Witajcie. U nas, akurat, nic się nie dzieje. :DDDD
A kiedy nic zupełnie się nie dzieje, to tradycyjnie, nie wiadomo skąd pojawia się całe mnóstwo zdjęć. :DDD
Zwyczajnie, jest czas na spacery i na to, żeby "szukać życia w kosmosie". :DDDD
Tak wygląda miodek z mniszka w stanie prenatalnym :DDDDDDDD Żółta planeta.
Jaskry grożą wielkim wybuchem.
Monstrualny chrząszcz majowy z rozłożonymi skrzydłami. :D
Nie wiedzieć czemu, ale jak coś jest ładne, to wydaje się od razu smaczne! :D
Jak pisał Sted: "Świat jest bogaty w formy, a i w treść niebiedny" :D
Gwiazdnica pospolita, jeszcze subtelniejsza niż wielkokwiatowa, którą pokazywaliśmy we wcześniejszym wpisie. Gwiazdy pierwszego sortu - cudne, a po oczach nie biją :DDDD
Patrzcież ! I to wszystko "jednorazowe". :DDD
Kolejna osobliwa osobliwość.
Jasnota plamista
Cudo dorównujące formą storczykom, tylko trzeba się schylić i podejrzeć to nasze pospolite zielsko OD DOŁU.
ABSOLUTNIE BEZBŁĘDNE!
Zresztą doskonałość form życia jest poruszająca.
Kiedy się ją zauważy.
Ten kwiat mało, że z kosmosu. Z rubieży wszechświata chyba (przynajmniej dla nas, ignorantów). Rok w rok kwitnie nam obficie tuż pod nosem, na łąkach przydomowych, a my nadal nie znamy nazwy tego cudu.
Jak widać, intensywnie fioletowego cudu, którego seksualność jest czerwono żółta i bezwstydna.
(Tak ów fascynujący chabaź wygląda w powijakach.)
Nie udało się nam nigdy znaleźć go w zasobach Sieci, bo, że milczą o nim domowe książkowe przewodniki, dodawać chyba nie musimy :D.
Pomóżcie Dobrzy Ludzie, zorientowani w botanicznych cudach, bo co my powiemy Prezesowi, jakby kiedyś zapytał?
No i jak nie kosmos, jak kosmos?????? (Ogródkowy cis się obudził :D)
Będziemy kiedyś, jak Bóg da, trzymać u siebie te mądre, pożyteczne owady.
Kwiatek w kwiatku??? I to nie jest karton czy inna solna masa???
Ot, najzwyklejsze - powiedzą malkontenci - "żabie oczka" (w pewnych kręgach zwane niezapominajkami vel niezabudkami :DDDDD)
I znowu Jasnota. (Nasza tegoroczna obsesja.) Tu jasnota gajowiec.
Jak wszystkie jasnoty podejrzana od dołu urzeka kształtami i barwami.
"Polne kwiaty" dają czadu!
Jaką wyobraźnię trzeba mieć by coś takiego wymyślić????
Genialną, czyli i trochę szaloną.
Wszechświat niewątpliwie zbudowany jest nie z atomów tylko ze stokrotek!!! :DDDD
Kolejne znane wszystkim ziółko... Tylko spojrzeliśmy na nie od dołu (he he, bo jakże by inaczej?)
Te niesamowite kielichy to kwiaty Żywokostu Lekarskiego. Zwieszają się skromnie ku dołowi, co najpiękniejsze chowając przed światem. Roślinka o wielkiej leczniczej mocy.
Jasnota biała
Najpospolitszy chwast jaki sobie można wyobrazić.
I ładnie się, kurcze, nazywa.
Też niczego sobie forma życia! :D
Czosnaczek pospolity na swą nazwę zasłużył zapaszkiem. nic więcej go z czosnkiem nie łączy, ale jakieś zastosowanie lecznicze kiedyś miał.
Puchokwiat-latawiec.
Model wszechświata wedle łopucha.
Zwanego również łopianem. :D
A to po prostu model! :D
Nie wierzę, żeby gdzieś w dalekim kosmosie było coś dziwniejszego od winniczka.:D
Psy też korzystają z tego, że się "nic nie dzieje".
Jak się "coś dzieje", to często nie mogą się z nami zabrać i muszą biedne czekać w domu.
A Prezes kocha swoje ogary.
Zresztą jak ich nie kochać?
Pora jest też dobra, żeby pozbierać sosnę na syrop i stąd nasza wizyta w tym płaskim, brzydkim sosnowym lesie.
Psy mogą wybiegać się za wszystkie czasy.
Prezesy też.
No i prawie wszędzie piasek, co też jest fajne.
Monada? :DDD
Prezes był nie do zdarcia, więc nie bardzo jest się nad czym rozwodzić.
Biegał...
I biegał... z Ogarami w zawody! :D
Naprawdę strasznie lubimy patrzeć, jak ten chłopiec traktuje swoje psy.
IGRA
Prezes już ma solidne wypieki na policzkach.
A wokół wiosna!
GAMA i NUTKA
Kosmita!
Dwaj zaprzyjaźnieni kosmici. :D
I gdzie nie spojrzeć tam jakiś dziwoląg!
Jeden lepszy od drugiego.
Kwiaty borówki.
Nie do pojęcia...
Czaszka wielkości telefonu komórkowego. Kuna? Może. Prezes jednak jest przekonany, że to szkielet dinozaura :D
Kwiat niezidentyfikowanej przez nas trawy.
Nic nierobienie jest bardzo męczące.
Baaardzo... Szczególnie w miejscach o zwielokrotnionej grawitacji czyli tam, gdzie mech pokryty jest dodatkowo łanem trawy.
Aaaaaach.....
Dobranoc.:D
Muszę Wam kochani powiedzieć, że bardzo lubię ten wasz blog i wasze podejście do życia. (A trafiłam tu przypadkiem kilka miesięcy temu.) W tym zaganianym i zakręconym świecie czytanie takich wpisów i oglądanie fotek to jak wyprawa do innej, magicznej krainy. Życzę wam wszystkiego dobrego,
OdpowiedzUsuńAga
Kurcze jakie śliczności pokazujecie, to co nie wiadomo, co przepiękne, bajeczne wprost. Można się od Was uczyć rozpoznawać rośliny na łąkach, ja też mam parę niezidentyfikowanych, bo mnóstwo tego u nas rośnie. Dzieci i psy, Prezes ma najpiękniejsze dzieciństwo jakie można sobie wymarzyć, tak się zastanawiam, czy aby nie zawiązać mu czerwonej wstążeczki od uroków wszelkich, bo cudny jest skubaniec, ach cudny :))
OdpowiedzUsuńJednak odebraliście go z zastawu, no i dobrze, post bez Prezesa to już nie je to :)) Acha i jeszcze, czy Prezes ma świadomość, że posiada najfantastyjniejsze rodzicielstwo :)))
pięknie u WAS..ja też kocham roślinki , wszystkie chciałabym mieć koło siebie..z nazwami nic nie pomoge , bo jestem na etapie uczenia się nazw i rozpoznawania..:)
OdpowiedzUsuńMarzy mi się zielnik własnoręcznie zrobiony ..Pozdrawiam serdecznie rodzinkę poszukiwaczy cudów planety :))
Aga, witamy Cię u siebie bardzo serdecznie!!! Strasznie miłe to, co piszesz. Dzięki stukrotne. :D
OdpowiedzUsuńJolu, o rodzicach zaczyna się dobrze myśleć koło trzydziestki (jak dobrze pójdzie :D). My w tej chwili od jakiś dwu tygodni borykamy się z Prezesem zbuntowanym, ale jak wyje, to mu zdjęć nie robimy :DDDDDD
Co do roślinek - to my nie tacy znów mądrzy - ale, że lubimy wiedzieć, mamy kilka fajnych przewodników i zaglądamy. (Najgorsze jest to, że czasem wiemy już kilka lat jak się to czy inne zielsko nazywa, a potem "trzask" i wyparowało. No i znów w przewodnik trzeba zajrzeć.)
Szkoda, że nie można się raz solidnie nauczyć i wiedzieć do końca życia.
Mona, zielnik własnoręcznie zrobiony to super pomysł. Też o tym myślimy, ale czekamy, aż Prezes będzie gotów intelektualnie do włączenia się w jego tworzenie.
Pozdrawiamy Was bardzo wiosennie :D.
pamietam o chatkach tylko w plenery musze się dalsze wybrać , coby materiału więcej było...Moze np. na poniedziałek zdąże ! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJakże wiosenna wycieczka!!! Baaardzo mi takich wrażeń brakowało- mam poszpitalny zakaz spacerów:( Strzępów wiosny chciwie chłonę więc chociaż na balkonie... Ten fioletowy kwiat (czasem przechodzi wręcz w odcień czarny ) urzekł mnie kiedyś, mam więc na działce; nazwa na razie wyleciała... Mleczowy miodek uwielbiam, ten sosnowy też! A miłość rodziców w tym wieku (wtrącę się ) jest zwykle oczywista...
OdpowiedzUsuńNo i dobrze, że jest również wyjąca wersja Prezesa, bo bym się mocno zaniepokoiła ... :):):)
OdpowiedzUsuńCudownie jest zaglądać razem z Wami pod listki i widzieć czarodziejski świat, o który się codziennie potykamy, bez patrzenia. Naprawdę serdecznie dziękuję!
Akurat wczoraj rozmawiałam z sąsiadami Łemkami o wielkiej mocy leczniczej żywokostu. Z ich opowieści wynikało, że bez niego ani rusz, przy skaleczeniach, poparzeniach, owrzodzeniach itp. Zresztą przecież bogactwo łąk i lasów przez lata było dla nich jedyną apteką. Mądrą i skuteczną.
Rozjaśniona jasnotą pozdrawiam cieplutko!
Jasnoty lubię bardzo. Wszystkie. Tylko z Ciocia toczę o nie boje w ogrodzie. Ja uważam, ze są piękne i służą ku ozdobie. Ciocia - że to pospolity chwast.... Co do tajemniczego cudu - mam pewna koncepcję, ale pewności brak - czy mogę skopiować fotkę i wrzucić na forum "Przyroda?" Tam są fachowcy:-)))
OdpowiedzUsuńAAA - i tak się zastanawiam, kto wygląda na bardziej uradowanego wiosna i całokształtem_ Prezes, czy ogary...
Tajemnicza roślina z "fieletowym" kwiatem to bodziszek :) Kocham bodziszki wszelkiej maści choć w ogródku tylko jeden ma prawo bytu: geranium macropetala czyli bodziszek wielkokwiatowy. Inne też były, ale tak się panoszą, że zarastają wszystko i wszędzie :) Człowiek by się chciał niezapominajką pocieszyć i storotką, a tak to wszędzie bodziszek i bodziszek :D Dzięki za wiosnę - ja przesiedziałam wiosnę w domu - niestety.
OdpowiedzUsuńAcha, ten Wasz bodziszek, to najprawdopodobniej będzie bodziszek żałobny (geranium pheum? phaeum?) - wyjątkowo piękna roślina i tworzy wyjątkowo wielkie chaszcze :DDDDDDD
OdpowiedzUsuńMona. Byłoby super! Nie popędzamy z chatkami (choć pamiętamy obietnicę), bo sami wiemy, że różnie się składa :D
OdpowiedzUsuńFantazjana. Oj, to musisz cierpieć! Współczujemy i trzymamy kciuki. "Wtrącaj się" ile chcesz! :D Chodziło Ci o wiek Prezesa, czy rodziców? :DDD Sądząc po sobie, jesteśmy przekonani, że Miłość Rodziców jest "zwykle oczywista" bez względu na wiek.
M. Ba! Już o tym kiedyś pisaliśmy, ale powtórzymy, że wedle naszego przekonania większość znanych chorób można by wyleczyć na zwykłej łące. Tylko ile trzeba wiedzy i cierpliwości, żeby tą wiedzę zdobyć? "Wyjąca wersja Prezesa", jest KOSZMARKIEM! :D A "Twoi" Łemkowie jadą na "Kermesz"?
Asia i Wojtek. Byłoby super, jakbyście byli tak dobrzy! Korzystajcie ze zdjęć wedle upodobania. Jasnoty są niezmiennie naszym wiosennym hitem! Prezes, i Ogary... to jedna złaja w związku z czym patrzymy na to stado całościowo. :D To wygodniejsze! :D\
Kasia! No BOMBA! Dzięki ogromne! Wiedzieliśmy, że wśród ludzi, którzy nas odwiedzają, czyli tych, którzy z upodobaniem zaglądają światu pod kołderkę :D, z całą pewnością znajdzie się ktoś kto będzie wiedział!
Dzięki za odwiedziny.
P.S. Dwa słowa wyjaśnienia dlaczego "złaja" ("zgraja"), a nie "sfora". Otóż, SFORA - to WYŁĄCZNIE DWA psy i to różnych płci.
Ja też myślałam z początku, że to bodziszek, ale mi listki nie pasują - Rado, a mógłbyś cyknąć listki?
OdpowiedzUsuńAsiu - na tym zdjęciu z pąkami bodziszka są listki.Tak sobie myślę, a może to nie jest żałobny? Może to jaki inny? Żałobny ma takie przebarwienie ciemne na starszych liściach. Rado - Asia ma rację - może zrób jeszcze jedno zdjęcie?
OdpowiedzUsuńHeh! Dziewczyny Kochane, (a głównie Wojtku!!! :D), już się tłumaczę!
OdpowiedzUsuń(Teraz, kiedy znamy nazwę wszystko jest jasne! Prawie wszystko!:DDDD)
Pstrykając bodziszka trzymałem w ręku innego chabazia!!! (Jasnotę bodajże) i stąd niezamierzone fałszerstwo!!! Na zdjęciu bodziszkowych pąków widać bodziszkowego liścia! :DDDD
Jesteście niesamowici!!! Dzięki
Oni nigdzie nie jeżdżą. Marzą żeby zobaczyć morze. Trzeba im to jakoś zorganizować. Są Łemkami "genetycznymi". Życiowo się całkiem oderwali od korzeni, których zupełnie nie pamiętają. Ona przywieziona tu jako malutkie dziecko. On urodził się w Niemczech, na robotach u bauera. Chociaż pewnie znają swoje pochodzenie z opowieści i obyczajów rodziców. Teraz są jehowitami.
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia;-)
OdpowiedzUsuńI bardzo podoba mi się pomysł, że Wszechświat zbudowany jest ze stokrotek;-)))Kupuję!
Pozdrawiam z upalnego Wrocławia.
No i mamy kolejne karty do zielnika :) Zdjęcia Prezesa z ogarami są cudowne.Co do wniosków dzieci o swoich rodzicach macie rację ,około 30 jak dobrze będzie(my też mamy tą nadzieję)
OdpowiedzUsuńPrawda, że kosmos jest wszędzie :):):) Wystarczy próg domu przekroczyć. No i patrzeć oczywiście, patrzeć.....U nas też w około pełno przepięknie kwitnących pospolitych chwastów :) Też się nimi zachwycam, chociaż z racji wysokiego cholesterolu nawet nie staram się zapamiętywać nazw, bo a nóż uleci coś innego ważniejszego z pamięci hehehe. A zielnik robiłam kiedyś strasznie dawno w szkole podstawowej...pamiętam, że bardzo mi się podobało, wyklejałam ususzone liście, kwiaty itp na zwykłym zeszycie, podpisywałam wynajdzionymi w encyklopedii nazwami. Nieustające całusy dla Prezesa...mam nadzieję, że jeszcze pamięta równie cudną naszą dzieweczkę haha...Kermesz..kermesz...chcę jechać i czynię ku temu starania.
OdpowiedzUsuńNo to mamy potwierdzenie z forum botanicznego! Bodziszek żałobny (Geranium phaeum L.). Rzadko występujący w Polsce. Gratulacje! Ale muszę powiedzieć, że ten listek jasnoty mnie zmylił:-)))
OdpowiedzUsuńMagdo, szkoda, że Beskid od Was tak daleko, może doznaliby jakiś irracjonalnych, genetycznie zaprogramowanych wzruszeń na takiej typowo łemkowskiej imprezie. Kto to wie????
OdpowiedzUsuńLosy Łemków są smutne, choć przecież wszystkie narody wojna pokier4eszowała tak czy inaczej.
Florentyno, z radością Cię u siebie witamy. Do Twojego Nicku zdecydowanie pasuje florystyczny pogląd na świat :DDDD
Zosiu i Januszu, bezwzględną akceptację dzieci mają tylko rodzice niewychowujący. To bardzo przemijająca i tania akceptacja, więc cieszmy się z przemijających konfliktów.
Aniu - Fantazjano, Czy Maleństwo ma już imię? Imię, które opisze, z jakim wigorem chce się to głodne wrażeń dzieciątko wydostać na świat? Bardzo ciekawiśmy :DDDDDD
Węszynosko, staraj się staraj, znasz tajemną furtkę do Stefanowego serca. :DDD
Asiu i Wojtku, dzięki, dzięki, dzięki. A że rzadki, to i radocha większa - u nas pod domem występuje gęsto, a fascynujący.
No i literacki kwiatek, i u Szymborskiej i u Twardowskiego bywa. Faaaaajnie.
Wszystkim serdeczne pozdrowienia!
Buziaki
popieram Prezesa - to dinozaur!!! Och rodzice, jakąż krótką macie pamięć. Posyłacie Prezesa do szkoły magów i się dziwicie, że niby dziecko jakieś dziwne. A piewsze doświadczenie z bananem? A! a myśleliście, że to forsycja. Ojojoj
OdpowiedzUsuńPrezes nie daj się! Twoja wszechwiedza jest nie do podważenia :DDDDDD
A witajcie towarzysze ziemi...
OdpowiedzUsuńi kosmosu...
uroczy spacer zapodaliście mi tu z wieczora...bo dopiero z wieczora siadłam do kąpu-kąpa...;-)))
na łąkowych roślinach się nie znam, choć znam je od dzieciństwa...
a dzięki Wam - to się zdeczko podszkolę...a co ;-)))
Prezes jak zwykle na stanowisku a i prezesowa...również...takie bliskie spotkania z naturą..to jest to!
Dziękuję za kolejny przemiły spacer i jeszcze w towarzystwie czworonożnych...;-)
głaski dla nich ...koniecznie ;-)
i miziajki też ;-)
Pozdrawiam serdecznie ;-)
ale fotek, dobrze że klisza nie pękła ;)..tyle kwiatków pogardzanych, bo malutkie, nie jak lotosy :)..zazdroszczę, że piasek macie, a nie glinę wszędzie :D
OdpowiedzUsuńAnetko, słuszna reprymenda, należało nam się. Postaramy się poprawić :D
OdpowiedzUsuńKasiu,wszyscy jesteśmy kosmitami! Dzięki za towarzystwo i pieszczoty :DDD
Szary Wilku, piaski mamy zaraz na północ od Ropczyc. Rzut beretem. Ale to już inna kraina. Tak płasko, że aż boli :D
Coś za coś.
Co do kwiatków - taki świat jakiś dzisiaj, że ludzie biegają. Jak biegają to i mniej widzą. Polne kwiatki wymagają uwagi, ich piękno nienachalne i nieprzeliczalne na pieniądze...
Pozdrowienia serdeczne ślemy wszystkim!
Kochani zapraszam dziś do mnie na kawałek dawnego drewnianego Podlasia, dalszy ciąg w sobotę ..Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńŻyjąc w pośpiechu ciężko zauważyć, jaki urozmaicony jest świat, chyba zacznę w wolnych chwilach obserwować tych wszystkich kosmitów, których pokazujecie, chociaż i tak ta "też niczego sobie forma życia" rozbawiła nas najbardziej. Urocza Forma. Pozdrawiamy!
OdpowiedzUsuńNie miałam ostatnio aż tyle wolnego czasu ile Wy :) dlatego dziękuję za te piękne zdjęcia i podróż po Waszych okolicach. Cudne lenistwo!!!
OdpowiedzUsuńMona, wprawdzie właśnie wróciliśmy z wycieczki, ale pędzimy do Ciebie natychmiast i wszystkim radzimy to samo!
OdpowiedzUsuńWonne Wzgórze, jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności "ta forma życia" także nas bawi :DDDDD
Virginio, masz rację, pracowitość jest stanowczo przereklamowana :DDDDDDDDDDDDDDDD
Serdeczności dla wszystkich
Mam pecha, wcieło post 13-stego , teraz przywrócili bez komentarzy :( . Chyba trzeba postyw Wordzie zapisywac , bo nigdy nic nie wiadomo, a sama wiesz ile czasu zajmuje wstawianie zdjec..itp.
OdpowiedzUsuńwracając do klamki w chatce . Taka klamka była tez w chacie u moich dziadków , moze to sposób zamknięcia charakterystyczny dla kresów wschodnich ? dziadków dom był przywieziony gdzieś chyba z terenow Białorusi .Musze się popytać :))
Mona. Dalo nam wszystkim w kość ta konserwacja czy modernizacja na blogerze! W taki dzień człowiek się dowiaduje jak silnym nałogiem stało się jego blogowanie :DDDDD
OdpowiedzUsuńPzdr.
Ten post to jak conajmniej z jakiegoś "Discovery World" czy jakoś tak:),słychać niemal Czubówną ;).....
OdpowiedzUsuńZapraszamna II cz. zwiedzania chatek :))
OdpowiedzUsuńJoasxa, hm... skoro Czubówna, to chyba nie najgorzej...??? :D
OdpowiedzUsuńMona, ależ byliśmy! Oczywiście, że tak!
Pzdr.
O matko, dobrnęłam do Was chyba na sam koniec i wszyscy odgadli za mnie nazwę bodziszka żałobnego, który u nas też panoszy się niesamowicie. Pamiętam z dzieciństwa, że rósł w ogrodzie jako roślina ozdobna, a może wyszedł sobie z ogrodów na łaki jak wiele innych roślinek, chociażby niecierpek czy nawłoć, która powoli staje się plagą. A kwiaty jasnoty zawsze wysysałam dla słodkiego nektaru, jak każde dziecko chyba, pozdrawiam przeserdecznie, pa.
OdpowiedzUsuńNie jestem dobra w nazwach roślin, ale spacer w Waszym towarzystwie był super!!!!! Świetnie wypoczęłam, nauczyłam się wiele o obyczajach kosmitów i teraz już wiem, jak to jest, gdy nic się nie dzieje:)))) Piszę się na następną wędrówkę z Wami- Przewodnikami.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam znad jeziora
Tomaszowa
Maryjko, wiedzieliśmy, że Ty byś wiedziała! Co do dziecięcych potraw, wysysaliśmy też słodycz z koniczyny i zżerali listki-serduszka z tasznika pospolitego nazywając je "Bożym chlebkiem".
OdpowiedzUsuńTomaszowa Chato, im więcej wycieczkowiczów, tym weselej na wycieczkach :DDD Masz nieustające zaproszenie :DDD
Pozdrowienia znad motyczki :DDDD
I ja wreszcie do Was dotarłam. Warto było wynurzyć się ze swojej czarnej otchłani i zobaczyć na własne oczy, że jeszcze kwiaty kwitną na tym łez padole.
OdpowiedzUsuńWasze ogary mają fajnie, że mają własne Dziecko do brykania :-)
Zawstydziłam się kynologicznie, gdyż nie znałam takiej definicji "sfory". Na swoje usprawiedliwienie powiem, że nasze psy tylko udają, że są myśliwskie :-)))
Witaj znowu Riannon! Doświadczenie psiej śmierci jest jednym z gorszych psiarskich doświadczeń. Fajnie, że już doszłaś do siebie.
OdpowiedzUsuńCo do określenia "sfora" to nie rób sobie zbyt wielkich wyrzutów! :D Polowanie z Ogary, niegdyś, jeszcze za Pierwszej Polski, powszechne, zostało niemal zupełnie zarzucone już tak dawno temu, że dziś nawet gończarze mają problem z właściwymi, specjalistycznymi nazwami.
Otóż gończe pracowały najczęściej po dwa. (I w wielokrotnościach!) Stąd "staropolakom" (:D )potrzebne były szczegółowe określenia: "Sfora" ("swora")- dwa psy różnej płci, "para" - dwa psy tej samej płci, "złaja" ("zgraja") - więcej niż dwa (i najczęściej nieparzyście.) :D
Ktoś, kto przyprowadził na polowanie 8 psów, przyprowadził po prostu "cztery sfory", lub "złaję" Ogarów.
Kiedy pies się "wysforowywał", znaczyło to, że nie chce współpracować i była to poważna wada. Takie psy szybko kończyły swój "wyrywny" żywot.
My w ogóle mamy słabość do archaicznych określeń. Np. nasze psy chodzą na "SMYCZU"!!!
TYM SMYCZU, a nie "tej smyczy". :D
Cium serdeczne.
Wspaniale ukazana genialnosc natury!!!
OdpowiedzUsuńA Preze, to pewnie jakims botanikiem zostanie, jak zasmakuje w tym przyrodniczym... nic-nierobieniu!
Zycze dalszego rownie tworczego... NIC- NIEROBIENIA!
Na razie jestem zajęta swoim mikrokosmosem, ale wychynęłam na moment, żeby sprawdzić co w zaprzyjaźnionych galaktykach. I co widzę? Rodzinkę w kosmosie czującą się jak pączek w maśle.
OdpowiedzUsuńW wiadomej sprawie, to jeszcze nic nie wiem, jeszcze nie jestem na tym etapie, ale jak już będę to podzielę się wiedzą :)