Zaprawdę, już dawno wieszczył natchły wieszczym duchem
Wieszcz, że:
No i fajno!
"ale za to niedzieeela, ale za to niedzieeela
niedzieeeela będzie dla nas"
No i fajno!
Nie nasze to zadanie
podważać słowa wieszczych wieszczb,
i bigbitowych PopWieszczów
zrzucać z tekturowo-plastikowych cokołów.
(Z całym należnym szacunkiem dla Pana Wojciecha Kordy i Niebiesko-Czarnych.)
(Z całym należnym szacunkiem dla Pana Wojciecha Kordy i Niebiesko-Czarnych.)
Tym bardziej, że w dzisiejszych, multi-kulti czasach,
każdy Wieszcza może sobie wybrać
stosownie do swoich duchowych potrzeb,
lub ich braku! :D
(Multi-kulti! Brrrr! Wyjątkowo debilny i antypatyczny słowotwór! :/
W naszym prywatnym rankingu walczy o gorsze z "ministrą" i "filolożką" :/ )
Ten Wieszcz nam akuratnie spasował,
więc w tzw. łikend wybraliśmy się byli rozwiązać pewną historyczną zagadkę
do Sędziszowa Małopolskiego . :DDDD
(Niewątpliwie wszyscy Sędziszów na zdjęciach poznali! :D )
Niech nam Sędziszowianie wybaczą te ilustracje! :DDD
Z pewnością domyśliliście się ,że zagadka została rozwiązana! :D
I to z dość nieoczekiwaną puentą. :D
W puencie wcale nie idzie nam o to, że niekiedy murom, jak i ludziom,
wypadają plomby z zamurowanych otworów.
Ale do rzeczy.
Nieoceniony, przez swą lakoniczną dosadność,
Ewaryst Andrzej hr. Kuropatnicki,
kasztelan buski i bełski
(Postać niezwykle ważna dla naszego Regionu,
wydając w Przemyślu Roku Pańskiego 1786 swoją
"Miasto domu Potockich;ozdabia go pałac, fara i klasztor z ogrodem i i kościołem XX.Kapucynów. Te fabryki stanęły za Michała Potockiego, kawalera orderu orła białego, pana wojennemi dziełami sławnego. Tu jest kwatera generała brygadiera."
Wiadomo nam skądinąd, że pałac Potockich po tym, jak w XIX w. popadł w ruinę, został rozebrany i dziś ani śladu po nim nie ma.
Ale wiadomo nam również, że
generał-brygadier Michał Potocki,
(jak na prawdziwe panisko przystało)
prócz pałacu utrzymywał w Sędziszowie swoje prywatne wojsko,
dla którego postawił z początku XVIII w. koszary,
Oto na zdjęciu widzicie fragmencik arkusza mapy 13208@WIG z 1941 r. 1:25 000 przedstawiający starodawne miasteczko Rodu Odrowążów, a potem Potockich- Pilawitów,
czyli Sędziszów Małopolski.
Mój Boże!
Tyle razy byliśmy w Sędziszowie - doprawdy urokliwym miasteczku i koszar nie widzieliśmy!
Na mapie widzimy!
Ten gruby, czarny prostokąt w prawym górnym rogu!
Idźmy więc zgodnie z mapą.
Miejscowi, których kilkoro po drodze zaczepiliśmy o "koszary",
gremialnie odsyłali nas do ruin koszarowych pułku Krakusów w Górze Ropczyckiej.
Na razie jesteśmy przy ślicznym Ratuszu z 1620 roku,
któren w rzucie poziomym ma nieco inny kształt niż na mapie.
Dziś jest prostokątem.
Nieskromnie podejrzewamy, że pewien udział w popularności Góry Ropczyckiej mamy i my. :D
Otóż, jakoś krótko po naszym wpisie
"Skok w bok, czyli empire'owa alkowa La Belle Gabrielle z Góry Ropczyckiej",
któren to wpis cieszył się sporą popularnością,
w lokalnej prasie pojawił się potężny artykuł
odkrywający... historię dworu w Górze Ropczyckiej. :DDD
Naturalnie, Panu Redaktorowi ani w głowie było , dać do nas jakiś odnośnik.
(Za poważny Badacz z Niego, żeby z Internetu jakieś inspiracje czerpać! :D )
Idźmy dalej wg mapy. Starodawnym traktem Kraków-Lwów.
Po lewej stronie (krzyżyk za Rynkiem)
późnobarokowy kościół parafialny pw. Narodzenia NMP.
zbudowany pod koniec XVIII w. wg planów Tylmana z Gameren.
Dalej, dochodzimy wreszcie do miejsca, gdzie po prawej wznosi się śliczny kościółek św. Antoniego
i klasztor oo. Kapucynów z I poł. XVIII w.
Ojcowie słyną na całą okolicę ze starodawnych win, potężnej biblioteki i pobożności.
:D
A po lewej... rozwiązanie zagadki i cel naszej wyprawy.
Tu widziany z góry.
Doprawdy, rozumiemy już wzruszenie odkrywców Angkor Wat w Kambodży, Palenque w Meksyku, czy Tikal w Gwatemali, kiedy w nieprzebytym zielonym gąszczu trafili na ślady cywilizacji!
Widzieliście zresztą na wcześniejszych zdjęciach, jaka to dżungla!
Ale, ale, obiecaliśmy Wam niezwykłą puentę, więc czas na
FINAŁ!
Nie przypadkiem w tytule przytoczyliśmy cytatę ze świętego Kornela
(Makuszyńskiego)
apokryficznej wersji "Przygód Koziołka Matołka"
Westchnął cicho nasz koziołek
i znów poszedł biedaczysko
po szerokim szukać świecie
tego, co jest bardzo blisko.
Otóż okazało się, że Go doskonale zna tę kupę XVIII w. cegieł i dziecięciem będąc nie raz bawiła się w ściganego po korytarzach, grzebała za skarbami w lamusie itd.!
O przysłowiowy "psi włos" mogłaby być nawet właścicielką tego sędziszowskiego Angkor Wat.
:D
(Czego Tata nie może odżałować ze względu na to, że Folwark połączony był piwnicą z piwnicami oo.Kapucynów, a jak zostało napisane wyżej Ojcowie słyną ze starodawnych win! :D)
Dalsze losy zabytku były bowiem takie, że od hrabiego Tarnowskiego folwark kupił Mamowy pradziadek, nazwiskiem Bąk! (Bąkowie są herbu Zadora).
Dwie siostry babci Stefy -
w posagu wniosły ów folwark swym mężom - Jasińskiemu i Ptasznikowi.
Ponad osiemdziesięcioletnia ciocia Miecia z Jasińskich Korzeniowska wciąż niedaleko mieszka.
(Jasińskich jest osiem różnych herbowych rodzin,
ale na Starym Cmentarzu w Rzeszowie jest nagrobek Jasińskiego herbu Jasieńczyk,
co może, ale nie musi być jakimś tropem.)
"Stary Dwór", jak się o nim potocznie mówi w Sędziszowie, spalił się niemal doszczętnie od piorunnego pożaru w latach dziewięćdziesiątych i porósł dżunglą dzikiego wina, czarnego bzu, olchy, wierzby i pokrzyw na chłopa.
Nie do uratowania zupełnie.
Najwyżej ruiny można zabezpieczyć, bo i w tym
opłakania godnym stanie,
robią niezwykłe wrażenie.
I tak nam banalnie minęła niedziela!
A z ważniejszych rzeczy, to u nas dziś po raz pierwszy w tym roku u nas sos grzybowy! :D
Smacznego!
.
Sędziszów w Waszym obiektywie jest znacznie ciekawszy niż "żywym okiem" Aż dziw bierze... :)
OdpowiedzUsuńHa! Rado rozumiem Cię i całym sercem razem z Tobą żałuję, ja tez wino lubię. Faktycznie szkoda, że Go nie posiadła tych włości w całej rozciągłości, a szczególnie nad wiadomym wejściem do podziemnego korytarza:)
OdpowiedzUsuńTo chyba się w końcu w tym Sędziszowie zatrzymam, bo ja tylko w tę i nazad jeżdżę.
całuski
ps. a gałązki czekają jeszcze na mnie? plisss :DDDD
Buszowałam i ja tam kiedyś:)
OdpowiedzUsuńAż zapachniał ten dziki bez w Waszym poście. Takim może trochę duszącym ale dzikim i letnim zapachem
OdpowiedzUsuńYou have a really good website. Very interesting read. I will be back to look for more posts, keep it going.
OdpowiedzUsuń___________________________
roofing
Lubię te wasze wędrówki z ciekawą historią.
OdpowiedzUsuńMiłego dnia Kochani
nigdy tam nie byłam, ale teraz to chyba muszę się wybrać- chcem i muszem:)
OdpowiedzUsuńCiekawe historie wyłażą z każdego kąta, można ominąć i nie zauważyć wcale; a kwiatów czarnego bzu nazbieraliście? na syropek leczniczy i nalewkę "łzy chrabąszcza"? również leczniczą! pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńWęszynosko
OdpowiedzUsuńHeh, zdaje się, że cała Polska ma to do siebie, że gdzie ucho przyłożysz, tam coś fajnego usłyszysz! :D
Aneto
Sędziszów jest fajny! Bez żartu! Ma klimacik. Znamy u nas na wsi jednego artystę, któren trafił kiedyś na moment, kiedy Ojciec Klucznik zapomniał zamknąć wejście do Piwnic. :D Do dziś się ów artysta rozpromienia jak czerwcowe słoneczko, opowiadając o tych beczkach i omszałych butlach! :D
gooocha
No zlituj się! Z Dębicy masz mniej niż dwa kroki! :DDD Dziwne by było, jakbyś nie znała! :D
Krzychu
Zapach kwitnącego bzu przebije się przez każdy katar! Jest absolutnie genialny! :D
Anonimowy
Thank you for visiting our blog. Best regards.
MarioPar
Jesteś Kochana! Wzajemnie miłego dnia życzymy.
OLQUA
Sędziszów jest po drodze! Zawsze! :D Niezmiennie nas dziwi, kiedy ktoś jedzie gdzie indziej! :DDD
Mario
Kto, jak kto, ale Ty na pewno wiesz wszystko, co Człowiek może wiedzieć o historiach, obok których się przejeżdża, nic nie wiedząc. I za to również Cię kochamy!
Soku z kwiatów bzu mamy jeszcze zapas z tamtego roku - ale pewnie troszkę zrobimy. Jest bezcenny przy przeziębieniach. (Robimy też, rzecz jasna, sok z owoców.)
Pozdrawiamy Was wszystkich serdecznie! Dzięki za komentarze.
Ahoj Odkrywcy!
OdpowiedzUsuńTyle jeszcze tajemnic zostało do odkrycia ...
Jak to w delikatesach?
A grzybek jak ma na imię? Pewnie to oczywiste, ale nie wiem.
Wszystkiego dobrego!
Ahoj Madziu !
OdpowiedzUsuńAno w delikatesach! :D U nas, w wiejskich sklepach prawie zawsze jest przy kasie taka półka z prasą. Często leżą tam różne lokalne wydawnictwa.
Grzybek na imię ma Norbert! (Miał, znaczy się. :D)
Pochodził z rodziny Boletaceae, rodzaju Leccinum Gray! :D
(Nieuki w naszym rodzaju zwą go pospolicie kozakiem, vel koźlarzem.)
Cium!
AAAAAAAA ! Anetko
OdpowiedzUsuńKonary jeszcze czekają, a my trzęsiemy się i siniejemy z zimna, bo nie mamy czym palić. :DDDD
Normalnie, bez piwa się tym razem nie obejdzie! :DDDDD
Jak nie doczekają zawsze możesz liczyć na pestki z jabłek i samej się badyli dochować! :DDDDDDD
Cium serdeczne. (Kiedy będziesz?
Jeśli wybiorę się w teeeee strony, może będzie mi dane zaglądnąć i pobuszować od podszewki...czuć dzikość, ząb czasu...i wiele i wiele...tajemniczego...
OdpowiedzUsuńPa!
Depczecie mi / w sensie : po piętach :) / po dzieciństwie / Biecz :) O tej Reginie niedawno przeczytałam , świetne,nie znałam :( / ,a teraz po młodości :o! W Sędziszowie chodziłam do PLSP ,przeniesionego w 1977 roku do Rzeszowa.Kapucyni,i ofszę :DDD.A może założycie firmę odgrzebującą chętnym pochodzenie?Bo takie odgrzebanie fajne jest ,ale mnie by się nie chciało :(
OdpowiedzUsuńKasiu,
OdpowiedzUsuńPogórze otwiera ramiona i czeeeeekaaaa
Zaprawdę jest tu gdzie buszować!
A maczety nie zapomnij :DDD
Joasxa,
pomyśleć, że wówczas "stary dwór" był w jakiś 90 procentach zamieszkany..., a dziś w byłych pokojach już taki gąszcz.
Jak się okazuje i ty nam, a dokładniej Mamie, po piętach depczesz - była ostatnim rocznikiem kończącym szkołę podstawową nr 16 w Rzeszowie, która od września, po rozparcelowaniu małolatów po okolicznych podstawówkach, stała się działającym do dziś Liceum Plastycznym :D
Co do odgrzebywania pochodzenia - fascynujące, ale i żmudne zajęcie, a te pięknie kaligrafowane, ręcznie pisane stare dokumenty, wbrew pozorom staranności często niezwykle trudne do odszyfrowania.
Nie wiemy, czy taka firma mogła by się utrzymać, ale gdyby zamówienia za godziwą zapłatą by się sypały jak z rękawa...
Pomarzyć nie grzech :DDDD
Cium.
Ale numer :D ! / z tym deptaniem / Fajny całkiem :)A wcale nie byliśmy zadowoleni z tej przeprowadzki do Rzeszowa :( Pozdrowienia ślę :*
OdpowiedzUsuńSzkoda, że gdy można było choć kawałek "dworu" uratować to nie można było, bo konserwator zabytków "trzymał na tym rękę"...
OdpowiedzUsuńDziękuję za zdjęcia i przypomnienie historii :)
dawno już tam nie byłem...
Pozdrawiam,
Maciej Ptasznik