wtorek, 12 czerwca 2012

Psychologia stosowana, pająki i trochę starego drewna. :D





Enigmatyczny tytuł, ale rzecz cała w tym,
że amerykańscy psychologowie z Ilinois
dokonali byli wreszcie na tamtejszym Uniwersytecie Stanowym
iście wiekopomnego odkrycia!


Otóż, badając dwie grupy mężczyzn, 


 kazali im rozgryzać zadania wymagające nieschematycznych rozwiązań.




I udowodnili empirycznie, że o 40 % skuteczniejsi i o 3,5 sekundy szybsi w rozwiązywaniu zadanych problemów byli Panowie, którzy wlali w siebie przedtem litr piwa!
:DDDD 

(Jeżeli zatem podzielimy ilość wypitych w UchoDyni przez Tatę litrów piwa przez czas temu poświęcony,
jasnym się staje, dlaczego Tata ma koncepcję remontu opracowaną w najdrobniejszych detalach! :DDD

Co naturalnie wcale nie zwalnia Go z obowiązku zastanawiania się i znajdowania ze wszystkich sił następnych,
coraz bardziej niestandardowych rozwiązań! :DDD)


Cóż, generalnie mamy zawstydzająco małe zaufanie do psychologów, ale Ci z Ilinois, 
hmm... ewidentnie klasa naukowa sama w sobie! :D
Jak dla nas - powinni NOBLA dostać! :D


Niesamowita kora, prawda?

Drzewa z taką korą rosną przy pałacu w Żyznowie.
( Żyznów doczeka się kiedyś osobnego wpisu, bo jest doprawdy niezwykły,
a ze zrobieniem zdjęć jednej rzeczy już spóźniliśmy się, niestety, o jakieś dwa lata! 
Nie mieliśmy wówczas przy sobie aparatu. :/ )


To największe grochodrzewy, jakie w życiu widzieliśmy !!! 


Jak po zdjęciu kropli deszczu na liściu tulipanowca amerykańskiego na pewno się domyśliliście,
 od Bożego Ciała do niedzieli siedzieliśmy w UchoDyni. Było niesamowicie!

Na zdjęciu, mieszkająca na co dzień w Monachium BAZUNA Ogarze Pogórze, której Właściciele odwiedzili nas akurat w pierwszą rocznicę urodzin miotu "B".

Wzruszyliśmy się!
 (Więcej zdjęć pojawi się niedługo na blogu hodowlanym!)


A w ogóle, to na trzeci rok po wsadzeniu zakwitł nam kielichowiec wonny - 
NAPRAWDĘ NIESAMOWICIE pachnąca roślina!


Wygląda na to, że cały, wielki krzak będzie obsypany niezwykłym w kształcie i zapachu kwieciem! 

Nie ma zmiłuj się, wsadzimy w ziemię jeszcze przynajmniej jednego! :D
Ta roślina to totalny czad! 

Zakwitły również wreszcie hodowane przez nas od nasionek trzyletnie trytomy groniaste.


Herbarium dzięki nieustępliwej walce Mamy z chwastami też zaczyna odnajdować się na swoim miejscu.
Tu na przykład szałwia ...

... i tymianek.


A w ogóle to się zaczęło "koko,koko" :D
i miejski Naród gremialnie zwariował.

(Na wsi nie bardzo jest czas na takie fanaberie.)


Zabawne! Wygląda na to, że
klanowymi barwami wojennymi smarują buzie nawet Ci,
którzy zupełnie nie wiedzą, w której lidze zagra ich lokalna drużyna
w przyszłym sezonie! :D
A niech se! :D


Do nas, jak widać, też niekiedy dochodzą odległe echa z wielkiego świata. :D

Chłopaki toczą rozgrywki, a my w piątek 
zrobiliśmy sobie przerwę w pracy, włączyliśmy na ganku radyjo i z piwem w ręku wysłuchaliśmy w Programie Pierwszym Polskiego Radio
relacji Tomasza Zimocha i Marka Soleckiego z meczu otwarcia.
Zaśmiewaliśmy się momentami do łez!
Koniec z wizją!


I kto śmie jeszcze twierdzić, że pająki są obrzydliwe?
:DDD


Ten się umościł na perukowcu podolskim.


Niezwykły cud okrutnej natury.


Zresztą perukowce też zakwitły w tym roku po raz pierwszy! :D


Zaprawdę,
z utęsknieniem czekamy na dzień, kiedy nie będziemy musieli
nigdzie z UchoDyni wyjeżdżać!



Skoro wspomnieliśmy ostatnio o delikatesach w Lutczy,
(gdzie  kupiliśmy reprint 
"Geografii, albo dokładnego opisania królestw Galicyi i Lodomeryi"
Ewarysta Kuropatnickiego)


 


... grzechem niewybaczalnym wobec tych, którzy do Lutczy mają nie-po-drodze, byłoby
nie wspomnieć o XV- wiecznym modrzewiowym, orientowanym kościele
p.w. Wniebowzięcia N.M.P. w tej miejscowości.




 
Pisana historia Lutczy kilka lat sobie liczy. :D 

W 1390 roku w Skokach król Polski Jagiełło pismem datowanym na 5 października oznajmia  Czadorowi z Potoka wolę przeniesienia tej miejscowości z prawa polskiego na magdeburskie.






 Jakże tu pominąć ten kościółek, 
skoro wspominał o nim już Jan Długosz, pisząc:
 Lyuthcza, villa habens parochilem ecclesiam 
in se ligneam, Sanctissimae Nativitati Virginis Mariae 
(Wieś Lutcza ma parafialny kościół z drewna, 
pod wezwaniem Narodzenia Najświętszej Dziewicy Maryi). 
I nie szkodzi nic, że zasłużony dziejopis machnął się był w wezwaniu.



Od kilku lat trwa tam doprawdy niezwykłe trudne i kosztowne przedsięwzięcie.
Wymiana fundamentów i podwalin!


Ponoć w latach 50-tych XX  wieku, kiedy postanowiono wybudować nowy kościół w Lutczy, we wsi wybuchła prawdziwa wojna pomiędzy zwolennikami starego i nowego kościoła. 

Był nawet bezbożny plan, żeby nowy (zresztą brzydki) postawić na miejscu starego! Tfu! 
 
Nawet kiedy już poświęcono inne miejsce pod świątynię
część wsi budowała nowe, druga ratowała stare.
:D
Niewątpliwie dzięki temu stary kościół przetrwał aż do remontu


A jest doprawdy, jak widzicie, co remontować i wymieniać.


Tata spróbował wyjąć ręką, (niczym Gustaw Jeleń wkręcający się do załogi Rudego 102),
z wyrzuconej na zewnątrz kompletnie spróchniałej belki starodawny, ciesielski, płaski gwóźdź, ale nie dał rady i jego wiara w prawdę ekranu ostatecznie legła w gruzach. 

W każdym razie ogromne brawa za inicjatywę, ciężką, pracochłonną dłubaninę i pieniądze na to!


Jest tu co pooglądać. Nawet na zewnątrz.


Stojące przed starymi kościołami takie odwieczne, kamienne chrzcielnice 
niezmiennie poruszają nasze serca i wyobraźnię.


Jak widać i gonty gdzieniegdzie są wymieniane.

Kiedy robimy trasę Łopuchowa-Kosztowa omijając Rzeszów, jedziemy m.in. przez Wielopole Skrzyńskie i Strzyżów,  Żyznów, Lutczę i Domaradz .
(Oraz kilka innych ciekawych miejscowości! :D) 

Musicie chyba przyznać, że dla Miłośnika Starożytności Krajowych trasa niemal wymarzona!
W każdym razie postępy prac remontowych będziemy śledzić niemal na bieżąco!


 Przy kościele prześliczna kamienna plebania. Dziś w prywatnych rękach.


Super miejsce do mieszkania, acz my, pewnie nieco inaczej zaaranżowalibyśmy przestrzeń i zewnętrzną elewację!


 A na pewno nie pozwolilibyśmy, żeby rdza zjadła do końca ten krzyż z kogutkiem, wieńczący zapewne niegdyś szczyt plebanijnego ganku!


 Dobra, jedziemy dalej.

A'propos tych "innych" miejscowości ... :D


Starczy w Żyznowie przed pałacem skręcić z głównej drogi i podjechać przez las z 5 kilometrów, żeby zobaczyć coś tak niezwykłego.



Drewnianą cerkiew grekokatolicką pw. Przeświętej Bogarodzicy w Bonarówce!



Aż do 1945 roku uchowała się ta rusińska wyspa pod samym Strzyżowem, otoczona zewsząd czysto polskim żywiołem.



W 1939 roku w Bonarówce mieszkało 1150 mieszkańców, z czego 1135 deklarowało, że są Ukraińcami, 5, że Polakami, 5 sami nie bardzo wiedziało kim są, ( to Polacy, używający na co dzień języka ukraińskiego)  i 5 Żydów.



Pierwsza cerkiew w Bonarówce została erygowana ok. 1460 r.
(Wspominaliśmy już kiedyś, przy okazji wpisu o Wiśniowej i Strzyżowie 
o bardzo zasłużonych dla tych terenów  Bonerach herbu Bonarowa, 
od których pochodzi nazwa tej miejscowości.)



Ta, która zachowała się do dziś i której odwiedzenie właśnie Wam polecamy powstała w 1630 r. wraz z parafią unicką w Bonarówce.




Przebudowano ją gruntownie po pożarze w 1841 roku.



 Można wejść do środka, gdzie do podziwiania są piękne polichromie.





Kiedyś klucz do cerkwi miała Pani Sołtys zaledwie dom wyżej cerkwi, ale teraz piastuje go Pan Kościelny kilka domów dalej.



Ponieważ jednak przy wtórze potężnych grzmotów przetoczyła się przez góry do Bonarówki czarna, brzuchata burza...



...z poczuciem silnego niedosytu postanowiliśmy wracać do domu i nie plątać się po wsi w coraz gęstszym deszczu.



A po drodze, z okna samochodu pstryknęliśmy w Bonarówce prawdziwe dziwactwo!


Widział kto kiedy u nas, w Galicji, starą chałupę z dachem o łamanej kalenicy???!!!


Bo my, aż do tej pory, nie!


Dziękując więc niezmiennie  
Sami-Wiecie-Komu 
za samą możliwość wzięcia udziału, 
w tej pełnej pikanterii 
i rozkosznie wieloznacznej,
ekscytującej
Przygodzie 
zwanej Życiem,


 żegnamy się z Wami, mając bardzo zdziwione miny.


Bywajcie w zdrowiu.





6 komentarzy:

  1. No i jak zawsze krajoznawczo ,historycznie. Nie ,nie jak zawsze doszedł dowód psychologiczny (całkiem ciekawy,no i uzasadniający potrzebę istnienia przemysłu browarniczego)
    Co do ,,ko ko" to może macie rację że sama fonia wzbogaca przeżycia związane z tym widowiskiem dając szanse wyobraźni :)
    Pozdrawiamy jak zawsze i życzymy abyście jak najszybciej już nie musieli wracać z tego bajkowego miejsca :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Same ciekawostki piszecie i piękności pokazujecie. Czytam z ogromnym zainteresowaniem. Tyle u nas w Polsce wspaniałości - w sumie to należy dziękować za wielokulturowość tych regionów.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakie piwo najbardziej lubicie?
    Bez motyli, świat by poszedł na marne, to jasne.
    Zachwyciły mnie okna i okienka cerkiewne.
    Ściskam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Niesamowita ta kora akacjowa. Tak jakby sama ze sobą walczyła. Super fotka

    OdpowiedzUsuń
  5. Zosiu,Januszu

    Przemysł, jak przemysł. Skoro piwo jest ponoć najstarszym napojem ludzkości, (po wodzie :D), starsze jest od każdego przemysłu! :D

    Swobodnie meandrujący strumień świadomości Tomasza Zimocha jest wartością samą w sobie! :D

    Tosiu

    Dzięki pokrewna i sąsiedzka Duszo! :D

    Madziu

    Jak piwo, to najlepiej domowe. Z własnej brzeczki, (lub ostatecznie brewkita), mocno chmielone i ciemne. :DDD

    Krzychu

    To naprawdę przepotężne, niespotykane drzewa. Ludzie mający hopla na punkcie starych drzew koniecznie muszą wpisać sobie Żyznów do notatników.

    Pozdrawiamy Was serdecznie. Dzięki za komentarze.

    OdpowiedzUsuń
  6. pierwsze ujęcie świata żywego jest fantastyczne. Pierwsze ujęcie zarówno pikselami, jak i literami :)
    A niewyjeżdżanie może niedługo się spełni :) trzymam kciuki, za takowe szczęście

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...