Jak zwykle u nas, ten post miał być o czymś zupełnie innym.
Miał być solidną merytorycznie, zakotwiczoną mocno w dzisiejszych realiach i ilustrowaną w terenie reminiscencją lektury dwóch arcyciekawych, dość rzadkich i niemal całkowicie, a niesłusznie, Szerszej Publiczności nieznanych galicjanów.
Tymczasem, jak zwykle, korzystając z obezwładniających upałów,
zupełnie inny, błahy temat, nam się ni stąd ni zowąd zalągł-zakocił,
wziął i rozkwitł. :D
Wiecie, chyba nam się nawet podoba, że tak się dzieje. Te pasożytnicze chwasty bywają niekiedy, doprawdy, zupełnie nieziemskiej urody. :DDDD
No, ale właśnie! A'propos pięknych chwastów!
Co to, do chwasta ciężkiego, za niezwykły chabaź
z dziwnymi kwiatami na samym czubku?!
z dziwnymi kwiatami na samym czubku?!
Prosimy o pomoc!
(Tajemnica się wyjaśniła!
Wkrótce po publikacji posta Go pogrzebała w naszych książkach i znalazła!
To lulek czarny (Hyoscyamus niger),
albo szalej, lub żabi barszcz ,
niezbędny składnik "maści czarownic" i wielu eliksirów miłosnych. Używany przynajmniej od epoki brązu.
Wkrótce po publikacji posta Go pogrzebała w naszych książkach i znalazła!
To lulek czarny (Hyoscyamus niger),
albo szalej, lub żabi barszcz ,
niezbędny składnik "maści czarownic" i wielu eliksirów miłosnych. Używany przynajmniej od epoki brązu.
Więcej nie piszemy, żeby nie prowokować idiotów.
Naturalnie, oprócz tego, że truje, również leczy i jest przepiękny i jako taki pewnie trafi do naszego herbarium! :D )
Swoją ścieżką, (nawet pomijając niezwykłe, czarownicze właściwości lulka czarnego :D ) szczerze wątpimy, czy to aby na pewno zgodne z unijnymi normami,
tak sobie rosnąć bez żadnej kontroli w kępie na podworskim gruzowisku jak on
i bezwstydnie zachwycać!
( Komentarze w rodzaju "A gdzie byli Rodzice tego chwasta!"
będziemy kasować bez ostrzeżenia! :D)
Dobra! Pochwaliwszy się więc, w ten, doprawdy, niespotykanie bezczelny i naiwny sposób
przechodzimy ad rem. :D
(Poprzez starodawny, nieistniejący już paradny podjazd z maneżem.)
(Poprzez starodawny, nieistniejący już paradny podjazd z maneżem.)
Pretekstem do jednego i drugiego pomysłu na temat niniejszego posta był powrót z Rzeszowa do Łopuchowej. Tą razą pojechaliśmy urokliwymi wijącymi się wśród pól, starych sadów i kwitnących starodawnych lip drogami. Przez starożytne wioski, do których prawie nikt nie zagląda. Wyjechaliśmy mianowicie z Miasta przez rzeszowską Staroniwę.
Na południe od drogi krajowej.
I taki jest, można by rzec pierwszy pożytek z niedokończonej autostrady.
Od trzech zdjęć oglądacie dwór Dąmbskich w tytułowej Nosówce
("Cie, choroba!" :D)
nad potokiem o tym samym mianie! :D
(W niektórych opracowaniach błędnie podaje się nazwisko "Dąbski".)
Tzn. Dąmbscy siedzieli tu od XVIII w. do 1939 r., a w ten kształt dwór przekształcił Aleksander, hrabia i poseł do Sejmu Galicyjskiego we Lwowie pod koniec XIX w.
Administrowali wówczas tutaj Kulczyccy, gdyż Dąmbscy siedzieli w drugim swoim majątku
Rajsk, koło Lwowa.
Założono tutaj park angielski (z którego, jak widzicie nic nie zostało).
I stawy rybne, których też już nie ma.
Administrowali wówczas tutaj Kulczyccy, gdyż Dąmbscy siedzieli w drugim swoim majątku
Rajsk, koło Lwowa.
Założono tutaj park angielski (z którego, jak widzicie nic nie zostało).
I stawy rybne, których też już nie ma.
Majątek sprzedano w 1939 r. , aby spłacić długi hipoteczne w Banku Rolnym zaciągnięte na sfinansowanie bezskutecznych wierceń w poszukiwaniu ropy naftowej.
Kupił Dwór bogaty młynarz, Pan Rzucidło.
Kupił Dwór bogaty młynarz, Pan Rzucidło.
Tu Go rozmawia z córką - Panią na Pałacu.
Ciekawy, dworski spichlerz, (podobno z imponującymi piwnicami).
Swoją ścieżką popatrzcie, jaka potworna tragedia!
Chcieć się, z racji majątku i ciężkiej pracy, wybić na "Panów we dworze" i kupić dwór
w 1939 roku!
(Toż można sobie strzelić w łeb!)
Z Dąmbskimi wiąże się ciekawa historia fragmentu pewnej bezcennej, jednej z najważniejszych w Europie galerii obrazów.
Gorzelnia z wyburzonym kominem.
( Fragment Interpelacji nr 3657 do ministra kultury i dziedzictwa narodowego
w sprawie usankcjonowania stanu własności tzw. Galerii Dąmbskich na rzecz Muzeum Okręgowego w Rzeszowie)
Szanowny Panie Ministrze! Od kilku lat Fundacja - Zakład Narodowy
im. Ossolińskich we Wrocławiu kieruje roszczenia prawne w stosunku do
tzw. Galerii Dąmbskich znajdującej się obecnie w Muzeum Okręgowym w
Rzeszowie.
Zbiór dzieł sztuki zwany Galerią Dąmbskich jest od dziesiątek lat
nierozerwalnie związany z Rzeszowem. W 1903 r. Stanisław Dąmbski (...) umieścił zbiór w ratuszu miejskim w
Rzeszowie. W porozumieniu przekazano 252 obrazy oraz 40 stalorytów,(...) Następnie w 1923
r. Stanisław Dąmbski zawarł umowę z Zakładem Narodowym im. Ossolińskich
we Lwowie, na mocy której zakład zobowiązał się przejąć zbiór jako
wieczysty depozyt i eksponować w swoim lokalu. Umowa nie została jednak
wykonana i uległa zawieszeniu z powodu rozpoczynającego się w 1927 r.
procesu o prawa do Galerii Dąmbskich pomiędzy Zygmuntem Jordanem -
potomkiem rodziny Dąmbskich, a gminą miasta Rzeszów. Proces trwał 4 lata
i powództwo zostało oddalone. (...)
(Piwnice pod Dworem.)
W 1941 r. obrazy i grafiki części Galerii Dąmbskich przeniesiono z ratusza do Muzeum Regionalnego Ziemi Rzeszowskiej. W 1951 r. zbiór obrazów i grafik został wpisany do inwentarza muzealnego. Zakład Narodowy im. Ossolińskich we Wrocławiu na mocy dekretu nacjonalizacyjnego z 1952 r. utracił wszelkie prawa do Galerii Dąmbskich, w tym także do części zbiorów znajdującej się w Muzeum Okręgowym w Rzeszowie. "
(Piwnice pod Dworem.)
W 1941 r. obrazy i grafiki części Galerii Dąmbskich przeniesiono z ratusza do Muzeum Regionalnego Ziemi Rzeszowskiej. W 1951 r. zbiór obrazów i grafik został wpisany do inwentarza muzealnego. Zakład Narodowy im. Ossolińskich we Wrocławiu na mocy dekretu nacjonalizacyjnego z 1952 r. utracił wszelkie prawa do Galerii Dąmbskich, w tym także do części zbiorów znajdującej się w Muzeum Okręgowym w Rzeszowie. "
Naturalnie wrocławskie Ossolineum zażądało BEZPRAWNIE zwrotu ponadstuletniego depozytu dopiero, kiedy po badaniach okazało się, że w Rzeszowie jest kilka naprawdę cennych dzieł.
Nie od rzeczy będzie wspomnieć, że rzeszowianie chcieli po wojnie przekazać do Wrocławia ten fragment kolekcji , ale okazało się, że tam nie ma miejsca.
Z całym szacunkiem dla Ossolineum - kij Wam w oko!
Zbiór musi zostać w Rzeszowie.
Wieś nazywa się "Nosówka", na pamiątkę zarazy z X wieku.
Naonczas wszystkich chorych wywalono z okolicznych osad i kaszteli na bagno Zagalanka - na granicy Nosówki i Błędowej Zgłobieńskiej.
("Zagalankę" osuszono dopiero za czasów okupacji.)
Pani na Dworze, kiedy wyszła spytać "kto my" i "czego szukamy", była dość nieufna (przez otwarte okna dolatywał jakiś koncert symfoniczny), kiedy jednak później "poleciała" "koronka do Miłosierdzia Bożego", a Tata pokazał wyciągnięty z kieszeni różaniec, lody całkowicie pękły
i zaprosiła nas do środka.
A w środku smutno i na pół rozebrane, przepiękne piece.
Normalnie serce się kraje!
Niestety, z racji tego, że babcia ma (podobno niefajnych) współlokatorów nie mogliśmy zobaczyć np. sali balowej i pozostałej części Dworu ale i tak super,
bo kiedy pstryknęliśmy stojące w korytarzu stare, zapomniane, zakurzone krzesło,
Pani powiedziała,
"a weźcie sobie".
Tośmy wzięli. :D
Żaden to Ludwik, ale stara dębina swój wdzięk ma, a jeśli zapiszemy się na 5-letnie studia do Zielonego kuferka, to może jeszcze się bardziej kiedyś wdzięczyć będzie :DDD
I dalej w drogę
(Ciąg dalszy relacji z Podróży nastąpi!
Wszak to dopiero pierwsza miejscowość,
a musimy jeszcze znaleźć wzmiankowego chabazia, XVI wieczny obronny dwór Jordanów, obejrzeć gniazdo słynnego współczesnego malarza, sprawdzić, jak sobie głuchoniemy pisarz z XIX w. radził na gospodarstwie i wskazać jeszcze bardziej dobitnie pożytki z niedokończonej autostrady! I to wszystko na długości 15 km drogi do domu, bez potrzeby zbaczania, ha!
Cała rzecz w tym, żeby jechać drogą zboczoną, zamiast główną. :D)
Cała rzecz w tym, żeby jechać drogą zboczoną, zamiast główną. :D)
No, Kochani, to się nazywa prezent !
OdpowiedzUsuńStareńki on i cudnie dębowy. Proponuję drewno tylko lekko odświeżyć, bez zdzierania starej powłoki ( niech widać, że swoje przeszło) i zmienić jedynie siedzisko.
A miejsce niezwykłe. Tak bardzo żal przepięknych kiedyś domostw, dzisiaj resztek po ich świetnościach.
Do miłego
Łuskiewnik różowy, Lathraea squamaria?
OdpowiedzUsuńNie jestem pewien - ale niczego innego z takim asymetrycznym kwiatostanem nie znalazłem...
Uwielbiam Wasz styl pisania i te wszelkie, niemieszczące się na raz w głowie informacje. Lekcja historii to mało... to wykład full profi... Dziękujemy.
OdpowiedzUsuńa co do chabazia to Megi z Moherii powinna to widzieć. Spytajcie :-)
OdpowiedzUsuńMarioPar,
OdpowiedzUsuńogromne dzięki za wskazówki! A czym się kroi gąbkę, coby uformować fajne siedzisko?
Boska Wola,
dzięki za hipotezę, z cała pewnością to nie Łuskiewnik, ten zresztą chyba kwitnie dużo wcześniej?
NaszaPolano,
strasznie nam miło. Co do szukania ratunku u Moherii, pewnie kiedyś Ją wykorzystamy. Pytając, mieliśmy pewność, że odpowiedź uzyskamy bo kilkoro Naszych Czytelników nieźle wymiata w temacie :D
Tymczasem jednak Go zapałała ambicją, przegrzebała książki i... już wiemy!
A ciekawa to roślinka. Więcej nieco w edytowanym poście.
Pzdr.
Jeśli chodzi o oznaczenie roślin to polecam bioforum. Zamieszacie fotkę i góra po 45 minutach jest odpowiedź :-) Botanicy tylko czekają na Wasze foty.
OdpowiedzUsuńA poza tym i gdzie dziś w radio można muzykę poważną usłyszeć? "RM" the best.
Podobne dwa krzesła nabylismy drogą dziedziczenia wraz z kupnem Zalasu...odrestaurowane spełniają swoją siedzącą rolę...i to nawet dość dobrze. Na reszcie zabytków się nie znam to i się nie wypowiadam...ale ot tak tęskno mi za Wami...kurka na watę...muszę Was odwiedzić
OdpowiedzUsuńoby takich zboczeń było jak najwięcej:)Pamiątka z wycieczki swietna!Relacja również, zarówno, też:)
OdpowiedzUsuńale kafle!zaglądajcie tam częściej moze i kiedyś i te kafle Wam podarują:)) krzesło jak się odnowi będzie ,,wypasione ". Kocham takie stare mebelki .Uwaga ! Pod tapicerką czasami skarb ukryty może być :))! Kiedyś to musiało być piękne miejsce..Pozdrawiam wędrowców .CIUM
OdpowiedzUsuńsa laleczki..zatkałosie :((
OdpowiedzUsuńJak zawsze poznaliśmy kolejny kawałeczek Waszego regionu ,Dzięki:)
OdpowiedzUsuńCo do prezentu (jak na naszą wykwalifikowaną wiedzę :) krzesła tego typu częściej były bukowe, ale to może jest dębowe .Jest to model produkowany w latach 30tych XX wieku na skalę masową czyli przez pierwsze w Polsce fabryki mebli , zaspokajające potrzeby powoli bogacącego się wówczas mieszczaństwa (urzędników państwowych) Jeśli chodzi o styl to taki przełom ART-Deco Konstruktywizmu.
Jeśli chodzi o renowację to nie wiemy kto jest @MariaPar , nie bardzo wiemy jak można odświeżyć drewno bez zdejmowania starej powłoki wykończeniowej która zwykle dość skutecznie izoluje drewno(w tym przypadku lakier)
Wydaje nam się że jak większość mebli z tego czasu konstrukcyjnie jest w dobrej kondycji ,jedynie trzeba przywrócić i poprawić mu walory użytkowe (tapicerka- dobrze jakby była nie z gąbki a została na pasach i sprężynach co z pewnością Rado jest w stanie zrobić bez problemu mając starą tapicerkę na wzór. Zdjęcie lakieru ,delikatne podbejcowanie dla odświeżenia koloru i delikatny lakier (półmat-satin)i będzie cieszyło następne wiele lat :)
Pozdrawiamy :)))
Piece zaiste piękne! Aż żal, że dwór w tak kiepskim stanie jest. Zawsze serce mnie boli na widok perełek o ciekawej historii, które coraz bardziej uginają się pod bezlistosnym brzemieniem czasu i zaniedbania ( nie zawsze zawinionego przez obecnych właścicieli...)
OdpowiedzUsuńDzięki za możliwość pozwiedzania:-)))
Krzyśku,
OdpowiedzUsuńdzięki za radę, tym razem wystarczyła własna biblioteka, ale czasem przecież zawodzi...
Co do radia, to przyznamy się, że w dobie kompaktów i dobrych odtwarzaczy, rzadko szukamy w radiu klasyki.
Czyżby nie było jej już w II PR?
Węszynosko,
takie krzesła nie dość, że ładne to jeszcze solidne i wygodne. Gdzie fotki odrestaurowanych na Twoim blogu???
Co do tęsknoty, wstydziłabyś się, góra 40 minut drogi, a tylu zaproszeniom już odmówiłaś. Przyjeżdżaj i już!
OLQA,
można by rzec, że w takich zboczeniach jesteśmy całkiem nieźli :DDDDD
Mona,
sprawdziliśmy, niestety, żadnego zwitka zielonych ani choćby pierścionka nie ma...
Co do kafli, piękne, ale najpiękniej zawsze wyglądać będą u siebie. Dwór podobno wystawiony na sprzedaż. Oby przyszły właściciel nie zechciał tych piecy rozebrać do końca...
Zosiu i Januszu,
dzięki za profesjonalny wykład! To chyba rzeczywiście jednak buczyna.
Będziemy zatem nadal na Waszej wiedzy żerować - a jak pozbyć się lakieru? I skoro nie gąbka to co? (To, co tam jest obecnie to chyba mocno wysiedziana morska trawa, pasy w stanie idealnym).
Asiu i Wojtku,
faktycznie żal. W latach PRL-u stał sobie ten dwór zapewne kością w gardle tym, którzy najchętniej przerobiliby go na świniarnię. Dziś starsza pani finansowo udźwignąć remontów już nie może.
Ech, a wsio tak i żał...
Ciumy dla Was serdeczne.
Aaa, czyli "lulki palą" to od tego!
OdpowiedzUsuńZbierzcie nieco nasion i prześlijcie do nas!(Lub, jeżeli jesteście skłonni do odbycia nieco dalszej wycieczki - przywieźcie osobiście.) Wykorzystamy je wyłącznie w celach dekoracyjnych, oczywiście.
Anteny satelitarne przytwierdzone do chałupy a zwłaszcza historycznej chałupy doprowadzają mnie do wściekłości. Krzesło jest super i zazdraszczam, oj ciągle takiego szukam do swojego biureczka. Pozdrowionka:)
OdpowiedzUsuńA - przepraszam że tak nie w temacie - co Sołtys Kierdziołek i jego CIE CHOROBA !!! - robi w tym arcyciekawym poście ??? :-)))
OdpowiedzUsuńWasze zboczenia - naszą radością!
OdpowiedzUsuńTo hasło mi dziś przyświeca.
Według klasyfikacji roślin Megi, tzw. chwasty, to rośliny spontaniczne :)
Na pewno nie kolczykowane unijnie.
Wszystkiego dobrego!
ZiŁ
OdpowiedzUsuńHeh, nam też od razu Mickiewicz zadzwonił. :D Cholera wie, jakimi meandrami znaczeń wędrowały przez wieki niektóre słowa.
Co do nasion - nie ma sprawy, postaramy się je dla Was zdobyć. Wiemy gdzie.
Zawrócony
Oj, tak! My również miewamy drgawki estetyczne na podobne widoki.
AniaB
A co innego mógłby powiedzieć Sołtys Kierdziołek będąc w Nosówce? :D
Madzia
Heh, "chwast - roślina spontaniczna" - Super! Kupujemy.
Co do "kolczykowania".
Autentyk! Kiedy pojawiły się w Sieci ogłoszenia plantatorów o sprzedaży niekrojonych tytoniowych liści, słyszeliśmy w Radio na własne uszy, jak jakiś szmaciarz z (za przeproszeniem Naukowców!) "naukowym tytułem" próbował przekonywać słuchaczy, że papierosy fabryczne są o wiele zdrowsze. :DDD
Nie jestże to miarą debilizmu naszych czasów? Oczywiście dziś już tych ogłoszeń nigdzie nie ma.
Pozdrawiamy serdecznie.
A nie chcieliście się zaopiekować tymi na wpółrozebranymi piecami? rozbiją, wyrzucą, całe niechby zostały; ładny ten lulek, i krzesło też; pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńMaryjo
OdpowiedzUsuńBardzo byśmy chcieli zaopiekować się piecami ale wiesz, jakoś za mało jednak bezczelni jesteśmy, żeby świeżo poznanej osobie rozbierać piece przy pierwszej wizycie ! :DDDDD
(Losu kafli z rozebranych części pieców też nie znamy.:/ )
Cium serdeczne.
O Galerię Dąmbskich bardzo mocno walczyła Gazeta Codzienna Nowiny, za sprawą red. Antoniego Adamskiego. A i mój pierwszy filmik do internetu był o Galerii Dąmbskich... Z górką, cztery lata temu. Oto jeden z artykułów: Alarm dla Galerii Dąmbskich!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
MB
Mateusz
OdpowiedzUsuńBrawo dla Nowin, a szczególnie dla redaktorów Adamskiego i Bartoszewicza!!!
Właśnie od tego powinny być lokalne dzienniki. Dobrze, że są.
Dzięki, że wpadłeś, a także skrobnąłeś komentarz.
Pzdr.