piątek, 27 stycznia 2012

Tragiczna historia księcia Danii w Rzeszowie. :D





Historia , bywa doprawdy zadziwiająca.
Philip Vandenberg w swojej kapitalnej, fascynującej biografii Nerona twierdzi, że naonczas haft był wyłączną domeną mężczyzn i jeżeli już haftowały kobiety, to zabierały się zań wyłącznie te najbardziej wyemancypowane.


Hm, naturalnie nie potrafimy zaprzeczyć Ekspertowi,
ale jakoś trudno nam uwierzyć, żeby silne emocje, które z pewnością targnęłyby większością współczesnych Panów,
gdyby w ogóle potrafiliby wystawić sobie
siebie
z tamborkiem, igłą i kolorowymi nićmi ,

miały wiele wspólnego z archetypowym entuzjazmem.

Zdarzają się też zabawne nieporozumienia. W dawnej Polszcze jeżeli ktoś mówił "suknie" miał na myśli przede wszystkim strój męski, podczas gdy "spodnie" były strojem damskim importowanym do nas z Turcji.

(Ku niewątpliwej czarnej rozpaczy co bardziej jurnych
i rubasznie zamaszystych, sarmackich "rębajłów". :D)

Wszystko to przebija jednak wielesetkrotnie
historia pewnego półdzikiego i napółstukniętego duńskiego wikinga o imieniu
Amleth, lub Ambales i przezwisku "Głupek" ,
zapisana około 1200 roku przez Saxo Gramatyka w jego "Vita Amlethi"
i zamieszczona w czwartej księdze "Gesta Danorum".

Najkrócej rzecz opisując ten to historyczny Amleth
wtrącił się był kiedyś do tradycyjnej, zwykłej w owych czasach "dyskusji dynastycznej"
i swoimi nieodpartymi argumentami sprawił, że jego stryjowi -władcy Jutlandii- Fengiemu odechciało się literalnie wszystkiego. Raz na zawsze.
Rządził potem Jutlandią ów Amleth (o przydomku "Głupek") długo
i może nawet szczęśliwie.

Nie od rzeczy będzie wspomnieć, że sposób argumentacji Amleth przejął właśnie od Stryja, który w podobny sposób "zagadał" na śmierć wcześniejszego władcę Jutlandii - swego brata - Orvendila, przejmując tym samym od niego obowiązki władcy i przechodnią rękę Władczyni - Geruth.

Przypomina Wam to coś? :D
Ano właśnie!

Cała ta banalna, typowa historyjka,
której schemat nie zmienił się ani o jotę od początku świata,
taką by, na wiek wieków, amen, pozostała, gdyby nie
William Shakespeare.

Wiluś,
każąc historycznemu "Głupkowi" plątać się
w obcisłych renesansowych rajtkach po scenie z książką,
wdzięczyć do czaszki błazna Yoricka
i gadać do zachrypnięcia wierszem przez blisko cztery godziny
stworzył był Postać,
która od kilku wieków porusza i zmusza widzów na całym świecie do myślenia.

Skąd Szekspirowski Hamlet u nas na blogu?

Cóż, jak widzicie na zamieszczonych w tym wpisie zdjęciach z dzisiejszego spaceru,
na Ogarzym Pogórzu jak zwykle nie dzieje się nic ciekawego...

...oprócz tego właśnie, że w niedzielę wybraliśmy się byli do rzeszowskiego
Teatru im. Wandy Siemaszkowej
na "Hamleta. Tragiczną historię księcia Danii." Williama Shakespeare'a
w reżyserii brytyjczyka Steve Livermore'a,
a tłumaczonego przez Joe Alexa,
(czyli Macieja Słomczyńskiego)

I tu pojawia się pierwszy zgrzyt.
Joe Alexa bardzo lubimy, ale jeśli idzie o Szekspira (a zwłaszcza Hamleta) to my niezmiennie kochamy się w rytmie fraz podanym 150 lat wcześniej przez Józefa Paszkowskiego (ewentualnie Leona Ulricha) i wcale nie było nam łatwo "wskoczyć" tak od razu w treść sztuki, mimo, że ją dość dobrze znamy, a Monolog Hamleta wypisany flamastrem na drzwiach ubikacji
od lat pomaga nam w trudnych chwilach koncentrować się na istocie egzystencji. :D

Nie ma jednak tak doskonałych dramatów i tak doskonałych przekładów, których nie można byłoby "naprawić". Usłyszeliśmy wiele "sqrwień", "qrw", i ich synów ze sceny. A co!

Cóż, nigdy nie jest trudno "malkontencić" i wytykać to, co nam się wydaje ułomnościami, a skoro przedstawienie na kolana nas nie powaliło, będziemy się bardzo trzymać w ryzach, by o wszystkich niedoróbkach nie pisać :DDD. Poużywamy sobie tylko trochę :DDD

Już sama kreacja Hamleta była naszym zdaniem byle jaka i pretensjonalna, a skopania Monologu nie ma nawet co komentować.

Poza tym w oniemieniu słuchaliśmy Dworzanina z kluchami w gębie, a powalił nas pewien Mówiący Kloc Drewna w całkiem ważnej roli!!!

Scena batalistyczna, czyli arcydługi pojedynek Hamleta z Laertesem była przezabawna!
( W swej dość absurdalnej amatorszczyźnie.)



Znakomita scenografiaKrzysztofa Szczęsnego i po trzykroć ZNAKOMITA rola Poloniusza - kreowana przez Marka Kępińskiego, solidna praca całego zespołu i stosunkowo mało sypnięć, sprawiają, że mimo zastrzeżeń, bawiliśmy się znakomicie!



Co ciekawe, jak donoszą znajome rzeszowskie "wiewiórki", Pan Kępiński miał nie występować w obsadzie tego spektaklu i znalazł się w niej w ostatniej chwili.
Na całe szczęście!

Ogromne brawa dla Ofelii - Małgorzaty Pruchnik w scenie szaleństwa.
Uczciwie przemyślane i przepracowane.

A na koniec refleksja natury ogólnej,
ale też zrodzona na spektaklu, a dokładniej w jego antraktach.

Ależ niektórzy ludzie mają niezwykłe wyobrażenia o elegancji!
:DDDD

Trzymajcie się ciepło!

26 komentarzy:

  1. Ja chcę zobaczyć ten monolog flamastrem pisany....:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też:-))) Sto lat nie byłam w teatrze. Jakoś tak czasu mało...

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki za tę recenzję - ubawiłam się!
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  4. Węszynosie,
    a tak się prosimy o odwiedziny w Łopuchowej, gdzie można dać ulgę wątpiom czytając monolog tego biednego księcia-poety. Spiesz się, bo mamy mocne postanowienie, by to sprzedać i oby się udało! czekam!y!!!

    Asiu i Wojtku
    Mamy swoje acz nieodosobnione zdanie o rzeszowskim teatrze, ale i tak uważamy, że warto pójść do prowincjonalnego teatru niż do żadnego. Zywe słowo inaczej gada. Aczkolwiek zawsze, jak naszemu teatrowi dajemy kolejną szansę, to potem dajemy mu chwilę luzu....

    Magodo,
    Mimo mankamentów i tak warto Szekspira na żywo usłyszeć ze sceny.


    Dzięki, że zawitaliście do nas, pozdrawiamy to mroźno to gorąco.

    OdpowiedzUsuń
  5. Warto było by obejrzeć tę sztukę z racji samej recenzji :-) Solidnie się ubawiłam.
    Pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak nie dzieje się nic ciekawego, piękną scenografię Wam zima ustawiła. A to teraz taki "Trynd" we sztuce, im więcej "sqrwień" i amatorskich wyczynów tym lepiej. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Po pierwsze "rubasznie zamaszysty" - to hasło, które sobie powiesimy nad piecem na ekogroszek! (Czy możemy? Prosimy, prosimy!)

    Po drugie nie ma takiego dnia, którego nie da się poprawić tekstem z Pogórza - fotomyślniki ge-nial-ne. Lektura-czysta przyjemność.

    OdpowiedzUsuń
  8. MariaPar

    Niezwykle nam miło. Dzięki.

    Zawrócony

    Od kiedy wreszcie uczciwy mrozik ścisnął Pogórze, Pani Zima prezentuje się rzeczywiście z najpiękniejszej swojej strony!
    Co do "tryndu" we współczesnej Sztuce, to mamy szczerą nadzieję, że szybko szczeźnie w niesławie.

    ZiŁ

    :D Warto było napisać ten post, żeby otrzymać od Was TAAKI komentarz! :DDDD

    Oczywiście, że możecie! Szekspir sporo skorzystał na "przyswajaniu sobie" cudzych tekstów. :D

    Pozdrowienia serdeczne!

    OdpowiedzUsuń
  9. Pamiętam rzeszowski teatr z LO. Antygona Sofoklesa na małej scenie. Chwała profesorce, która nas zabrała. A dziś to chyba trzeba Misia zacytować... Dobrze, że teatr TV reanimowano.

    OdpowiedzUsuń
  10. Monolog flamastrem pisany ja osobistycznie poprawialam na dzień moich 18. urodzin! Ja!!! Ale co do sztuki, to rzeczywiście monolog skopany. W ogóle jakoś mnie nie porwalo.
    Jak dla mnie to Malgorzata Pruchnik byla najpiękniej grającą i śpiewającą aktorką. Ale ja się tam nie znam na teatrze. Myślalam tylko, że reżyser zrobi to ambitniej. Jak na Hamleta przystalo...a tych brzydkich slów za dużo po prostu. Chociaż, Grabaż nam się podobal... My takie prostaki są, he he he.

    OdpowiedzUsuń
  11. Krzyśku
    Teatr to magiczne miejsce, dobrze, że mamy taki przybytek w Rzeszowie, nawet jeśli czegoś mu brakuje...
    "Antygona" na żywo musiała być mocnym przeżyciem.

    "Teatr TV" był i jest przedsięwzięciem genialnym! Niespotykanym w świecie!

    Maja

    Cieszy nas, że masz podobne odczucia, co do spektaklu. Słyszeliśmy, że na zaczepki Grabarza ktoś z sali odpowiedział i ugotował aktorów. Mieliście dodatkowe atrakcje :DDDD

    Od reżysera z doświadczeniem jedynie w kręceniu filmów reklamowych nie można było zbyt wiele oczekiwać. Widać czytanie Wilusia po angielsku nie wystarcza.

    Dzięki za odwiedziny i komentarze,
    Pozdrawiamy serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  12. Przepraszam, przeczytałam cały post od deski do deski, jestem zachwycona zdjęciami spacerowymi, ale spokoju mi nie daje najbardziej jedna sprawa:
    Jak wygląda Monolog na drzwiach kibla i skąd on się tam wziął ? :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Bayoo

    Witaj! Miło nam Cię u siebie gościć. Nie masz za co przepraszać.
    Monolog Hamleta na drzwiach wygląda zupełnie,jak drzwi zabazgrane z jednej strony Monologiem Hamleta. :DDDDDDD
    To nasz autorski pomysł i wykonanie.
    My, kontemplujemy Go w ciszy, ale nie wiedzieć czemu niektórzy nasi Goście odczytując Go na głos zaśmiewają się przy tym do łez.

    Pozdrawiamy serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  14. A o tej elegancji więcej może :) Takam plotkara,he ....

    OdpowiedzUsuń
  15. Joasxa

    elegancja była właśnie prze-roz-ma-i-ta. Od elegancji po błyszczące niemiłosiernie łaszki, dżins w karkołomnych kombinacjach, adidasy czy mocno za ciasne i za krótkie mini w połączeniu z koronkowymi rajstopami powabnie podkreślającymi i wyolbrzymiającymi obłość nóg. Można by pisać dużo o kratkach, czy śmiesznych kolażach rzucików, heh.
    Normalnie to nam to "rybka", ale w teatrze to obraz gustu - w końcu dzień po premierze każdy chyba myślał, w co się opakować.


    Dawno Cię nie było, cieszymy się, że dałaś znak.

    Pzdr.

    OdpowiedzUsuń
  16. nie każdy powinien mierzyć się z Hamletem ! Myślałam ,ze to powszechnie wiadomo..no cóż..idzie mróż!! i zamrozi może te nieszcęsne wspomnienie :)) A o hafcie w męski rękach się zadumałam..a więc delikatne rączki panowie mieć musieli :))?...Piękne zdjęcia ze spaceru..u mnie poniedziałek rano - Białystok - 15 C :) Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  17. Hm, jeśli mierzyć "maczyzm" cierpliwymi godzinami nad tamborkiem, to niech będzie, że haft był, jest i będzie zajęciem bardzo męskim :DDDDDDDDDDDDD Ale gdzie ci mężczyźni? :DDDDDDDDDDDDD

    OdpowiedzUsuń
  18. Mona

    A może właśnie każdy powinien się zmierzyć? Po to choćby, żeby zdać sobie sprawę ze swoich niedostatków? Kto wie? Wspomnienia nie są takie najgorsiejsze!

    Mówisz, że Panowie musieli mieć delikatne rączki? Pewnie tak. Jak zegarmistrze. :D Zresztą to w ogóle dziwne czasy były z naszego punktu widzenia.

    Kasia
    No jak, "gdzie Ci mężczyźni"? TO CIĄGLE MY! Ci sami od epoki kamienia gładzonego, z coraz większym, trudem przedzierający się przez sfeminizowany świat! :D

    Dzięki Dziewczyny!

    OdpowiedzUsuń
  19. Od zawsze podejrzewałam,że lepiej by się działo gdyby niektórzy na haftowaniu poprzestali.
    Wobec mających nastąpić wydarzeń informacja o waszej skłonności do bazgrania po drzwiach niepokoi mnie nieco....
    Ale kryminały pisał niezłe.
    U mnie nie ma śniegu, katastrofa... więcej będzie w mailu,
    Łucja

    OdpowiedzUsuń
  20. Łucjo

    Trzeba było powiedzieć, że sobie nie życzysz, ZANIM kupiliśmy zestaw kolorowych flamastrów i wybrali zestaw cytatów!
    Nie przejmuj się! Na pewno się ucieszysz!

    Musimy jednak przyznać, że masz Dziewczyno odwagę! MY gdybyśmy mieli zaprosić siebie do swojego Domu, pewnie jednak byśmy się nie zdecydowali. :D

    Zasyłamy wyrazy współczucia!

    Czekamy na więcej śniegu w mailu. :D

    Pzdr.

    OdpowiedzUsuń
  21. Wysłałam maila ale wrócił jak bumerang. Jeśli u Was go nie było i nie ma, powiadomcie proszę kogo trzeba. Ł

    OdpowiedzUsuń
  22. He he, wspominki ze studyów mi się obudziły. A idźta spać z powrotem!
    Super narracja "obok obrazu"!
    Człowiek (ja) się uweselił i od razu cieplej!
    Tylko nie mogę zrozumieć na co się odważyła Łucja? Wybiera się do Waszej łazienki? A toć wszyscy się tam wybierają!
    Serdeczne uściski!

    OdpowiedzUsuń
  23. Magdo!
    Mamy nadzieję, że obudziliśmy fajne wspomnienia. Bardzo nam było miło Cię uweselić i ogrzać! Cała przyjemność po naszej stronie.

    A Łucja wykazała się odwagą, zapraszając NAS, dzikich ludzi z Pogórza, piszących po ścianach i robiących różne inne głupie rzeczy Do SIEBIE!!! Będziemy się bawić na urodzinach Zosi!

    Dodamy, że Łucja w dodatku nie jest pierwsza! Na realizację czeka też zaproszenie do Anety "robiącej to, co lubi - meble i nie tylko".

    Taki krok wymaga hartu ducha!

    Chyba faktycznie będziemy się rewanżować darmowymi biletami do naszego wucecika, skoro okazał się tak atrakcyjny turystycznie.

    Cium serdeczne!



    Gorące uściski ślemy i pakujemy się do Stadniny pod Skałką

    OdpowiedzUsuń
  24. Fajnie się czytało - 2 razy, bo przecudnej urody zdjęcia mnie dekoncentrowały.
    Zostałam zawstydzona, ostatnio byłam w teatrze jakieś 10 lat temu. Na swoje usprawiedliwienie mam tylko to, że wolę czytać, niż oglądać. To samo odnosi się do filmów. Ostatnio poszłam z duchem postępu - przekonałam się do audiobooków, mogę więc coś robić i "czytać". Fascynuje mnie to 2w1 oszczędzające wydatnie czas.

    OdpowiedzUsuń
  25. Ooooo! To będzie o czym pisać!
    Jak sobie zaczynam wyobrażać taką kompaniję, to ho ho i jeszcze trochę!
    Odległość między Waszymi domami na szczęście nie taka okrutna.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  26. "gooocha"

    Jesteś przemiła. Dzięki za komplement. O audiobookach słyszeliśmy już z kilku ust dużo dobrego. My też wolimy czytać, ale usłyszenia Szekspira ze Sceny nie mogliśmy sobie darować. :D

    Madzia

    Było zaprawdę niesamowicie! Post w drodze. Też szczerze żałujemy, że ta odległość jest aż tak duża. Hmmm, a może da się coś z tym kiedyś zrobić? :D

    Pozdrawiamy serdecznie

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...