wtorek, 7 lutego 2012

Brzoskwiniowe pastwiska pod Skałką...









Zapewne większość z Was - czytujących nasz blog wie,
że jakiś czas temu Prezes Cyprian został zupełnie niespodziewanie
zaproszony na
Dziecięce Przyjęcie Urodzinowe do 6-ścio letniej Zosi ze
Stadniny Pod Skałką.


Ponieważ mamy ogromną słabość do Wariatów
( a zwłaszcza, Wariatów-Koniarzy :D )
być może, że przez poczucie jakiejś wariackiej solidarności :D,
bez najmniejszego nawet zastanowienia ubiegłego czwartku spakowaliśmy się i,
nie bacząc na mróz,
pojechaliśmy do podkrakowskiej Brzoskwini.

I słuchajcie!
Prezes przestał się tam wreszcie bać KONI!
Co jest spełnieniem naszych marzeń i w tym upatrujemy jedną z największych PREMII
tej nieco szalonej wyprawy!

Ale jak się rzekło, to tylko jeden z BONUSÓW.

Skałka.
Wywieźliśmy z sobą tyle nowych, niezwykłych doświadczeń,
że aż nie bardzo wiemy o czym pisać. :D
Możliwe zatem, że ten wpis będzie cokolwiek chaotyczny.

I widok ze Skałki,
gdzie mimo mrozu zaprowadziła nas pierwszego dnia niezmordowana Zosia,
wraz z Mamą, Bezą i Kotem.

Nieczęsto nam się zdarza,
żebyśmy mogli interesująco, niekoniecznie się we wszystkim ze sobą zgadzając,
przegadać z Kimś pełne trzy dni dni i sporą część nocy pomiędzy,
jak u Łucji i Krzyśka. :D

BEZA.
Dzięki Bogu, nie było większych spięć między Nią, a naszymi sukami, które na spacerze miały, rzecz jasna, za dużo ziemi do galopowania, by znaleźć czas na pozowanie.

Gadaliśmy o wszystkim!
Od pomysłów na Życie, przez hodowlę Zwierząt, książki, pisanie, zainteresowania,
po Piwnicę pod Baranami i inne krakowskie bajki i legendy ! :DDDD
Niesamowite!

Prezes szuka na Skałce skamieniałych amonitów i ich odcisków.

Bawił się z Zosią BEZ PRZERWY świetnie
i bez poważniejszych scysji!
Dzieci zatem "zgrały się" podobnie jak ich Rodzice i tematów do rozmów a fabuł do zabaw
im nie brakowało :D.

Amonitów Dzieciaki tym razem nie znalazły, więc pokazujemy te leżące u naszych
Gospodarzy w ogródku.

Cóż, jedni mają szczęście, a inni muzea :DDDDD

Gdzie indziej też na ten przykład Ludzie płacą niemałe pieniądze za takie skalniaczki,
które na Skałce rosną sobie naturalnie! :D

Takie to dobrodziejstwo Jury.

Na całym zaś, ogromnym pastwisku co kawałek rosną potężne, piękne krzewy żarnowca, miło ożywiając zimowo surowe przestrzenie "brzoskwiniowych" włości.

Zimowe wejście na Skałkę, wcale nie było najłatwiejszą rzeczą dla Prezesa!
(Zosia tymczasem skakała jak kozica!)

Ale się udało!
Mróz dawał popalić, bardzo zatem nasze łazęgostwo ograniczył.
Od czego jednak kominek w salonie!

Mieliśmy ogromną Przyjemność poznać kilka niezwykle sympatycznych, interesujących
i o otwartych głowach Osób, które w tym miejscu
SERDECZNIE POZDRAWIAMY!!!!
Dzięki!!!


Wracając do Skałkowych Gości, z którymi nas los zetknął,
dziś właśnie uświadomiliśmy sobie i przypomnieliśmy pewną dość dziwną rzecz,
w pewien sposób łączącą się z jedną z poznanych Par.

Otóż z miesiąc, czy może dwa miesiące temu Tato wstał rano bardzo zadowolony, bo przed samym obudzeniem śniło mu się, że jest w jakimś prywatnym mieszkaniu, gdzie gra
Kwartet Jorgi.

Sen - rewelacja! :D

Niewiele szczegółów Tato zapamiętał z niego, ale utkwiło mu w głowie na przykład, że przed Maciejem Rychłym płonęła dużym płomieniem w tym śnie, jakby mosiężna lampka-kaganek, na której, w pewnym momencie, odłożywszy dotychczasowy instrument i nie gasząc płomienia Artysta zaczął grać, jak na jakiejś okarynie. :D

Sen, jak sen. Fajny, ale pewnie w końcu zostałby zupełnie zapomniany,
gdybyśmy nie poznali pod Skałką
Moniki i Przemka !!!

Kompletnie i bardzo pozytywnie zwariowanych Ludzi, tancerzy ludowych, animatorów kultury wręcz tryskających niesamowitą, konstruktywną energią i humorem,
którzy przenieśli do siebie drewnianą góralską chałupę, prowadzą wesela i w ogóle och! i ach!
Zajrzyjcie na Ich stronę, podlinkowaną wyżej.

Słowem, reklamowalibyśmy Ich nawet,
gdyby w pewnym momencie nie zaprosili nas do siebie, do Tenczynka
na Noc Kupały, sobótkowe ognie i pienia biało odzianych dziewic
(zgodzimy się nawet na "umowne" dziewice)...

...gdzie ma zagrać...
TA-DAM! -
zgadliście!

KWARTET JORGI!
:DDDD

Na domiar wszystkiego - w blasku pochodni...

Że też, cholera, nie mogły się przyśnić numery Lotka!
:D

Generalnie najdziwniejsze w sumie było to,
że niemal przy samym Krakowie zasięg telefonów mieliśmy znacznie gorszy niż na naszym osobistym Końcu Świata! :DDD
Podkrakowska wieś zresztą jest dla nas czystą egzotyką! Zupełnie inna od pogórzańskiej
i kropka.

Wybraliśmy się też, mimo mrozu, do pobliskiego Krakowa,
gdzie Tata dłuugo nie mógł zrozumieć, czemu, co chwilę,
uśmiechając się miło, jacyś turyści ,
pstrykali mu zdjęcia! :D

Mimo ekstrawagancji metropolii, jakoś gryzł się Taty imaż z anturażem :DDDDDDD

Sytuację wyjaśniła dopiero grupa Rosjan, gdzie jeden z Panów
w pięknej sobolowej czapie wyraźnie poruszony
przyjrzał się najpierw psom, potem Tacie,
i zapytał, jak swojego :

- Izwienitie pażałsta!
Wy ochotnik? Skażytie mnie gdie ja magu najti zdies ochotniczyj magazin!

:DDDD

Niestety, Tato nie miał pojęcia.

Podczas, gdy Tata z psami plątał się po starym Mieście, robiąc za Dzikiego Człowieka z Północy
i coś na kształt nieciekawej zimowej atrakcji Krakowa,
Prezes najpierw rozbijał się tramwajami (stąd rozłąka z Tatą),
a potem zaciągnął Mamę do Baru Mlecznego na Grodzkiej.

Tam, prócz nostalgię wywołującej atmosfery, są , jak być może wiecie, wiszące na ścianach
m.in. zdjęcia klientów.
Prezes, wcinając pierogi, zerknął był na takie jedno, na którym widniał wyjątkowo okazały, ubrany na biało duchowny i przestając jeść powiedział głośno:

"Popatrz Mamo! Pan Bóg tu jadł!"

Mama, kilku klientów i chyba sam Pan Bóg cudem uniknęli udławienia się.

Kiedy dotarliśmy pod Wawel, Żaba była pod ogromnym wrażeniem Jego potęgi.

- Popatrz Synku jaki Zamek! Tu mieszkali Królowie Polski!
A Synek podniósłszy olśnione, chabrowe oczęta zawołał z entuzjazmem:
- Noooo! Wielki, jak stodoła!

Ot, wiejskie dziecko! :D

Cały czas jednak nie możemy się nacieszyć tym,
że Cyprian przełamał wreszcie swój lęk przed
Wielkim Zwierzęciem!

Jadąc pod Skałkę mieliśmy nieśmiałą, wątłą nadzieję,
że być może, uda się któregoś konika osiodłać...

...i gdy Tato wsiądzie, namówić Żabę,
żeby dała się posadzić przed nim.

Nie chodziło nam o jazdę jako taką, tylko sam fakt posadzenia Synka na koniu.

Nie doszło to do skutku, jako że Święta Ziemia do złudzenia
przypominała konsystencją
uzbrojony beton, co jest niebezpieczne dla końskich kopyt.

Ale i tak, jak widzicie na zdjęciach, główny cel został osiągnięty!

Niewątpliwie zawdzięczamy to łagodności tutejszych koni.

Eureki, Dakoty i Odysa.

Zatem Łucjo, Krzyśku, Zosiu, Aniu
dzięki wielkie i serdeczne!
Także i za to, że najazd Hunów znieśliście bohatersko, cierpiąc po cichu, a stoickim spokojem kwitując poczynione szkody :DDD
Będzie nam miło gościć Was u siebie!

Cium wszystkim.

Wbrew wszystkim malkontentom mogliśmy namacalnie, naocznie, organoleptycznie
i w ogóle sensualnie i intelektualnie sprawdzić i udowodnić,
że internet wcale nie musi być narzędziem alienacji. :D

26 komentarzy:

  1. Piękna wyprawa a Prezes (widać po oczkach) łykną koniarskiego bakcyla :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No fakt, jak stodoła wielki ten Wawel :))))))) zdjęcia nakręciły mnie na wędrówki po skałkach, niech się tylko ten mróz skończy spakuję plecak i wyruszam, byle dalej od miasta. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. piękna wyprawa a Prezes jak zwykle wymiata!
    Jurę lubię o każdej porze roku, ciesze się ,że Wy też:)

    OdpowiedzUsuń
  4. No proszę Was...umarłam z zazdrości. We wszystkim. haha. Skałki cudne, konie marzenie, nowi znajomi...ach....wycieczka do Wielkiej Stodoły zajebista. Zdjęcia Taty...normalnie...padłam. A Dominika trochę zazdrosna...o Prezesa ;) Normalnie...lejecie miód na moje zaściankowe zamknięcie w szarości wiejskiego dnia codziennego...

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie da się Was czytać na poważnie :DDDDD Z ogarami na Krakowskim Rynku:DDDDDDDDDD "Pan Bóg tu jadł!" :DDDDDDDDDDDDDD Tak,Syn w przyszłości wpadnie w konie jak sławna śliwka w kompot :)Zawiozłam Córkę po raz pierwszy na konie ,gdy miała 9 lat.W międzyczasie balet,szkoła muzyczna,teatr,oazy....Wszystko odpadło,zostały konie.Teraz w ferie,w mrozy takie wstaje rano ,do pobliskiej stajni,za parobka :),pojeździć trochę.I oczywiście składa na konia.A jak kupi ,zaprosimy Cypriana na lonżę ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. To się musiało udać!
    Niesamowite, że można tak się słowami dotykać, próbować, smakować inność Innego. Aż zrobi się cieplutko i blisko i żadne realne odległości nie stanowią już przeszkody.
    Super!
    Bez internetu byście się nie poznali.
    Tata w Krakowie - widok bezcenny!
    Wiosenna jazda Prezesa już umówiona?
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  7. Z zachwytem przeczytałam Waszą opowieść, to pięknie spotkać się z ludźmi poznanymi w internecie i odkryć, że nadaje się na tych samych falach, nie tylko słowem pisanym w postach czy komentarzach, ale w rzeczywistości też, taka znajomość może wspaniale procentować na przyszłość; Tata bardzo oryginalnie prezentuje się na krakowskim rynku, jak prawdziwy traper z tundry, nie dziwię się, że wzbudzał zainteresowanie. A pieski bez pelerynek chodzą? w czwartek był spory mróz, nie marzły? pozdrawiam serdecznie.
    A gdzie wymiotło śnieg spod Skałki?

    OdpowiedzUsuń
  8. No nie wiem czy to rozsądne tak tym końskim bakcylem zarażać... w każdym razie: zawsze, gdy odkuwam końskie łajno przymarzłe do gruntu przy -20 stopniach, żeby je wywieźć myślę sobie, że są ludzie, którzy zbierają znaczki - i też mają z tego frajdę że hej!

    A ogólnie: pozdrawiam serdecznie. Moje konie też łagodne. A co..?

    OdpowiedzUsuń
  9. No to macie jak w banku czerwcowe koni siodłanie, gdy na podziwianie dziewic z bliska zjedziecie pod Kraków. Choć wszystkim wiadomo, że nie ma ich pod Grodem Kraka od czasów zamierzchłych, nawet smok wawelski zeżarłszy ostatnią bardzo chudą, z głodu dał się skusić na faszerowanego siarką barana.
    Bardzo miło czytać, że da się z nami wytrzymać i tu dodać muszę, że i goście spod Rzeszowa nie rozczarowali. Okazuje się, że nikt za nich bloga nie pisze, dowcip i otarte głowy do nich faktycznie należą.
    U siebie wkrótce zamieszczę kilka zdjęć uzupełniających. Teraz wydaje mi się jakbym znała Was bardzo długo :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Tyle się działo, że nie wiadomo, co komentować, hehe.. :-) Brawa dla Prezesa! Co za amonit! Co tu zrobić, aby mieć jednocześnie i szczęście i muzeum? :-D

    OdpowiedzUsuń
  11. Zosiu, Januszu

    Mamy nadzieję, że tak będzie, bo Konie to jedne z najpiękniejszych stworzeń na naszej Ziemi, a obcowanie z Pięknem czasem sprawia, że ludzie staja się lepsi. A o to chyba w sumie chodzi! :D

    Zawrócony

    Fajnie, choć raz zainspirować kogoś, kto sam jest inspirujący! Tylko trzymaj się ściany!

    OLQA

    Jeżeli Ty, Niekwestionowany Ogólnopolski Ekspert od wymiatających dzieciaków tak twierdzisz, to z pewnością masz Rację!

    Węszynosko

    Jesteś Kochana i dzięki temu u Ciebie jest Najfajniej! :DDDDD W zaściankach czujemy się jak u siebie w domu. Dominikę uspokój! :DDDD W końcu mieszkamy zaledwie dwa kroki od siebie i jeszcze nie raz będzie okazja posiedzieć długo w noc! :D

    joasxa

    Dzięki ogromne za zaproszenie! Tylko, czy Cyprian będzie chciał biegać na lonży? :DDDD

    Madzia

    Internetowe znajomości w tzw. "realu", to w ogóle ciekawa kwestia. Mieliśmy przyjemność poznać swego czasu osobiście Anetę - Autorkę bloga "Robię to co lubię. Meble i ..." i wydaje się nam, że pewnych rzeczy nie sposób udawać. Nawet w internecie!

    Mario z P.P.

    Ogary w pelerynkach ?!! :DDDD Dobre! Śnieżek zaczął posypywać, kiedy wyjeżdżaliśmy. Gdzie się podział wcześniejszy - nie wiemy, ale raczej wątpimy, żeby go Gospodarze zamietli z okazji naszego przyjazdu! :D

    Jacku

    Niektórzy twierdzą, że fajne rzeczy osiągnięte bez wysiłku, są, tak naprawdę, warte jeszcze mniej, niż to zmarznięte końskie łajno! :D Również serdecznie pozdrawiamy!

    Łucja

    :DDDDDD Masz "ZDJĘCIA UZUPEŁNIAJĄCE"?!!!!!!! I chcesz je opublikować???!!!!
    Matko Święta! Ty to wiesz, jak człowieka przyprawić o bezsenność!!! :DDD
    Co do "dziewic", to mocno nas uspokoiłaś, bo już się obawialiśmy, że jak jedna zachoruje, to druga sama nie będzie chciała pójść. :D

    Riannon

    Heh, to Ty nam odpowiedz, w końcu należysz do nielicznych, którzy mają i jedno i drugie!

    Dzięki za odwiedziny i komentarze!
    Pzdr.

    OdpowiedzUsuń
  12. Wyprawa udana i edukacyjna. A "zbaratanie" się z końmi, na pewno ma niezwykłe znaczenie terapeutyczne. Tata faktycznie oryginalnie prezentuje się na rynku krakowskim.

    OdpowiedzUsuń
  13. o rany! zazdraszczam spotkania! Rado, fantastyczny 'imidż' na wycieczce miałeś :))) To ja już nic nie napiszę, bo mnie w gardle ścisnęło, a właściwie ominęło :(
    Prezesowi gratuluję przełamania strachu i dalszych sukcesów w ujeżdżaniu koni i innych dino oraz zwierząt mu życzę :)))

    OdpowiedzUsuń
  14. Szacunek, że Wam się chce. Chyba tak jak mi się nie chce... Cóż może jutro

    OdpowiedzUsuń
  15. Antonina

    Jesteś bardzo oględna w ocenianiu Taty! :D Dzięki.

    Aneto

    Przyjdzie czas, że sama będziesz mogła docenić "uroki" goszczenia u siebie! :D Już możesz zacząć się bać!

    Krzyśku

    Tobie się nie chce? :DDD E,tam kokietujesz! :D

    Pozdrawiamy serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  16. Świetne zdjęcia i świetna historia. A Cyprian w królewskim grodzie.... równy wojewodzie :)
    Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  17. Och pięknie, pięknie, żałuję jednego, że nas tak zaćmiło, przecież byliście rzut beretem od nas, można było ukraść Was na jeden dzień Łucji i Zosi, żałuję bardzo, ale myślę, że jeszcze nadarzy sie okazja. Wizyta przecudna, bardzo sie cieszę, że Prezes zaprzyjaźnił się z końmi, a tak na ucho Wam powiem, że ja też się troche boje koni, mimo, że moja córa spędzała każdą wolną chwilę w stajni. Tata w Krakowie, rzeczywiście niezwykłe zjawisko, nie wiem, czy nie przebił Piotra Skrzyneckiego. Ja też uważam, że internet łączy ludzi, szczególnie zaświrowanych, bo gdzie by oni się spotkali, o ile mi wiadomo, nie ma żadnych zlotów ludzi zaświrowanych, a może to byłby jakis pomysł :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Teksty Waszego synka są bezbłędne. Czytając o barze mlecznym przypomniała mi się pewna historia. Kiedyś znajoma mieszkająca w Ostródzie przyjechała z synkiem do Olsztyna i poszli do słynnego olsztyńskiego Koktailbaru, synek zamówił ogromną porcję lodów z bitą śmietaną i zajadając je smakowicie, z całą umazaną buzią wyparował na cały, pełny ludzi bar: "Mamo, a u nas w POLSCE, to takich nie ma!" Śmiechu było co nie miara ;-)

    Też uważam, że internet nie sprzyja alienacji, oczywiście pod warunkiem, że internauta zawsze woli wybrać spotkanie z żywym człowiekiem, niż pozostanie przed ekranem komputera. Wy tak właśnie zrobiliście, gratuluję tak trafionych, nowo zawartych znajomości!

    OdpowiedzUsuń
  19. Mateusz
    faktycznie, jakoś tak bez kompleksów Cyprian na ten Wawel spoglądał i oby Mu to zostało. :DDD

    Fajnie, że się zdjęcia podobają.

    Jola
    Teraz masz na głowie koźlaki niemowlaki, jeszcze przyjdzie czas na spotkanie. Wciąż mieszkamy niedaleko siebie :D
    A zlot ześwirowanych blogerów to niezła myśl, która już nam rok temu zaświtała w głowie. Najgorsze, że ześwirowani nie zawsze mają z kim zostawić swoje STADA :DDDDD

    Wonne Wzgórza
    Świetna anegdota!!!
    Z Internetem rację masz - grunt, żeby do świata i ludzi zbliżał zamiast zastępować.

    Dzięki za komentarze.
    Ślemy pozdrowienia z pogórzańskich zasp.

    OdpowiedzUsuń
  20. Bar na Grodzkiej???? To Pan Bóg tam jadł? a ja tyle razy jadła i nie wiedziała :-). Wiem, wiem... tyleście opisali a ja o barze wyskakuję :-) :-)
    Jak już Prezes z Końmi za pan brat to na hucuły go na hucuły :-) pozdrowienia i serdeczności

    OdpowiedzUsuń
  21. Nasza Polano,
    no nie wytrzymam, a co hucuł ma wspólnego z koniem!??
    Odpowiem:
    przodka, choć według mnie to nawet tyłka nie ma wspólnego.

    OdpowiedzUsuń
  22. Cudna opowiesć!
    I dla takich własnie Spotkań warto jechac... gdzieś tam, nawet na koniec świata, aby móc choć te kilka chwil przegadać i ponadawać na tych samych falach!

    A Prezes stanął znów na wysokości zadania!
    Ech, konie, skałki, brzoskwiniowa farma... i ta Zosia!
    Niezwykle romantycznie się zapowiada!

    A sam Prezes nie odurzony?

    Mamo, fantastyczny facet rośnie!

    Tata, też godnie zaprezentował rodzinę pod Wawelem. Następnym razem proponuje wjazd obu panów na wierzchowcu!
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  23. I to jest właśnie niesamowite, że takie piękne chwile się w życiu zdarzają :)
    Szkoda, że nie wiedziałam, że robisz za atrakcję na rynku, bo cały luty w Krakowie jestem - za piątaka strzeliłabym sobie pamiąkową fotkę z taką "turystyczną atrakcją" :D:D:D

    OdpowiedzUsuń
  24. naszapolano

    Nie tylko Ciebie zaskoczyło odkrycie Prezesa! :DDD

    Łucja

    Kochana! Nie irytuj się! :D Niewątpliwie Nasza Polana pisząc "Na Hucuły!" chciała wysłać Prezesa na Huculszczyznę! :D Tam, gdzie "...szum Prutu, Czeremoszu Hucułom przygrywa..." :D
    Pewnie i tam kiedyś trafimy. Blisko mamy.

    Amelia

    Dzięki.
    Ciekawe, kiedy ostatnio wierzchowe konie tupały po krakowskim Rynku?!

    gooocha

    Jasny gwint! Że też nie wpadliśmy na to, iż możemy wrócić bogaci! :DDDD

    Pozdrawiamy serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  25. Prezes tryska energią !
    Wam kochani zazdroszczę przepięknych widoków i sympatycznego towarzystwa.
    Pozdrawiam weekendowo

    OdpowiedzUsuń
  26. Maria Par

    Całe szczęście, że Prezes i nam trochę ładuje akumulatory, bo byśmy mogli nie nadążyć za nim :DDDD

    A towarzystwo na tyle przednie, że fakt, jest czego zazdrościć :D.

    Dzięki, że wpadłaś do nas.
    Pzdr.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...