czwartek, 21 czerwca 2012

Cie, choroba! Pożytki z niedokończonej autostrady. Cz.I









Jak zwykle u nas, ten post miał być o czymś zupełnie innym. 


Miał być solidną merytorycznie, zakotwiczoną mocno w dzisiejszych realiach i ilustrowaną w terenie reminiscencją lektury dwóch arcyciekawych, dość rzadkich i niemal całkowicie, a niesłusznie, Szerszej Publiczności nieznanych galicjanów.


Tymczasem, jak zwykle, korzystając z obezwładniających upałów,
zupełnie inny, błahy temat, nam się ni stąd ni zowąd zalągł-zakocił, 
wziął i rozkwitł. :D


Wiecie, chyba nam się nawet podoba, że tak się dzieje. Te pasożytnicze chwasty bywają niekiedy, doprawdy, zupełnie nieziemskiej urody. :DDDD


 No, ale właśnie! A'propos pięknych chwastów!

Co to, do chwasta ciężkiego, za niezwykły chabaź
z dziwnymi kwiatami na samym czubku?!
Prosimy o pomoc!

(Tajemnica się wyjaśniła! 
Wkrótce po publikacji posta Go pogrzebała w naszych książkach i znalazła! 
To lulek czarny  (Hyoscyamus niger), 
albo szalej, lub żabi barszcz , 
niezbędny składnik "maści czarownic" i wielu eliksirów miłosnych. Używany przynajmniej od epoki brązu.
Więcej nie piszemy, żeby nie prowokować idiotów.
Naturalnie, oprócz tego, że truje, również leczy i jest przepiękny i jako taki pewnie trafi do naszego herbarium! :D )

Swoją ścieżką, (nawet pomijając niezwykłe, czarownicze właściwości lulka czarnego :D ) szczerze wątpimy, czy to aby na pewno zgodne z unijnymi normami, 
tak sobie rosnąć bez żadnej kontroli w kępie na podworskim gruzowisku jak on
i bezwstydnie zachwycać! 

( Komentarze w rodzaju "A gdzie byli Rodzice tego chwasta!" 
będziemy kasować bez ostrzeżenia! :D)


Dobra! Pochwaliwszy się więc, w ten, doprawdy, niespotykanie bezczelny i naiwny sposób 
przechodzimy ad rem. :D

(Poprzez starodawny, nieistniejący już paradny podjazd z maneżem.)



Pretekstem  do jednego i drugiego pomysłu na temat niniejszego posta był powrót z Rzeszowa do Łopuchowej. Tą razą pojechaliśmy urokliwymi wijącymi się wśród pól, starych sadów i kwitnących starodawnych lip drogami. Przez starożytne wioski, do których prawie nikt nie zagląda.  Wyjechaliśmy mianowicie z Miasta przez rzeszowską Staroniwę. 
Na południe od drogi krajowej.


I taki jest, można by rzec pierwszy pożytek z niedokończonej autostrady.

Od trzech zdjęć oglądacie dwór Dąmbskich w tytułowej Nosówce
("Cie, choroba!" :D)
nad potokiem o tym samym mianie! :D

(W niektórych opracowaniach błędnie podaje się nazwisko "Dąbski".)

Tzn. Dąmbscy siedzieli tu od XVIII w. do 1939 r., a w ten kształt dwór przekształcił  Aleksander, hrabia i poseł do Sejmu Galicyjskiego we Lwowie pod koniec XIX w.


Administrowali wówczas tutaj Kulczyccy, gdyż Dąmbscy siedzieli w drugim swoim majątku
Rajsk, koło Lwowa.


Założono tutaj park angielski (z którego, jak widzicie nic nie zostało).

I stawy rybne, których też już nie ma.

Majątek sprzedano w 1939 r. , aby spłacić długi hipoteczne w Banku Rolnym zaciągnięte na sfinansowanie bezskutecznych wierceń w poszukiwaniu ropy naftowej.
Kupił Dwór bogaty młynarz, Pan Rzucidło.
Tu Go rozmawia z córką - Panią na Pałacu.
 Ciekawy, dworski spichlerz, (podobno z imponującymi piwnicami).

Swoją ścieżką popatrzcie, jaka potworna tragedia!
Chcieć się, z racji majątku i ciężkiej pracy, wybić na  "Panów we dworze" i kupić dwór 
w 1939 roku!
(Toż można sobie strzelić w łeb!)
Z Dąmbskimi wiąże się ciekawa historia fragmentu pewnej bezcennej, jednej z najważniejszych w Europie galerii obrazów. 

Gorzelnia z wyburzonym kominem.
 ( Fragment Interpelacji nr 3657 do ministra kultury i dziedzictwa narodowego w sprawie usankcjonowania stanu własności tzw. Galerii Dąmbskich na rzecz Muzeum Okręgowego w Rzeszowie)

   Szanowny Panie Ministrze! Od kilku lat Fundacja - Zakład Narodowy im. Ossolińskich we Wrocławiu kieruje roszczenia prawne w stosunku do tzw. Galerii Dąmbskich znajdującej się obecnie w Muzeum Okręgowym w Rzeszowie.
   Zbiór dzieł sztuki zwany Galerią Dąmbskich jest od dziesiątek lat nierozerwalnie związany z Rzeszowem. W 1903 r. Stanisław Dąmbski (...) umieścił zbiór w ratuszu miejskim w Rzeszowie. W porozumieniu przekazano 252 obrazy oraz 40 stalorytów,(...) Następnie w 1923 r. Stanisław Dąmbski zawarł umowę z Zakładem Narodowym im. Ossolińskich we Lwowie, na mocy której zakład zobowiązał się przejąć zbiór jako wieczysty depozyt i eksponować w swoim lokalu. Umowa nie została jednak wykonana i uległa zawieszeniu z powodu rozpoczynającego się w 1927 r. procesu o prawa do Galerii Dąmbskich pomiędzy Zygmuntem Jordanem - potomkiem rodziny Dąmbskich, a gminą miasta Rzeszów. Proces trwał 4 lata i powództwo zostało oddalone. (...) 

(Piwnice pod Dworem.)


W 1941 r. obrazy i grafiki części Galerii Dąmbskich przeniesiono z ratusza do Muzeum Regionalnego Ziemi Rzeszowskiej. W 1951 r. zbiór obrazów i grafik został wpisany do inwentarza muzealnego. Zakład Narodowy im. Ossolińskich we Wrocławiu na mocy dekretu nacjonalizacyjnego z 1952 r. utracił wszelkie prawa do Galerii Dąmbskich, w tym także do części zbiorów znajdującej się w Muzeum Okręgowym w Rzeszowie. "


Naturalnie wrocławskie Ossolineum zażądało BEZPRAWNIE zwrotu ponadstuletniego depozytu dopiero, kiedy po badaniach okazało się, że w Rzeszowie jest kilka naprawdę cennych dzieł.
Nie od rzeczy będzie wspomnieć, że rzeszowianie chcieli po wojnie przekazać do Wrocławia ten fragment kolekcji , ale okazało się, że tam nie ma miejsca.

Z całym szacunkiem dla Ossolineum - kij Wam w oko!
Zbiór musi zostać w Rzeszowie.

Wieś nazywa się "Nosówka", na pamiątkę zarazy z X wieku. 
Naonczas wszystkich chorych wywalono z okolicznych osad i kaszteli  na bagno Zagalanka - na granicy Nosówki i Błędowej Zgłobieńskiej. 
("Zagalankę" osuszono dopiero za czasów okupacji.)
Pani na Dworze, kiedy wyszła spytać "kto my" i "czego szukamy", była dość nieufna (przez otwarte okna dolatywał jakiś koncert symfoniczny), kiedy jednak później "poleciała" "koronka do Miłosierdzia Bożego", a Tata pokazał wyciągnięty z kieszeni różaniec, lody całkowicie pękły 
i zaprosiła nas do środka.
A w środku smutno i na pół rozebrane, przepiękne piece.
Normalnie serce się kraje!
   Niestety, z racji tego, że babcia ma (podobno niefajnych) współlokatorów nie mogliśmy zobaczyć np. sali balowej i pozostałej części Dworu ale i tak super, 
bo kiedy pstryknęliśmy stojące w korytarzu stare, zapomniane, zakurzone krzesło, 
Pani powiedziała,  
"a weźcie sobie".

Tośmy wzięli. :D
Żaden to Ludwik, ale stara dębina swój wdzięk ma, a jeśli zapiszemy się na 5-letnie studia do Zielonego kuferka, to może jeszcze się bardziej kiedyś wdzięczyć będzie :DDD

I dalej w drogę

(Ciąg dalszy relacji z Podróży nastąpi! 

Wszak to dopiero pierwsza miejscowość, 
a musimy jeszcze znaleźć wzmiankowego chabazia, XVI wieczny obronny dwór Jordanów, obejrzeć gniazdo słynnego współczesnego malarza, sprawdzić, jak sobie głuchoniemy pisarz z XIX w. radził na gospodarstwie i wskazać jeszcze bardziej dobitnie pożytki  z niedokończonej autostrady! I to wszystko na długości 15 km drogi do domu, bez potrzeby zbaczania, ha!
Cała rzecz w tym, żeby jechać drogą zboczoną, zamiast główną. :D)

22 komentarze:

  1. No, Kochani, to się nazywa prezent !
    Stareńki on i cudnie dębowy. Proponuję drewno tylko lekko odświeżyć, bez zdzierania starej powłoki ( niech widać, że swoje przeszło) i zmienić jedynie siedzisko.
    A miejsce niezwykłe. Tak bardzo żal przepięknych kiedyś domostw, dzisiaj resztek po ich świetnościach.
    Do miłego

    OdpowiedzUsuń
  2. Łuskiewnik różowy, Lathraea squamaria?

    Nie jestem pewien - ale niczego innego z takim asymetrycznym kwiatostanem nie znalazłem...

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam Wasz styl pisania i te wszelkie, niemieszczące się na raz w głowie informacje. Lekcja historii to mało... to wykład full profi... Dziękujemy.

    OdpowiedzUsuń
  4. a co do chabazia to Megi z Moherii powinna to widzieć. Spytajcie :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. MarioPar,

    ogromne dzięki za wskazówki! A czym się kroi gąbkę, coby uformować fajne siedzisko?

    Boska Wola,
    dzięki za hipotezę, z cała pewnością to nie Łuskiewnik, ten zresztą chyba kwitnie dużo wcześniej?

    NaszaPolano,

    strasznie nam miło. Co do szukania ratunku u Moherii, pewnie kiedyś Ją wykorzystamy. Pytając, mieliśmy pewność, że odpowiedź uzyskamy bo kilkoro Naszych Czytelników nieźle wymiata w temacie :D

    Tymczasem jednak Go zapałała ambicją, przegrzebała książki i... już wiemy!

    A ciekawa to roślinka. Więcej nieco w edytowanym poście.

    Pzdr.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeśli chodzi o oznaczenie roślin to polecam bioforum. Zamieszacie fotkę i góra po 45 minutach jest odpowiedź :-) Botanicy tylko czekają na Wasze foty.
    A poza tym i gdzie dziś w radio można muzykę poważną usłyszeć? "RM" the best.

    OdpowiedzUsuń
  7. Podobne dwa krzesła nabylismy drogą dziedziczenia wraz z kupnem Zalasu...odrestaurowane spełniają swoją siedzącą rolę...i to nawet dość dobrze. Na reszcie zabytków się nie znam to i się nie wypowiadam...ale ot tak tęskno mi za Wami...kurka na watę...muszę Was odwiedzić

    OdpowiedzUsuń
  8. oby takich zboczeń było jak najwięcej:)Pamiątka z wycieczki swietna!Relacja również, zarówno, też:)

    OdpowiedzUsuń
  9. ale kafle!zaglądajcie tam częściej moze i kiedyś i te kafle Wam podarują:)) krzesło jak się odnowi będzie ,,wypasione ". Kocham takie stare mebelki .Uwaga ! Pod tapicerką czasami skarb ukryty może być :))! Kiedyś to musiało być piękne miejsce..Pozdrawiam wędrowców .CIUM

    OdpowiedzUsuń
  10. sa laleczki..zatkałosie :((

    OdpowiedzUsuń
  11. Jak zawsze poznaliśmy kolejny kawałeczek Waszego regionu ,Dzięki:)
    Co do prezentu (jak na naszą wykwalifikowaną wiedzę :) krzesła tego typu częściej były bukowe, ale to może jest dębowe .Jest to model produkowany w latach 30tych XX wieku na skalę masową czyli przez pierwsze w Polsce fabryki mebli , zaspokajające potrzeby powoli bogacącego się wówczas mieszczaństwa (urzędników państwowych) Jeśli chodzi o styl to taki przełom ART-Deco Konstruktywizmu.
    Jeśli chodzi o renowację to nie wiemy kto jest @MariaPar , nie bardzo wiemy jak można odświeżyć drewno bez zdejmowania starej powłoki wykończeniowej która zwykle dość skutecznie izoluje drewno(w tym przypadku lakier)
    Wydaje nam się że jak większość mebli z tego czasu konstrukcyjnie jest w dobrej kondycji ,jedynie trzeba przywrócić i poprawić mu walory użytkowe (tapicerka- dobrze jakby była nie z gąbki a została na pasach i sprężynach co z pewnością Rado jest w stanie zrobić bez problemu mając starą tapicerkę na wzór. Zdjęcie lakieru ,delikatne podbejcowanie dla odświeżenia koloru i delikatny lakier (półmat-satin)i będzie cieszyło następne wiele lat :)
    Pozdrawiamy :)))

    OdpowiedzUsuń
  12. Piece zaiste piękne! Aż żal, że dwór w tak kiepskim stanie jest. Zawsze serce mnie boli na widok perełek o ciekawej historii, które coraz bardziej uginają się pod bezlistosnym brzemieniem czasu i zaniedbania ( nie zawsze zawinionego przez obecnych właścicieli...)
    Dzięki za możliwość pozwiedzania:-)))

    OdpowiedzUsuń
  13. Krzyśku,

    dzięki za radę, tym razem wystarczyła własna biblioteka, ale czasem przecież zawodzi...

    Co do radia, to przyznamy się, że w dobie kompaktów i dobrych odtwarzaczy, rzadko szukamy w radiu klasyki.
    Czyżby nie było jej już w II PR?

    Węszynosko,

    takie krzesła nie dość, że ładne to jeszcze solidne i wygodne. Gdzie fotki odrestaurowanych na Twoim blogu???

    Co do tęsknoty, wstydziłabyś się, góra 40 minut drogi, a tylu zaproszeniom już odmówiłaś. Przyjeżdżaj i już!

    OLQA,

    można by rzec, że w takich zboczeniach jesteśmy całkiem nieźli :DDDDD

    Mona,

    sprawdziliśmy, niestety, żadnego zwitka zielonych ani choćby pierścionka nie ma...

    Co do kafli, piękne, ale najpiękniej zawsze wyglądać będą u siebie. Dwór podobno wystawiony na sprzedaż. Oby przyszły właściciel nie zechciał tych piecy rozebrać do końca...

    Zosiu i Januszu,

    dzięki za profesjonalny wykład! To chyba rzeczywiście jednak buczyna.
    Będziemy zatem nadal na Waszej wiedzy żerować - a jak pozbyć się lakieru? I skoro nie gąbka to co? (To, co tam jest obecnie to chyba mocno wysiedziana morska trawa, pasy w stanie idealnym).

    Asiu i Wojtku,

    faktycznie żal. W latach PRL-u stał sobie ten dwór zapewne kością w gardle tym, którzy najchętniej przerobiliby go na świniarnię. Dziś starsza pani finansowo udźwignąć remontów już nie może.

    Ech, a wsio tak i żał...

    Ciumy dla Was serdeczne.

    OdpowiedzUsuń
  14. Aaa, czyli "lulki palą" to od tego!

    Zbierzcie nieco nasion i prześlijcie do nas!(Lub, jeżeli jesteście skłonni do odbycia nieco dalszej wycieczki - przywieźcie osobiście.) Wykorzystamy je wyłącznie w celach dekoracyjnych, oczywiście.

    OdpowiedzUsuń
  15. Anteny satelitarne przytwierdzone do chałupy a zwłaszcza historycznej chałupy doprowadzają mnie do wściekłości. Krzesło jest super i zazdraszczam, oj ciągle takiego szukam do swojego biureczka. Pozdrowionka:)

    OdpowiedzUsuń
  16. A - przepraszam że tak nie w temacie - co Sołtys Kierdziołek i jego CIE CHOROBA !!! - robi w tym arcyciekawym poście ??? :-)))

    OdpowiedzUsuń
  17. Wasze zboczenia - naszą radością!
    To hasło mi dziś przyświeca.
    Według klasyfikacji roślin Megi, tzw. chwasty, to rośliny spontaniczne :)
    Na pewno nie kolczykowane unijnie.
    Wszystkiego dobrego!

    OdpowiedzUsuń
  18. ZiŁ

    Heh, nam też od razu Mickiewicz zadzwonił. :D Cholera wie, jakimi meandrami znaczeń wędrowały przez wieki niektóre słowa.
    Co do nasion - nie ma sprawy, postaramy się je dla Was zdobyć. Wiemy gdzie.

    Zawrócony

    Oj, tak! My również miewamy drgawki estetyczne na podobne widoki.

    AniaB

    A co innego mógłby powiedzieć Sołtys Kierdziołek będąc w Nosówce? :D

    Madzia

    Heh, "chwast - roślina spontaniczna" - Super! Kupujemy.

    Co do "kolczykowania".

    Autentyk! Kiedy pojawiły się w Sieci ogłoszenia plantatorów o sprzedaży niekrojonych tytoniowych liści, słyszeliśmy w Radio na własne uszy, jak jakiś szmaciarz z (za przeproszeniem Naukowców!) "naukowym tytułem" próbował przekonywać słuchaczy, że papierosy fabryczne są o wiele zdrowsze. :DDD

    Nie jestże to miarą debilizmu naszych czasów? Oczywiście dziś już tych ogłoszeń nigdzie nie ma.

    Pozdrawiamy serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  19. A nie chcieliście się zaopiekować tymi na wpółrozebranymi piecami? rozbiją, wyrzucą, całe niechby zostały; ładny ten lulek, i krzesło też; pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  20. Maryjo

    Bardzo byśmy chcieli zaopiekować się piecami ale wiesz, jakoś za mało jednak bezczelni jesteśmy, żeby świeżo poznanej osobie rozbierać piece przy pierwszej wizycie ! :DDDDD

    (Losu kafli z rozebranych części pieców też nie znamy.:/ )

    Cium serdeczne.

    OdpowiedzUsuń
  21. O Galerię Dąmbskich bardzo mocno walczyła Gazeta Codzienna Nowiny, za sprawą red. Antoniego Adamskiego. A i mój pierwszy filmik do internetu był o Galerii Dąmbskich... Z górką, cztery lata temu. Oto jeden z artykułów: Alarm dla Galerii Dąmbskich!

    Pozdrawiam,
    MB

    OdpowiedzUsuń
  22. Mateusz

    Brawo dla Nowin, a szczególnie dla redaktorów Adamskiego i Bartoszewicza!!!
    Właśnie od tego powinny być lokalne dzienniki. Dobrze, że są.

    Dzięki, że wpadłeś, a także skrobnąłeś komentarz.

    Pzdr.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...