Witajcie.
Nasamprzód z ogromną przyjemnością chcemy zapowiedzieć i rekomendować miot w hodowli Ogarze Pogórze!!!
Mamą jest nasza GAMA, a ojcem utytułowany interchampion (Mł.Ch.PL., Ch.PL., Ch.H., Ch.UA., Zwycięzca Europy`2008, sprawdzony użytkowo KPT II) LOKIS z Gończaków.
Zapowiedź tego miotu na Forum Ogara - Ogarkowie, przyjęto bardzo dla nas fajnie!
Na początku czerwca spodziewamy się pięknych, zdrowych i bardzo mocnych psów.
Będziemy wszystko relacjonować na bieżąco na naszym blogu hodowlanym, który, acz założony, kiedy się GAMA urodziła, a my zupełnie nie wiedzieliśmy jak blogować, do teraz był niewykorzystany.
Hodowla Ogarze Pogórze.
Tak nasza GAMA wygląda w tej chwili.
Prawda, że jest delikatna różnica pomiędzy tymi dwoma zdjęciami ?? (to jest ze stycznia) :D
A tu randka i Sprawca, czyli LOKIS. ("Lokis" to po litewsku - niedźwiedź)
Na samym początku naszych odwiedzin w UchoDyni mieliśmy sprawę w Dynowie do załatwienia. Postanowiliśmy przy okazji wybrać się do Pawłokomy. Za San. Starsi mieszkańcy Kosztowej opowiadają, że jako dzieci widzieli z nadkosztowskich wzgórz, jak po drugiej stronie Sanu Pawłokoma płonie.
Pawłokoma jest oczywistym dowodem brzydoty wojny i tego, że z perspektywy ziemi ogarniętej bratobójczą wojną nic nie jest proste.
Nie wprowadzając w szczegóły - kolaż zdjęć powyżej przedstawia pomnik ofiar obrzydliwego mordu.
3 marca 1945 roku. oddział AK i oddziały miejscowych polskich samoobron w akcie zemsty za zamordowanie kilku Polaków - mieszkańców Pawłokomy, okrutnie zamordowało ok 366 ludzi.
Od 4 latków do ponad 90.
Niech niewinne ofiary wszystkich bratobójczych wojen spoczywają w pokoju.
(Dla ciekawych, mających mocne nerwy - fragm. książki Pawła Smoleńskiego "Pochówek dla Rezuna" dotyczący bestialskiego mordu w Pawłokomie. Zresztą polecamy całą książkę. Wstrząsająca, ale ważna lektura.)
Ukryta w chaszczach dzwonnica jest jedynym śladem po cerkwi, ale jakże wymownym wykrzyknikiem.
Mokrawo było w Kosztowej, gdyśmy do UchoDyni zajechali. Prezesowi to nic nie przeszkadza.
Tylko GAMIE się już nie chciało biegać, jak to na ogół ma w zwyczaju. Trudno się zresztą dziwić.
Woli posiedzieć i przyjrzeć się światu z góry.
Za to Prezes albo IGRĘ gonił...
...albo był przez nią goniony! :D
"Tatusiu! A co to?" - najbardziej rozczulające pytanie, jakie Tato kiedykolwiek słyszał. No i często najbardziej kłopotliwe z pytań :D.
Co chwila coś wyłazi spod ziemi! :D A takie silne, że i potop udźwignie.
Z tego oseska będzie groszek pachnący.
Nie potrafiliśmy tego pstryknąć, ale szara reneta normalnie "oszalała" z kwiatami!
Pomarańczak ma radochę.
A to zdjęcie pstryknął Prezes i naszym zdaniem jest super! Mam zresztą stała sie prawdziwym nałogowcem, wygryza chwastom piędź za piędzią :DDDDD
Młody "pomagał" Mamie. :D
I przy naszym szczerym aplauzie próbował nauczyć psy jeść trawę. Niestety bez powodzenia.
"Maaamuuuusiuuu! Zaczekaj na mnie!"
Wiosenna trawa ma nawet na zdjęciach zupełnie niezwykły odcień swojej zieleni.
Pomarańczowego Prezesa widać w każdym razie z daleka.
"Piękna i bestia! " :D
Ech, pracowite dzieciństwo :D
Strzeżcie się "grzybków", które same wskakują do koszyka! Cholernie trudno je potem wyjąć!
Po GAMIE już było "co nieco" widać.
IGRA. Podlotek, co wszystko ma za długie! :D
Tego niezwykłego chabazia też w naszych zielnikach nie znaleźliśmy. Może Autorzy go po prostu nie zauważyli? Kwiaty mają ze dwa milimetry wielkości i są żółto-zielone.
Uspokaja nas jednak pewność, że ktoś z Was na pewno go zna
i podzieli się z nami swoją bezcenną wiedzą !
Polny groszek stawia na prostotę.
(To znaczy jest toto jakieś groszkowate, bo czy to jest jakaś wilżyna, czy cieciorka, czy wiosenny groszek nie umiemy rozpoznać. W smaku słodkie w każdym razie! :D )
Niewydumane kształty i kolory.
W wyrazie niemal ascetyczny!
Ale tą swoją "prostotą" przekonał do siebie nie tylko nas!
Ten świat wokół nas taki wielki i taki piękny ! W sam raz i dla nas, Prezesów i dla Ogarów !!!
Ktoś sobie chyba z Taty "jaja" robi! To znaczy na razie tylko buduje gniazdo!
Chrzan. Przepięknie, słodko, odurzająco pachnący! Pomyśleć tylko! Chrzan.
Ostatni, uchoDyński przebój Żaby, czyli "pirackie łóżko-huśtawka" !!! :D
Mój Boże! Anibyśmy się spodziewali, że Mały będzie miał taką OGROMNĄ radochę z hamaka na jabłonce!
No i fajnie!
Niby sielanka, ale od czasu do czasu odurza burza skrzydeł! :D
Tak wiele w takim małym?
Zaczynają kwitnąć nasze ukochane irysy, ale większość pokaże na co je stać, kiedy wyjedziemy.
Złotliny japońskie obwiesiły gałązki złotymi precjozami.
Korytko dłubane w pniu. Od teraz kolejna nasza doniczka ogrodowa. Ot, życie po życiu :DDDD
Koszyk z różami miniaturkami wylądował na drzewie! :D
Różowe kulki na tamaryszku, które pokazywaliśmy wcześniej, teraz wreszcie zamieniają się w różową mgiełkę. Najpiękniejsze będą, gdy nas w UchoDyni nie będzie.
Podczas naszej nieobecności zakwitnie też weigela rosa (Krzewuszka) posadzona tej wiosny. Dobrze choć, że i łopuchowskim ogródku mamy taki krzew.
No właśnie ! Ile kalorii może potrzebować szkielet Iguanodona? My nie wiemy, a Prezes nie chce się przyznać. W każdym razie wypychał go różnościami co chwilę.
Ten tydzień spędzony w upalnej UchoDyni upłynął pod znakiem miętowej herbatki!
W Łopuchowej powitała nas burza! Siedzieliśmy sobie akurat z Sąsiadami sącząc piwko, kiedy nagle calusieńki świat podskoczył i wszyscy na chwilę ogłuchli.
Oto powód!
Piorun uderzył w rosnącą niedaleko starą olchę! Pękła na całej swojej długości, a fragmenty kory leżały rozrzucone na kilkanaście metrów. W zaparkowanym 20 metrów dalej aucie wypadła przednia szyba.
Jeszcze długo po burzy powietrze dziwnie pachniało. W tej niskiej chałupce w głębi mieszkamy! Jeszcze. Dla pioruna to pewnie milimetry :D.
Temu i pioruny niestraszne. Bocian bardzo zajęty i niechętnie pozuje.
Ech, żebyśmy zdjęcia robić potrafili...
Łopuchy w Łopuchowej i eksplorator - łopuchista. :D
("łopuchista", jak himalaista, czy alpinista! :D )
Tak patrzyliśmy na tego Łopuchistę wspinającego się na Łopuchy i widzieliśmy zamiast Łopuchów - Czomoloungmę, Kanczedzongę, Lhotsę czy Makalu!
A zamiast Łopuchisty -
Reinholda Messnera, Edmunda Hilarego, Apa Sherpę, Jerzego Kukuczkę, Erharda Loretana, Krzysztofa Wielickiego, Carlosa Carsolio, Piotra Pustelnika, Juanito Oiarzabala
i wielu innych.
Się uparł skubaniec jak Oni!
Czego sobie i Wam życzymy.
Matko kochana - czy Prezes złamał kończynę?
OdpowiedzUsuńKasiu, Czy Prezes wygląda na złamanego??? Machał skorupą jak ... ryba w wodzie??? I kłócił się, że nie jest skorupiakiem a pancernikiem. Miał uraz stawu czary-mary ortopedy czyli próby nastawienia się nie powiodły, więc dwa tygodnie biegał z gipsem. Już jest wolny i zdrowy.
OdpowiedzUsuńPzdr.
O Maryjko :DDDDDDDDDDDD Prezes wcale nie wygląda na złamannego, choć jego górna kończyna sprawia takie wrażenie :DDDDDDDDDDDDDDDD
OdpowiedzUsuńPamiętam złamaną konczynę Średniej Świnki - horror - musialam w nocy wstawać i drapać ją patykiem pod gipsem :DDDDDDDDDDDDD
Ależ Was dzisiaj różności! Dobrze się czyta. A i rośliny kwitną wcześniej.Ciekawam małych piesków niezmiernie.
OdpowiedzUsuńGratulejszyn gratulejszyn :) Ja tak sobie myślę, jak Wy się zabierzecie do UchoDyni z tyloma psiakami jednym autem hihi
OdpowiedzUsuńPiorun a raczej jego skutki zrobiły na mnie...piorunujące wrażenie
Z całą pewnością nie można powiedzieć, że się nudzicie :) Sporo się u Was dzieje. Podoba mi się korytko, które przerobiłabym na dzieżę, której tak bardzo mi brakuje, że nawet pączki nie wychodzą mi takie, jak powinny :DDDDD Obraziły się, czy co, że nie gniecione w dzieży?
OdpowiedzUsuńUchoDynia bogata w nowe ciekawe wydarzenia z przyjemnością się czyta i z zainteresowaniem ogląda :). Dobrze że Prezes już rączkę ma zdrową :) Karmienie Iguanodona (jak nic nie przekręciłam, trudne słowo :)) bombowe, ma prezes pomysły :). Irysy też uwielbiam, ale u mnie same żółte obrodziły. Serdeczności dla Wszystkich
OdpowiedzUsuńKasiu. Mały się nawet nie zdążył "zaswędzić" pod gipsem. :D Lekarz powiedział, że dorosłemu to by tylko powiedział żeby rękę oszczędzał, a Młodemu to on po prostu nie ufa... :D
OdpowiedzUsuńTosia. A nam się wydaje, że tak jak jest u Ciebie, czyli wpis dotyczy jednego tematu, jest chyba czytelniejsze. Niestety nie umiemy tak.
Małych piesków jesteśmy równie ciekawi! :D
Węszynosie. Dzięki za gratulacje. Nie mamy bladego pojęcia jak będziemy towarzystwo wozić! Co do pioruna nic tak głośnego jeszcze nie słyszeliśmy.
Anetko. Koryto chyba za płytkie na dzieżę. I nieco nadjedzone. Nie znamy się za bardzo na fizjologii i psychologii pączków. W zasadzie wiemy o nich tylko tyle, że jak im się w brzuszki napcha "marmelady" a nie czosnku to są smaczne. :DDDDD
Anula. Karmienie Iguanodona nas też położyło na łopatki! :D Mówisz, że "Iguanodon" trudne słowo ? Heh! Odkąd Prezes studiuje prehistoryczne gady poddaje nas nieustającym ćwiczeniom logopedycznym.
Zapewniamy, że "Iguanodon" to przy niektórych nazwach "mały pikuś"! :DDD
Żółte i te liliowo-żółte były w pączkach jak wyjeżdżaliśmy.
Jakoś dziś nie możemy się zdobyć na orginalność.Zdjęcia jak zwykle sielskie anielskie :)
OdpowiedzUsuńNa Prezesową kończynkę doskonale wspomagającym zwapniaie złamań jest kozie mleko bardzo bogate w wapń(łatwo przyswajalny)
Co do Waszej Idea fix jest ona jak najbardziej piekna(Polskie rasy-wyłącznie) w naszym przypadku kózki są tylko dodatkiem do podstawy jaką są alpaki(też narazie jest to wyłącznie sfixowana idea :)dodatkiem tak wymyślonym aby te dwie sztuki zapewniły nam taką ilość mleka aby uniezależnić naszą kuchnię od produktów nabiałopodobnych wytwarzanych przemysłowo ,całkowicie się to udaje:)Mamy tylko swoje mleko,sery,twarogi.Nie ma w tym żadnej ekonomi(nigdy się nią nie kierujemy-nie potrafimy :D)
Piękne te Wasze rzeczywistości!
OdpowiedzUsuńWszystkie!!
W ciężkiej majowej zieleni mooożna się zakochać, zresztą w jej deszczach i burzach też! Takie dojrzałe jej morze u Was!!! Zawsze mam problem z żalem za niepodglądnięciem całej linii przyrodniczej tajemnicy; może po prostu tak musi być, by nieustannie być zadziwionym cudem stworzenia?... Od rumuńskich wypraw czuję respekt i szacunek do burz; wcześniej jak Krzyś oglądałam je jak fantastyczny spektakl. Owoc Waszej troszeńkę o tym mówi. Pięęęknego weekendu!
OdpowiedzUsuńWiem, wiem, ubraliście Prezesa na pomarańczowo, żeby nie zagubił się w tej trawie zielonej. Mama Gosia pozuje do zdjęć niczym rasowa modelka, noga do przodu. lekko bokiem, kursy jakie kończyła czy co? Natykam się na Pawłokomę prawie w każdym opracowaniu, czy to o Dynowie, UPA czy w zwykłym przewodniku, a zalążek konfliktu sięgał 1918 r, walk o Lwów, i lat następnych, parcelacji dóbr hrabiowskich, a jak było naprawdę? Historia krwawa jakich wiele w tym regionie. Tata ma bardzo twarzowego robala we włosach, powietrze po piorunie pachnie ozonem, coś mi zostało z lat szkolnych, czy dobrze? Na moich grządkach wzeszło wszystko, nawet ogórki przeterminowane, co to mi je sprzedała miła staruszka i co do których miałam obawy, zalane pokrzywy łapią dobry smrodek, będziemy podlewać.
OdpowiedzUsuńSerdeczności ślę i pozdrawiam.
P.S. A roślinka - to przytulinka wiosenna, o ile dobrze rozpoznałam zdjęcie z książki,bardzo wdzięczna nazwa.
Zosiu i Januszu, my też nie lubimy wyrobów mlekopodobnych, mięsopodobnych i chlebopodobnych, stąd m.in. plan ucieczki :DDDD
OdpowiedzUsuńDoro, witamy serdecznie u siebie!
Fantazjano, cóż natura i piękna i straszna jest, nie można zapominać o tym. Nie da się przebiec przez życie nie wdeptując w cień...
Mario, strasznie się obeszła historia z Pogórzem, czyniąc z sąsiadów i przyjaciół wrogów. Pawłokoma nie jest wyjątkowa kartą tej historii.
Dzięki za botaniczne oświecenie. Bardzo lubimy przytulie czepliwe, ale o przytulince nie słyszeliśmy dotąd. Porównaliśmy zdjęcia z sieci, to jest to. Mikro ślicznota. :D
Pozdrowienia dla wszystkich
Maryjko, jeszcze słówko - Prezes nie jest żaden paparazzi, a dobrze wychowany fotograf: zanim pstryknie, woła donośnie "Usmiech proszę", więc można się przygotować, pot z czoła zetrzeć i postawę filuterną przybrać :DDDDDDD
OdpowiedzUsuńUściski
Trzymamy kciuki za Wasze marzenia.
OdpowiedzUsuńNazwa dla domu świetna.
K+M+R Maciejewscy
Maszka 11 za życzenia dziękujemy i życzymy NAWZAJEM. Dopiero teraz zauważyliśmy, że Roch to troszkę Baltazar :D
OdpowiedzUsuńPzdr,
No cóż Wasze ogary przecudne są, konkurują z Prezesem, a ten jak zwykle buźka roześmiana, włos rozwiany, ech sielskie dzieciństwo. Ta mama to z Wami ma niezłą jazdę, albo włazicie jej do koszyka, albo zakładacie gniazda na głowie, oj chłopaki, chłopaki. Chrzan kwitnie cudnie, sama zrywam jego kwiaty do wazonu, są takie delikatne. Matko tez się przestraszyłam, że połamaliście Prezesa, ale odetchnęłam z ulgą uff..Buziaki ślę pachnące deszczem o poranku :)
OdpowiedzUsuńPrezes ma rację, szkielet Iguanodona potrzebuje mnóstwo kalorii, bo ma wszystkie kości na wierzchu. Spodobał mi się bardzo Łopuchista. Pozdrrrrrrr
OdpowiedzUsuńJolu, ogromne dzięki za tak wyjątkowe buziaki!!! Dziękujemy też za troskę o Mamę, ale to tez niczego sobie wariatka, więc jakoś wytrzymuje. Co do ogarów, chętnie Ci jednego zarezerwujemy z Gamciowego miotu. Prezesem się nie dzielimy, ale za chwilę psów będziemy mieć tłum :DDDD
OdpowiedzUsuńŁucjo, charakterność tego winniczka jest nie do przecenienia. Jak chodzi o szkielety dinozaurów, to jeśli masz rację, dokupimy Prezesowi jeszcze kilku roślinożerców i plewienie mamy z głowy.
Ślemy Wam serdeczności
Straszna ta historia Pawłokomy. Przerażająca, jak opowieści biblijne ze Starego Testamentu.
OdpowiedzUsuńJak zwykle Zachwycam się Waszym pięknym światem, we wszystkich jego wymiarach! Od zaglądania pod listki, po serdeczne spojrzenie na Waszą fantastyczną rodzinę!
Łopuchista - super słowo. Ma tak dużo siły w swym małym ciałku, bo nie musi dorabiać żadnej ideologii do swoich działań. Sobie idzie.
Chociaż właściwie, taka nieźle już nakręcona ideologia, to daje parcie, że hej! To już sama nie wiem ... Uciekam.
Gratuluję czerwcowych zdrowych i mocnych piesków! Ależ będą szczęśliwe wśród tych zielonych przestrzeni!
Serdeczne pozdrowienia! Kojące podmuchania na rączkę Prezesa!
Aha, te Wasze doniczki kłody i gniazda, są kapitalne!
OdpowiedzUsuńHamak, powiadacie, jest sposobem na POTOMKA?
OdpowiedzUsuńMagdo, wojny są przerażające, ale wojny bratobójcze są przerażające po stokroć...
OdpowiedzUsuńCieszą nas niezmiernie Twoje pochwały! Te dotyczące ślimaczego hartu ducha przekażemy winniczkowi :D.
Oczekiwane szczeniaczki, mamy nadzieję, szybko znajdą nabywców i będą szczęśliwe na cudzych zielonych przestrzeniach :DDDD
ZiŁ Bądźmy szczerzy, na POTOMKÓW uniwersalnych i długoterminowych sposobów nie ma. Hamak jako namiastka hustawki "przyjął się", bo Prezes ma okres piracki ("Tatusiu, dotknę ci mieczem brzucha, jeśli nie powiesz mi, gdzie jest zakopany skarb!").
Dobrą stroną hamaka jest to, że Prezes nie potrafi z niego samodzielnie wyjść, a wypaść się boi. Złą stroną jest to, że, niestety, wymaga huśtania, więc do roboty pozostaje tylko jedna wolna kończyna...
Pozdrawiamy serdecznie
się u Was zakwieciło i pięknie jest - pozdrowienia :-)
OdpowiedzUsuńHOP>ale u was pieknie !! Ogarki cudne..jak będe miała swoje łaki to chyba będę waszą klientka :)) !
OdpowiedzUsuńKochani Wasz Prezes to gwiazda internetu ! piekny chłopak..
Moje miasto teraz pokazuję na blogu tak fragmentarycznie..tak jak lubimy :)..bo szczegóły tworzą klimat .
W dalszych częsciach będe opisywac co ciekawsze zakątki..pies buldog , to Kawelin :) rekonstrukcja przedwojennego pomnika .
Sa dwie historie jedna o lokaju z hotelu Ritz w Białymstoku ..a druga o carskim pułkowniku..mieli nie ciekawe gęby ! to tak w skrócie..rozwine nie długo ta historię.. Pozdrowienia...
Trzymam mocno kciuki za Gamę! A Wam życzę pociesznych malców i wspaniałych właścicieli dla tej całej gromadki :-)
OdpowiedzUsuńMona. Piękna to jest, najwyraźniej, cała ta nasza Polska! Czekamy na dalszy ciąg opowieści o Białymstoku. (I nie zapomnij o Kawelinie!)
OdpowiedzUsuńRiannon. Jeszcze raz dzięki za wsparcie. U nas to już się trochę zaczyna nerwówka. :D Nic, damy radę.
Pozdrowienia.