poniedziałek, 13 grudnia 2010

Wszystkie dzieci kochają świętego Mikołaja

W całym Internecie dzwonki sań, zapach wanilii i poważne świąteczne przygotowania. Mama prawie wpadła w kompleksy, Tata w zaspę, ale za to....

wszystkie dzieci luuuubią świętego Mikołaja!!!!

Tylko czy święty Mikołaj długo jeszcze będzie lubił być lubiany???


Suki są, póki co, największymi i szczerymi entuzjastkami grudnia. I siebie nawzajem.
Maluch pełen animuszu.

A my zmagamy się z humorami i żałośnie usiłujemy sprostać naszym zimowym planom.
Tata chce się zająć przywracaniem życia w paru zdobyczach, na które w ciepłe miesiące czasu nie zostało, m.in.:



Mandoli (To starsza siostra mandoliny), która nie dość, że ładna, to i czarować dźwiękami potrafi.
(Sprawdźcie choćby tu ).


Doczyszcić bagnet niemiecki 37r. i takie tam tego typu dłubaninki.
Mama na zimę na ogół miewa bliskie i czułe spotkania z drutami bądź szydełkiem. Zaplanowaliśmy też skatalogowanie (wreszcie!!!!) naszego księgozbioru i nadrobienie zaległości czytelniczych. W końcu po to jest zima. Ale ech!
Wszystko idzie nie tak.
Mama z coroczną grudniową chandrą nie obwiesza domu girlandami, piecze wyłącznie zwykłe ciasta i zwykły chleb. Z trudem zdobyła się na zlanie wreszcie do butelek octu jabłkowego, i to tylko dlatego, że wołał już o pomstę do nieba. :-(
Tata Mandolę podczyścił ślicznie, odrdzewił, co mógł, naprawił, ale z zakupem wosku i strun musi poczekać, bo nasze finanse przedświątecznie ledwo dyszą. :-(
Książek skatalogowaliśmy 200, a to raptem dwie wąskie półeczki, więc i zapał przestał się palić, tli się ledwo :-(
Mama zaczęła dzienniki cara Mikołaja po to, by przekonać się, że tego czytać się nie da, męczy Pielgrzyma Coehle, którego nie ceni, podczytuje Waldena Thoreau, którego ceni, ale ze względu na anachronizm języka musi przetykać czymś... :-(
Tata porzucił biografię Kapuścińskiego w trzech czwartych dla Domu nad rozlewiskiem :-(
Na zimno i grudzień nie narzeka tylko Prezes i psy.

Igra ma śniegu po goły brzuszek, a nie krzywi się nic a nic.
Mała dzielnie dotrzymuje kroku dorosłym, dopokąd si.ę da....



A starsze - jak śnieżne pługi!
Igra, chcąc nie chcąc, porusza się systemem króliczym, kicając dzielnie i zamaszyście. Dopóki jej sierść nie różowieje nie zamierzamy się jednakowoż martwić.

Nasze grudniowe smuteczki podleczyliśmy nieco PIERWSZYM PIWEM WŁASNEJ PRODUKCJI.
Tata zdolniacha! Piwo pycha! I jak długo pianę trzyma! Ho Ho!


... ale nie ugasiliśmy tęsknoty za Kosztową, remontem i ciepełkiem prosto z [pieca....
i za Sanem.... Pozdrawiamy serdecznie.
Partizan ku pokrzepieniu serc


7 komentarzy:

  1. Chcieliśmy tylko wyrazić współczucie dla Mikołaja.

    Poza tym jesteście nieźli, żeby nie rzec - wyborni.

    Pałlo Koelo powinien o Was pisać, może wówczas jego literatura zaczęłaby przedstawiać jakąś pozaczytadlaną wartość.

    pozdrawiamy:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojejku, bawiłam się jako dziecko taką mandoliną, nazywaliśmy ją "bałałajka", była u mojej cioci. Bardzo chciałam ją mieć, potem wyjechałam do szkoły z internatem, i zapomnałam o niej. A teraz ciocia już nie żyje, ktoś obcy w domu, a "bałałajki" już chyba dawno nie ma.
    Mamo Gosiu, też mam przedświąteczną "telepawkę", ale chyba trzeba sprężyć się w sobie i zabrać się za robotę.
    Pozdrawiam Was Maria z Pogórza Przemyskiego

    OdpowiedzUsuń
  3. witajcie Kochani :) uwielbiam czytać wasz blog :)zawsze nie mogę się doczekać nowego :) Gosia głowa di góry, smuteczki na bok :) po co ta napinka przecież to Święta, Święta i po Świętach... :) szkoda nerwów. Ja na ten przykład niczym się nie przejmuję, będzie jak będzie :) ważniejsza jest miła atmosfera w domu i ciepły koc, po długim spacerze :)
    Pozdrawiam gorąco i całuję soczyście ;*
    Kasia Borkowska :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mnie Mlody rozwalil, jak przyszedl Mikolaj, a on z haslem:" A co to kupileś? Dla mnie?"- i wcale nie chcial już sluchać o Św. Mikolaju i o tym czy byl grzeczny, tylko się zacząl ladnie bawić. I nawet z Siostrą Osobistyczną nie chcial za wiele gadac. Chociaż nie, pokazal mi Dinozaury. Jak zwykle slodko na zdjeciach wyszedl. Dobra już mu tak nie cukruje, bo mi jeszcze rzeknie: "No co Ty nie pooowiesz?" :} A...nie wszystkie dzieci. Ja sie balam św. Mikolaja. I Kolędników.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ech ZiŁ...
    Prawdziwe historie w literaturze się nie sprawdzają... są mało wiarygodne lub trącą kiczem, a co by z nas zrobił Pałlo Natchniony - strach się bać!!!
    Tak czy siak baaardzo dzięki za dobre słowo.
    Mario! Ta mandola na Allegro też była wystawiona jako "bałałajka" he he. A Mamę nie "telepawka" a marazm ogarnął :-) Przejdzie w styczniu :-)

    Kasiu, wciąż czekamy na Cię!!!! Biorąc pod uwagę porządki w bibliotece, na Ulę Le Guin takoż hehehe

    Anomalijko, taaaa...k, Twoje histeryczno-paniczne reakcje na kolędników na długie lata pozbawiły nas słuchania fałszujących, nie znających słów niby-kolędników! JESTEŚMY CI DOZGONNIE WDZIĘCZNI!!!

    POzdrowienia i podziękowania dla wszystkich gości :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mario!
    Nadchodzi czas prezentów. Jesteśmy przekonani, że nie tylko my marzymy, żebyś WRESZCIE założyła własny blog...
    Pierwsze etykiety: wspomnienia; wędrówki; kulinaria :-)

    Prosimy!!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Duże dzieci bardziej niż Mikołaja lubią Aniołka! Cyprianek, też kiedyś dojdzie do tego wniosku.

    My z N. też już czujemy klimat świąt. A ponieważ czekają nas 3 wigilie (a żadna nie będzie u nas) kupiliśmy ozdoby: bombki, lampki i łańcuchy - bo postanowiliśmy, że w tym roku będziemy mieć w domku żywą choinkę(taką w doniczce, do posadzenia po świętach [Wielkanocnych] w Kosztowej.)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...