poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Ciiiiiiszej, proszę czyli magia w Węsiorach

Rzut beretem od Sulęcina,
w którym odbywała się tegoroczna Bazuna,
jest tajemnicze 
MIEJSCE MOCY...

Nie mogło nas tam nie być!


Pojechaliśmy więc w cichy, sosnowy las nad jeziorem Długim pospacerować
pomiędzy pradawnymi kurhanami
i kamiennymi kręgami, które zainteresowały nawet samego
Ericha von Dänikena.


 Jak się domyślacie,
dla Dänikena i jego "wyznawców"
kręgi mają ścisły związek z naszymi dalekimi sąsiadami z kosmosu.
  


 Na wiszących przy kręgach kartkach widnieją 
nazwy ich, tożsame z nazwami w galaktyce M45
czyli Plejadach.
Kręgów było bowiem podobno dziewięć i odzwierciedlały
ten właśnie fragment naszego nocnego nieba.
Ciekawe, czy odkrywcy tej rewelacji
mieli na myśli wygląd nieba z początków naszej ery czy współczesny?


Prezes studiuje bilet parkingowy, który jest jednocześnie mapką.
Mamy do odwiedzenia cztery 
(Ofiarny, Bezimienny, Strażnik i Krąg Spotkań)
zachowane kręgi, z których największy ma 26m średnicy.
Czekamy, kiedy poczujemy ową tajemnicza energię,
która przywraca równowagę pól energetycznych, regeneruje zmęczony organizm i koi nerwy.
 Chętnie też odmłodnielibyśmy!
( Prezes w tej kwestii zgłosił votum separatum).



Za Prezesem krąg zwany Strażnikiem. 
Widzieliśmy parę, która obchodziła krąg z rękami
wzniesionymi w górę.
Pobierają dobrą energię?
Wyrzucają stresy?
Nie wiemy.


Przy Strażniku na drzewie wisi ostrzeżenie - jeśli wejdziesz w krąg
i poczujesz się słabo - uciekaj!
Na innym pniu mrożąca krew w żyłach opowieść dziewczyny,
która nieświadoma magii tego miejsca wzięła stąd sobie
na pamiątkę kamień. Dopóki nie przyjechała go "oddać", 
cierpiała na nieustępliwe bóle głowy i w ogóle wszystko jej szło nie tak.
(Prawie jak w łańcuszkach szczęścia, gdy ich dalej nie prześlesz w 1435 kopiach)



 Trochę się nam w głowie namieszało. 
Energia miała być pozytywna, a ostrzeżenia tworzą
aurę grozy
 i raczej zapowiadają harce mocy nieczystych...



 Zdezorientowani snujemy się pomiędzy kurhanami...
Jest ich tu 19,
 niektóre z kręgami koncentrycznymi,...


...niektóre ze stelami, ...


...niektóre bez...
Zliczono tu jeszcze110 pojedynczych pochówków.
Chodzimy po cmentarzu, na którym już 
NIKT NIE PŁACZE.



Chodzimy najprawdopodobniej między grobami
co bystrzejszych Gotów i Gepidów, którzy na przełomie er
dostrzegli, że życie na naszym dziś Pomorzu
jest łatwiejsze niż w chłodnej, surowej Skandynawii
i tu się przenieśli.
(Aczkolwiek są tacy, którzy na stelach znaleźli porosty
ponoć sprzed 4000 lat, więc teoria wyżej przytoczona 
- rozsypana w gruz -
mogłaby co najwyżej posłużyć do wytyczenia kolejnego
kręgu....)


W latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku
zawitali tu archeolodzy.



Znalezioną w grobach kobiet biżuterię,
znalezione w grobach mężczyzn sprzączki do pasa czy ostrogi,

naczynia gliniane ze strawą
- można dziś oglądać w muzeum...
Być może, gdyby naukowcy ich z pietyzmem i znawstwem nie zabezpieczyli,
dziś oglądalibyśmy dziury zamast kurhanów,
a wokól przechadzałyby się hordy amatorów
z ogólnie dostępnymi wykrywaczami metali? 



Nie. Nie było mrowienia, palpitacji czy czego by się tam jeszcze spodziewać 
(szczególnie w centrum Strażnika!!!!)

Jestem gruboskórna jak nosorożec.
Nie miewam snów , przeczuć, spotkań z duchami
czy innych przeżyć nadnaturalnych...
Wejście w Strażnika też nie zrobiło na mnie wrażenia...

 
(Johann Heinrich Füssli, Koszmar, 1781r.)

Jak nigdy, kiedy weszłam w pierwszy krąg, 
coś usiadło mi na mostku i sprawiło,
że musiałam myśleć o oddychaniu...
TO nie było przyjemne i towarzyszyło mi podczas całej wędrówki.
Niezmiennie.
Bez żadnych "odpływów czy przypływów" w poszczególnych częściach cmentarzyska.
A gruboskórna jestem, przypominam, jak nosorożec. 
Dlatego niewyraźnie mi, kiedy o tym opowiadam, jak jaka nawiedzona.
Jeśli to magia, to nie jest dobra...
Ale jak oczekiwać sympatii od dusz tak dawnych, że bezimiennych?
Życzliwa ręka włożyła im w grób coś drogiego według miar sentymentalnych.
Zabrano im to.
W kręgach ponoć odbywały się zebrania starszyzny, sądy, 
rytuały, o których nie mamy wyobrażenia nawet. Pewne jest,
że wierzono w opiekę zmarłych nad poczynaniami żywych.
Dziś nikomu ich wsparcie niepotrzebne.

Za dużo tu prób uatrakcyjnienia miejsca,
za dużo szumu, sensacji, aury kiepskiego horroru czy s-f.



Chciałoby się rzec:
Ciszej nad tą trumną...
 Bez tego rumoru miejsce i tak warte zobaczenia.
Warte zadumy...

Pzdr.

P.S. Tak naprawdę, jeśli trzeba odrzucić te najprawdopodobniejsze, naukowe wyjaśnienia dotyczące owych kręgów, my skłaniamy się ku starej, kaszubskiej legendzie mówiącej o tym, że jest to dzieło zamieszkujących niegdyś te ziemie olbrzymów zwanych stolemami.
 I wszystko jasne!!!



piątek, 14 sierpnia 2015

A jednak się toczy czyli nowe Małe-Wielkie cuda



No!
Skoro Ona, znaczy Ziemia, daje radę,
to my, wbrew pozorom,
również się toczymy.


Jako, że Tata znów swe Miejsce Przy Ognisku zamienił na estradę (tym razem Bazuny),
mieliśmy niekłamaną przyjemność WRESZCIE
pokazać Prezesowi,
 rasowemu Piratowi,
 Bałtyk.
Tym bardziej, że głupio by było inne morza pokazywać komuś,
kto swojego morza na oczy nie widział.

Marzyło się nam jednak pokazać Prezesowi morze 
w całym jego majestacie.
Bez potrzeby uprawiania wyczynowego slalomu giganta
pomiędzy grajdołkami.

 Prezes korzystał z uroków festiwalowego 
Sulęczyna,...


 ...mało, że bezczelnie podglądał, co się dzieje na dnie jeziora,...

... to jeszcze znosił do auta niewyobrażalnie cuchnące znaleziska.
My tymczasem...



..pomiędzy zachwytami nad urokiem kaszubskich jezior...

 
 ...  i nieczęstą możliwością podglądania Cudu,
zamartwialiśmy się, jak  ambitny plan zrealizować.
Tata rozpytywał, a co jeden polecił, to inny zdementował.


 Owe rozterki to ni mniej ni więcej tylko kara za niedowiarstwo.
Kiedy przyszła pora wyjazdu i ostatecznej decyzji,
Tato raz jeszcze spróbował. 
Na pytanie zadane tuż przed odpaleniem silnika na parkingu festiwalowym
otrzymał odpowiedź:
Jedźcie za nami. 70km. Zapraszamy.

Cud.
Darmowe spanie przez kilka dni w urokliwej, położonej na bezludziu willi
z kominkiem, ciepłą wodą, pachnącą domem pościelą
 i w towarzystwie Ludzi z Krainy Łagodności
Takie rzeczy się nie dzieją!
A jednak się dzieją!
 Dzięki Naszyn Gospodarzom byliśmy na kolejnym Końcu Świata.
(Jak powszechnie wiadomo, Bóg stworzył Ziemię okrągłą po to i tylko po to,
by kazdy mógł znaleźć SWÓJ koniec świata czy też jego centrum.
Według woli i marzeń.)


 Na TYM Końcu Świata spojrzeliśmy,
jak przystało na Pogórzan,...

...na morze z góry.
A w okolicy jest pusta plaża!!!!
Numeru wejścia jednak samolubnie nie zdradzimy, bo z satysfakcją
zobaczyliśmy niedawno, że w Onecie w galerii pustych plaż
TEJ NIE BYŁO!!!!
Niechże zostanie pusta.


Zaślubiny Prezesa z morzem ...


...pieniły się euforią,...


 ... a i Tata też harcował.


Ja tymczasem, zazdroszcząc chłopakom jak-nie-wiem-co,
byłabym poszła w ich ślady, bo wodę kocham przeogromnie,
tylko...
Nie byłam w stanie zdjąć katany, tak ostro wiatr smagał :(


Smagał zaś niemiłosiernie, co widać po pokąpielowej garderobie Prezesa.


Zresztą, kiedy zimno nie dało siedzieć w wodzie, kąpał się w piachu.


Marznąc, podziwiałam więc, jak ten przeszywający mnie na wskroś wicher...


... sadzi po PUSTEJ plaży kamyki.
Tys piknie, jak mawiają górale.


Cuda lubią chadzać gromadnie, mieliśmy więc też szczęście łazić po ruchomych wydmach
poza Parkiem Narodowym!


Taka ilośc piachu wydała się Prezesowi rajem.

I co tam Rokita na byle wierzbie, kiedy tu
można było zdobyć sam czubek sosny.
Niestety, nawet nie póbowaliśmy sprawdzić, ile metrów jej pnia
zasypał piach, więc przez rodzicielskie lenistwo
wspinaczkowy rekord Prezesa pozostanie dyskusyjny :(


Natomiast ewidentnie w próbie siły zwyciężyła sosna, no ale
to drzewo
w każdym, najsurowszym nawet krajobrazie
imponuje witalnym samozaparciem.

Wracając, Jedna Czwarta gościnnych 
CZTERECH PÓR MIŁOWANIA
utopiła but.


Akcja poszukiwawcza trwała tak długo, że mogłam do woli
zachwycać się ulotnymi...

 rzeźbami genialnej artystki - 
Natury.


..A na tym cudów nie koniec, bo kolejnym nazywamy
magiczny wieczór z Poetą.
Piotr Konczak to nie jedyny "żywy poeta",
jakiego znamy osobiście,
ale ten jest Poetą Świetnym.
Rzecz jasna, przy dzisiejszej modzie na niepoezję można go poczytać tylko w sieci...
Albo posłuchać w wersji śpiewnej naszych Nowych Przyjaciół :D

Tak właśnie od łańcuszka cudów zaczęliśmy tegoroczne wakacje.
Jeszcze nie umieramy, jeszcze w zielone gramy!

Pzdr.






Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...