa.
Na zdjęciu nie widać, ale te wykluwające się liście są mięsiste, omszone i... zielono-niebieskie!

Liście miłorzębu japońskiego też fascynujące. W każdym stadium wegetacji :D

Mówią: "Jaki pan, taki pies". NUTKA szuka chyba jakiegoś pączka czy kiełka :D.

Pączkuje też Tamaryszek.

Irysy zapraszają na jutro,

a cytryniec chiński normalnie czuje się jak u siebie!

Od czasu do czasu w naszym ogrodzie kwitnie ogar. O każdej porze roku! (GAMA)

Zatem najwyraźniej jary Jaryło przyszedł był do nas boso (jak to ma w zwyczaju) i wart był odpowiedniego podjęcia.

Ponieważ między różnymi gośćmi majowymi znalazł się jeden (prawie święty :D ) Jerzy, a Jaryłę gdzieniegdzie ze św. Jerzym utożsamiano, padła nawet propozycja, by starego Jurka (vel Jaryłę) spalić, coby miejsce dla Młodego Jaryły było.

Ale jako rzekliśmy, nasz Jurek prawie święty z charakteru, spłonęła zamiast niego ...

... pochodnia. Belkę z iglastego drzewa trzeba wkopać nieco w ziemię, przeciąć na krzyż prawie do dołu i ogień zaniecić
( na Pogórzu np. za pomocą kropli oleju skalnego z niedalekiej Bóbrki i jej okolic).

Cudnie płonie i długo, ciepło daje. No i niechcący, za pomocą płonącej belki wpisaliśmy się w obrzędy Serbołużyczan opisane w Śledzibie.
Ot, nasz słup majowy robił dodatkowo za ognisko.
Był zaiste baaardzo gorącym symbolem fallicznym, a wianka nie miał, bośmy o meritum przeczytali post factum :DDDDDDD
Oby nam wschodniosłowiański Jaryło palcem nie pogroził za to.

Majowe obrzędy celebrował z nami m.in. kolejny super gość. Gość służący wiedzą, radą, siłą swych mięśni i, co niemniej ważne, przywożący zabytki w prezencie !!!:D

Dwie cierlice od Harnasia. Przyrządy do obróbki lnu.

A to dzieło sztuki przez profanów nazywane nożem. Wytwór zręcznych rąk Harnasia.

Ostrza przekuwa z różnego pochodzenia zdobycznej, starej stali i ozdabia zgodnie z tym, co mu w duszy gra.
Na zrzuty jelenie, z których np. ta rękojeść, chadza sam. A nawet taki drobiazg jak nit, to w jego nożach cudeńko z kolorowych metali. Każdy, kto noża używa nie tylko w kuchni, marzy o takim.
Nas, niestety, póki co, na kupno noża od Harnasia nie stać.
Bolejemy nad tym, bo, sami przyznajcie, wart każdej ceny.

I jeszcze jeden rarytas, jak zastrzega Harnaś-artysta, nie na sprzedaż. Wilcze tropy na ostrzu to "ażur", czego na zdjęciu nie udało się oddać.
Cudeńko!
Taki to sentymentalny twórca, i noży "nie na sprzedaż" dużo u niego :DDDD

Samiśmy ciekawi, przy jakiej sumie Harnaś by się złamał i nóż sprzedał.

Psom wyraźnie, po majowym ognia paleniu, jeszcze żółtko nie weszło. GAMA i NUTKA.

A nas wiosna z leża wywlekła i pędzi do robót wszelakich. Tamtego roku kilka pni zagospodarowaliśmy na donice.

Przyszedł czas na tegoroczne. Tu z pojedynczych klepek zdrutowana i zaimpregnowana przez Mamę balija.

Pieniek wypróchniał w misia, no i jak go rzucić do pieca??? Zakwitnie :D


Reszta donic z konarów orzecha, którego przed ścięciem nic uratować nie mogło, bo rósł ukosem nad kruchy dach naszej kruchej UchoDyni.




Obsialiśmy nasze orzechowe donice, ale na efekty trzeba poczekać.

No to psy czekają, bo co? Tu czeka najmłodsza IGRA.

W naszym ogrodzie i tak cudnie. Bo jak nie cudnie, skoro mniszek się puszy?

I wszędzie fioletowo od bluszczyka kurdybanka - nie tylko pokrój tych powszechnych kwiatuchów zachwyca, ale i nazwa baaaardzo wdzięczna.
(Leczono nim kiedyś rany. Może dlatego tak go dużo, że potrzebny?:D )

Błękit przetacznika ożankowego jest nie do podrobienia. Wabi, jak to często z truciznami bywa.
(I jak większość trucizn, w odpowiednich ilościach leczy :D)

A tak kwiaty jasnoty wyglądają z żabiej perspektywy. Niby zwykłe, a niezwykłe, prawda?
(Oczywiście, że leczy! :D ) A zapylają ją trzmiele.

A to leczy i złoci i zachwyca.
Puchokwiat-Latawiec. :DDDDD

Psy (IGRA) z nadzieją żebrzą o spacer,

a tu nic. Podwoiliśmy areał wydarty chwastom. Posadziliśmy kolorowe szparagówki, a wszystko ogrodziliśmy. Na razie nie przeciw sarnom, a przeciw psom naszym. Znudzonym.

Znudzonym i zdegustowanym. (GAMA)

Na do widzenia dla każdego mamy już

bukiet ziołowy.
W drodze powrotnej kolejna upolowana chałupka. Niesamowita. Zdrowe drewno, świetnie zachowana, przykryta papą strzecha. Przycupnęła malowniczo na stoku w Szklarach.

Klamka, przecudna. Kolejne z marzeń :D. Dom, niestety zamknięty, a właścicielami Gdańszczanie.
A tu widać, jak zdrowe drzewo, i jak kiczki do łat przywiązywano. Umiejętność odchodzi w niepamięć. Zresztą, jak twierdza nieliczni specjaliści, którzy się po skansenach uchowali, i słoma dziś nie taka...


"Wszyscy byli odwróceni",
gdy za miedzą padał śnieg....

20 komentarzy:

  1. I proszę, wszystko 'nieumarzło' :)) Poletko cudne :) a te żerdki to na jakiego zwierza są blokadą? Bo chyba nie na ogary :DDDDD.
    Len będziecie uprawiać, u mnie kwitną małe kępy, kolorek mają przepiękny :)
    Na koniec komentarza mam dla Was wyzwanie:
    UCHO DYNIA 55 (nie będę aż taka :DDDD i tylko tyle :DDDDD )

    OdpowiedzUsuń
  2. Go i Rado, katalpa urośnie, ani się obejrzycie, zlekceważyłam swoją, aż tu kiedyś patrzę, ona dach domu minęła. Pięknie pachnie, sypie kremowymi kwiatami, sypie strąkami cały rok, a to odstraszanie komarów mocno na wyrost. Cytryniec podobno bardzo zdrowotny, noże Harnasia zachwyciły mnie, te wzory na ostrzu, zwłaszcza tropy wilka. Nasze pospolite roślinki, niepozorne, a urodziwe przy zbliżeniu nosa do nich. Czy gdzieś nad Kosztową jest wzniesienie z 3-ma krzyżami? I żaba nie straciła życia jako dopełnienie obrzędu?
    Pozdrawiam, ciepła życzę, Wam i sobie, bo zmarzluch jestem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nazwa Kosztowej w dechę, a Wasz ogród, no, no rwie się do słonka. Szczególnie zainteresował mnie ten odstraszacz nornicowy. Moje roślinki nie są jeszcze takie wybujałe, jednak u nas jest zimniej i okres wgetacji roślin krótszy. Patrząc na to, co za oknem, może lepiej, że się te moje roślinki za bardzo nie spieszyły - może coś przeczuwały :) Mój orzech ledwie z pączków puszcza nieśmiałe listki. Wasza grządka imponująca i to ogrodzenie. A, jeszcze jedno - ogary w ogrodzie rosną, a gdzie Prezesy?

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo lubię patrzeć razem z Wami, a świat widziany z żabiej perspektywy jest niesamowity! Tyle rzeczy nam na co dzień umyka i na dole i u góry ... Sama nie mam niczego co by ogród przypominało, więc tym bardziej podziwiam Waszą pracowitość i wiedzę o roślinkach.
    Prześliczne naturalne doniczki!
    Nazwa domu, po kilku powtórzeniach, fajnie mi się umelodyjniła.
    Pochodnia super! My rozniecaliśmy zimą ogień w pieńkach - długo grzeją.
    Noże wyjątkowe! Oglądałam kiedyś galerię cudnych noży jakiegoś Szweda (Norwega?) - zaczarowany świat roślinno zwierzęcy.
    Ten test "przy jakiej sumie się załamie" jest straszny! Przez lata byłam testowana na okoliczność sprzedaży Ilony. Teraz domu. Ponoć każdy niestety ma swoją granicę po której wszystkie nasze święte obietnice rozpadają się w pył. Przeraża mnie to. Chciałabym wierzyć, że to nieprawda.
    Uściski!

    OdpowiedzUsuń
  5. A czy mogę się spakować i do Was wyprowadzić???? Nie wiem na co się bym Wam przydała ;) ale może a nóż heh...macie swój inny zupełnie świat, który pociąga, zioła, płotek przeciwko nikomu ;) i te misie , ech...wezmę kiedyś dzban wina i po prostu się wproszę

    OdpowiedzUsuń
  6. Aneta. Żerdki są na żubry i łosie !:/ (Jakby się kiedyś pojawiły.)
    Nie będziemy lnu uprawiać, te międlice to zabytki wyratowane przez Harnasia.:D
    "Nie będziesz aż taka?!!!" Heh!. Wyzwać kogoś w naszym wieku "Ucho, dynia 55!" to zwykłe ordynarne morderstwo! :D

    Mario. O wzniesieniu z trzema krzyżami nad kosztową nic nie wiemy. Jest cudowne źródło z kapliczką na Łazach. Jak coś będziesz wiedzieć daj znać. (No, chyba, że chodzi o "Parasolkę" nad Chodorówką? Tam żeśmy jeszcze nie byli, choć blisko i miejsce ma swoją niezwykłą historię.) Żaby lubimy i żab nam szkoda, (zwłaszcza jak toto lezie przez asfalt) więc tym razem się "płazu" upiekło. Wzajemnie ciepełka życzymy.

    Jola. Dzięki.:DDDD Prezesa tośmy oddali w zastaw za nową piłę spalinową i zapomnieliśmy odebrać. Też się zorientowaliśmy, że ten post jest pod tym względem zupełnie niezwykły! Post factum jednak. :D Nic to! Nadrobimy!

    M.Wiesz, słyszeliśmy już historie gdzie proponowano ludziom za "coś tam" sumy tak dalece przekraczające rzeczywistą wartość przedmiotu, że aż trudno uwierzyć, że ktoś może dalej nie chcieć tego sprzedać! :D
    Też ufamy, że nie wszystko jest na sprzedaż.

    Węszynosko, jak przyjedziesz do nas z "dzbanem wina" to Cię wygonimy od razu !!!! Po kilka następnych "dzbanów" !!!!
    Zresztą my Ci pokażemy "płotek przeciwko nikomu" !!!!!!!! Czeekaj! :D

    Cium!

    OdpowiedzUsuń
  7. Pisałam już , że Was kocham???? A ten dzban 5 litrowy...tez myślę, że lekko za skromny :( Ale nasza winnica zimę przetrwała, na pewno następny sezon obrodzi boskim napojem. O płotek się nie srożcie...jest cudowny :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nazwa super ..lubie zdjecia Wasze, te szczegóły , detale nabierają innego wymiaru :)

    Ogródka zazdroszczę , zapach ziół to najlepszy na świecie aromat:)
    Pozdrawiam Ogarową rodzinkę :)

    OdpowiedzUsuń
  9. cudne te Wasze opisy i fotki a UCHODYNIA brzmieniowo- pachnie wschodnimi rubieżami szczególnie w zestawieniu z HOSPODY POMYŁUJ:)Pięknie!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  10. piękniw wszystko rośnie i kwitnie. U nas nieśmiało budzi się przyroda do życia, ale zbiorów w tym roku nie będzie, bo i zasiać komu nie ma ;-) Czyta się z przyjemnością. Powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
  11. Węszynosko. My Cię też! Nawet jak wina brak :D

    Mona, dzięki za miłe słowa. Strasznie nas cieszy, że nazwa naszej chatki zyskuje coraz więcej zwolenników. Czyli nie myliliśmy się, kiedy nam "siadła w uchu i szybciutko się umościła".

    Olqa, no właśnie dlatego zdecydowaliśmy się na pisownię łączną z zaznaczeniem osobności, korespondować i z książką pani Marii, i z wschodnią melodią neologizmu i z "uchodzeniem".
    W końcu kupiliśmy sobie UchoDynię na koniuszku świata po to, by uciec od industrializacji, urbanizacji, manipulacji, inwigilacji, globalizacji, dehumanizacji racji, acji, ji, iiiiiiiiiii :DDDDD
    Oraz zwykłej durnoty!

    Witaj Wonne Wzgórza! Jakbyśmy mieszkali w wonnej okolicy, to też byśmy nic nie siali! Czuj się jak u siebie.

    Pozdrawiamy Was serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  12. Super foto zielnk,a piesy wspaniałe :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Mam nadzieję, że szybko odbierzecie, co tam piła, jest ich na pęczki, a Prezes jedyny niepowtarzalny, buziaki dla onego :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Acha, a co tam u najmłodszej latorośli Waszego Dziadostwa :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Zosiu i Januszu, dzięki, że wpadliście :D

    Jolu, Prezes odzyskany, wyciumany i Ciocię - Pirata ciuma w odwecie (ze wszystkich luf, oczywiście).

    A z Dziadostwem to nas nieźle wkręciłaś :DDDDD
    najmłodszą latoroślą naszego Dziadostwa jest kuzyn Prezesa - Bastuś, który ma się świetnie :DDDDDD,

    Pewnie, Figlarko, pytasz o inną latorośl??? KLARA, która NAS uczyniła szanownym Dziadostwem, rośnie w siłę (przybyło jej za te niespełna 6 tygodni 1400 g (!), pięknieje, a głos ma mocny niczym diwa operowa). Dzięki, że pytasz.
    Cium.

    A'propos Dziadostwa - ANETO!!!!
    Zlituj się, odwołaj tę wyzywankę :D

    OdpowiedzUsuń
  16. Nazwa bardzo pomysłowa i wpada w ucho :) Okazy roslinne u Was bardzo ciekawe, a fotorelacja świetna :). Czekam na nastepny post z Prezesem w roli głównej :)
    Pozdrawiam cieplutko, bo ciepełka jakoś ostatnio brakuje.
    Anula z Chaty pod Wiatrakami

    OdpowiedzUsuń
  17. Nie mam czasu bo komunijna bardzo jestem ale wpadłam na chwilę odetchnąć u Was i tylko napiszę ... pięknie, swojsko, sielsko, anielsko -moje klimaty :)
    pozdrawiam bardzo, bardzo serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  18. No i jestem u Was. Czytam z przyjemnością. Oglądam "perełki", które ocalacie od zapomnienia robiąc im zdjęcia.
    A katalpa - rośnie szybko, zakwitnie po kilku latach. Trzeba będzie ją mocno formować, bo rośnie bez opamiętania, a rozkrzaczona łatwo się łamie. W stosunku do naszej podjęłam w tym roku bolesną decyzję - została wyciachana do głównego pnia i na nowo będziemy formować koronę. Jest to konsekwencja zeszłorocznego połamania się gałęzi. Niestety w tym roku kwitnienia katalpy nie będzie. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  19. Anula. Dzięki za pochwały. W ogrodzie umarzły nam (chyba) jak na razie tylko otulone chochołami dwa niebieskie eukaliptusy. MROZOODPORNE! :DDDDD (+jeden krzaczek lawendy i jeden wrzos)
    Piszemy "chyba" bo tulipanowiec amerykański, który wydawał się nam martwy, obudził się jednak nieśmiało.

    Dumna Kozo! :D Pozdrowienia dla komunisty! Fajnie, że w natłoku wydarzeń znalazłaś chwilkę i dla nas. Dzięki

    Witaj Antonino u nas! Dzięki za radę co do katalpy. Po tym co widzieliśmy u Ciebie określenie "perełki" z Twoich ust jest podwójnie cenne. :D Chyba pewne rzeczy czujemy bardzo podobnie. I fajnie!

    Pzdr.

    OdpowiedzUsuń
  20. Mmmmm, piękna ta Wasza wiosna:))) Nie dziwię się, że "piesy" gapią się na nią cały czas. Ja również lubię obserwować to przebudzenie po długiej zimie. Jest takie delikatne, radosne i... pełne nadziei.

    Pozdrawiam ze słonecznym ciepłem
    Tomaszowa

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...