niedziela, 16 grudnia 2012

Każdy metr każdej drogi. DOM polski, szlachecki. Pokój w dębinie.


Niech mi się przyśni dworek skryty w białych sadach,
Z drewnianym gankiem w młodych, gęstych winogradach; 



W nim staroświecka izba tak spełzła i zbladła,
Że siebie nie poznaje już w głębiach zwierciadła; 




Sprzęty w czystych pokrowców obleczone biele,
Bezczynne i poważne jak ludzie w niedzielę; 




U progu pies patrzący z rozumnym spokojem,
Choć łagodny jak dziecko nazwany Rozbojem... 





Gdy wyjdę wczesnym rankiem, niech mnie w ganku czeka
Na białym stole dobry, miły list z daleka 




I dal wśród drzew, owianych słonecznym opyłem,
Niech mi się wyda krajem, gdzie nigdy nie byłem, 




By mi było w tym miejscu, nie znanym nikomu,
Przedziwnie jak w obczyźnie i słodko jak w domu. 

 
Ciekawe ilu z Was, wiedząc skądinąd, że rozruchy chłopskich "czerniaw" w lutym 1846 roku to od lat poważny konik Taty i, że odwiedziliśmy byli miejsce, gdzie się to wszystko zaczęło czyli dwór Boguszów w Siedliskach Bogusz spodziewało się, że powstanie sążnisty historyczno-krajoznawczy referat? :D 

My z Wami!


Niestety, aczkolwiek rzeczywiście, dla Taty była ta wycieczka swego rodzaju wzruszającą pielgrzymką , jednak i bolesnym przypomnieniem jego ograniczeń, jako "Fachowca od Rabacji"

(Za którego chętnie i przy byle okazji, bezprawnie się podaje. :D ) ,

(Otóż, zbyt obszerna wiedza jest niekiedy prawdziwą kulą u nogi, 
bo nie pozwala się na serio angażować w doraźne przepychanki z ludźmi, 
o publicystycznym zacięciu, 
mającymi naturalną skłonność do oryginalnie i obrazoburczo brzmiących twierdzeń, 
i którzy, co prawda przeczytali znacznie mniej materiałów źródłowych, 
za to znacznie więcej "opracowań korzystających z opracowań"
 oraz posiadającymi na dodatek 
niekłamane poczucie własnej przewagi moralnej i zapał, 
którego innym nie dostaje(i którego, my osobiście,
czyli każde z osobna,
zazdraszczamy.))

który nie potrafi sformułować radykalnych twierdzeń i wniosków,
czyli zająć stanowiska. 

Bo, ZAWSZE jest to "Ale..."...

(Tata na ogół unika, jak ognia zdań wielokrotnie złożonych,
ale czasem, dla czystej satysfakcji z własnej umiejętności
płodzi takie kobyły . :D
Nie do pojęcia jest jednak fakt, że wykłada się w szkole
tak skomplikowane logicznie konstrukcje
ludziom, na poły niepiśmiennym,
którzy mają poważny problem ze skonstruowaniem zdania prostego.
Ofiar polskiej edukacji nie brakuje.)

Może być, że pod koniec życia Tato odważy się kiedyś przedstawić obraz Rabacji, 
który  wyłania mu się z archiwalnych kwerend, wspomnień, 
oraz innych legend, bajek, pamiętników, wiedzy etnograficznej 
i ich badań porównawczych, 
na razie jednak, dwukrotnie (sic!)
sformułował dwie zupełnie przeciwstawne, radykalne, ogólne tezy, 
po czym, 
pracowicie, własnoręcznie i uczenie, 
je obalił.

(Cóż ważniejszego dla właściwego poziomu dyskusji, jak "po uczciwości", czyli wzdłuż moralnego kręgosłupa i zgodnie ze Źródłami sprawdzić tezy przeciwne? :D
Zwłaszcza, jeżeli ktoś na równi traktuje historię wykresów, map i teorii,
nie między prochowymi, a najlepszymi kubańskimi dymami cygar 
z zapałem,
elokwencją i erudycją
 w zaciszu gabinetów,
udowadnianych,
z historią zagubionej rusińskiej, czy pogórzańskiej wioski,
gdzie wojsko ostatnią krowę-żywicielkę zabrało.)
Niech ich Bóg sądzi!

Żeby jednak nie minąć tak bez słowa Tematu, 
(zaiste dla Taty ważnego)
i abyście "poczuli coś", 
 o czym w encyklopedii żadnej nie ma mowy
 to wiedzcie, że naonczas były mroźne Zapusty.

Nestorka Rodu Boguszów h. Półkozic 
(zasłużonych pod Wiedniem i przy Konstytucji 3 Maja) 
ponad 90 letnia Apolonia Boguszowa 
obchodziła imieniny. 
Byli wszyscy!

(O Boguszach można napisać wszystko,
oprócz tego że "byle jaka" Rodzina.)


Zarządcy, okoliczna szlachta, 
masa szlacheckiej służby "na baczność" 
no i masa Boguszów. 

(Wszyscy dyskutowali po kątach, bo czasy były niespokojne, 
"gorące szlacheckie pałki" wzywały do powstania, 
 - Bogusze byli przeciw! -
po wsiach kręcili się nie wiadomo skąd wzięci agitatorzy, 
z austriackiej armii wracali, często z jakąś bronią, tzw "urlopnicy" - czyt.
krnąbrni, zdeprawowani do szczętu chłopi, których przy poborach dziedzice oddawali
na 12 lat do wojska.
Wszyscy milkli, gdy Dziedzic wchodził do karczmy i próbował się "bratać" i tłumaczyć,
("Ferdydurke" się kłania!!)
ulotki jakieś podsuwać! Jak czytać potrafił mało kto!
Żydzi po karczmach byli nerwowi. 

Było o czym przy cygarze dyskutować.)

Z głównych postaci, tego akurat
(dawno niewidzianego na tych terenach.
 już chyba od czasów kozaczyzny i Tatarów!), 
dramatu, tylko 
JakÓba Szeli 
brakowało, 
(jak "chochoła" w "Weselu")
ale on się tylko deko spóźnił.



Heh! "Wesele:"

"OJCIEC

Co tam po kim szukać stanu,
Ot, spodobała się panu.
Jednakowo wszyscy ludzie.
Ot, pany się nudzą sami,
to się pieknie zabawiom z nami.

DZIAD

Bawiom, bawiom, moiściewy,
a toć były dawniej gniewy!
Nawet była krew, rzezańce
i splamiła krew sukmany
 OJCIEC

Cyli ta tacy pohańce.
Jo nic nie wiem, jestem czysty.
To tam pewnie swoje robi
Czart i ogień wiekuisty.
Nie wódź nas na pokuszenie,
Panie Jezusie najsłodzy...

Wyście znali...

 DZIAD

Byłeś młodszy,
a ja bywał blisko, bywał,
widziałem, patrzyły oczy,
jak topniał śnieg i krew spłukiwał....

Wyglądało to pewnie jak wszystkie w historii napady na spokojny dom. 
Poleciały szyby. Kobiety zaczęły piszczeć. 
Pewnie chwilę 
napastnicy i napadnięci
stali naprzeciwko siebie, patrząc sobie w oczy
( bo jest relacja, że 86 letni Stanisław Bogusz próbował "kupić" za złoto życie bliskich. 
Nie udało się. )
Ratuj się kto może!

Są wstrząsające relacje o tym, jak się ludzie próbowali chować, jak ich wydawano, jak męczono i jak poniewierano kobietami, których nie zabijano.
(tzn. sporadycznie zabijano, ale jak mawiają statystycy, "wyjątek usprawiedliwia regułę".)

Jak trupy w białych koszulach i bez spodni, za to z podkręconymi, uczernionymi wąsami i rozbitymi głowami leżały po rowach.

Jakób Szela (któren wcześniej zakatował cztery żony) 
chciał wyswatać synowi za żonę  dziesięcioletnią ZOSIĘ Boguszową.

Pasja ze Smarzowy

Jakób Szela, jak wiadomo, skończył życie na rumuńskiej Bukowinie. 
Jak podaje Franciszek Ziejka, 
odwiedzający go tam Syn zawoził mu zawsze bochenek czarnego, 
wypieczonego w Smarzowej chleba.
A ten ze łzami  oczach podnosił ucałowany chleb w stronę północy i tak stał.
Póki łzy nie obeschły.

 
    Żeby nie było!
Wiemy, że bajki mają swoją wewnętrzną dyscyplinę i pasuje dać morał.
Otóż morał brzmi:
"Historia NIE jest nauczycielką życia."

Dwór Boguszów zniszczył "dopiro" PRL, 
(i to w koszmarny sposób,
wyciągając kamienie z fundamentów)
a jakiś pociotek Szeli żywie potąd w Głobikówce
(między Głobikową, a Smarzową, 
co podajemy na wypadek, gdyby ktoś chciał sprawdzić "u źródła" czy dziesiątki badaczy o czymś nie zapomniały.)


Jesteśmy teraz w Januszkowicach. Zaraz za Brzostkiem w kierunku na Frysztak.

Starodawne gniazdo Trojanowskich herbu Troja.

"... Pamiętam polną drogę pomiędzy dojrzewającymi łanami pszenicy. Na horyzoncie odcinała się od bezchmurnego nieba ciemna, prawie granatowa kępa drzew z dwoma olbrzymami w środku. Były to wiekowe topole postrzelane przez pioruny, a mimo to potężne jak pylony egipskiej świątyni, tyle, że żywe i szumiące."


Wszystko było tu inne niż w naszym ogrodzie, jakieś większe, bardziej masywne, a przez to piękniejsze. Poza tym czuć było niemal namacalnie lata, które przeszły, zanim drzewa te zdążyły aż tak wyrosnąć. (...) Panował tu zielony mrok, chłód i niespotykana gdzie indziej cisza.

"Patrzyłem na ten stary, bielony dom, jak na relikwię. To był dwór prawdziwy, jakby żywcem wyjęty z kart przeczytanych książek. Miał dach kryty starymi gontami, które tu i tam przetkano wiechciami słomy. Na dachu piętrzyły się owe wielkie kominy i jakieś tajemnicze półokrągłe okienka."



"Pamiętam też główne drzwi. Pochodziły zapewne z innego, może starszego budynku. Były masywne, nabijane żelaznymi gwoździami, których łepki układały się w wielką literę "M". Prawie cały ganek zasłaniały nawisy dzikiego wina, które oplatały okna i kolumny."

"... Chwytliwe witki rośliny dosięgały nawet szczytu ganku, gdzie znajdowała się żelazna chorągiewka z wyciętą datą. Niestety, cyfry- poza jedną- były już nieczytelne."



"penetrowałem wzrokiem ściany tej bajecznej izby chcąc odnaleźć husarskie pancerze, sokoła uwiązanego na drążku, albo bodaj starożytne portrety

(...)
Są tacy, którzy intuicyjnie wyuczuwają, gdzie kończy się szara przeciętność, a zaczyna dzieło sztuki."
Więc jedziemy januszkowiczowską  700 letnią, nieobrobioną dębiną




We wpisie wykorzystaliśmy bezczelnie:
1. "Dworek" Leopolda Staffa
2. "Wesele" Wyspiańskiego
3. "Polonez starej pozytywki" Wiktora Zina

Minęliśmy, z przystankiem, naturalnie również Gogołów, ale o tym kiedy indziej.


Bywajcie z Bogiem
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...