Qrcze na grilu!
Wybraliśmy się do Kosztowej na całe 10 dni! Mama miała tyyyle rzeczy do zrobienia w Kosztowej na zewnątrz , i co ?! No i zrobiła, choć nawet śnieżkiem posypywało, wiało wietrzysko i było zimno, a Mama wyjątkowo ciepłolubna!
( Aaaaa ! "Przemocz" - to taki siąpiący nieprzyjemnie, wyjątkowo wkurzający deszczyk! :D
Jedną z Jego ciekawszych właściwości jest to, że jeżeli przeklina się go odpowiednio długo, zmienia się w drobniuteńki, ale jeszcze bardziej wkurzający gradzik. :D)
Tata się nie martwił, bo i tak większość roboty ma do zrobienia w środku. Cyprian, jak zobaczył Tatę w stroju roboczym, momentalnie rozszyfrował go jako "Potwora z Głębu!" :D W każdym razie robota wrzała cały czas i sporo zostało zrobione, jednak deszczowy totalny "przemocz" psuł nieco humory. :D
Nasamprzód jednak mamy przecież do załatwienia jeszcze jedną zaległość. LOSOWANIE! :D
Jako się rzekło "Maszyna Losująca" wzięła i padła była onej niedzieli, kiedy to finał konkursu ogłosić obiecankowywaliśmy.
Ilość losów imponująca, ani żeśmy się nie spodziewali takiego zainteresowania. Miło nam bardzo :D
Emocje sięgnęły zenitu - Maszyna Losująca poszła w ruch!
Pomysł na ziemniaczaną katapultę (i Maszyna Losująca) przyniósł wygraną nieletniej. Mamę prosimy o adres Szanownej Laureatki. Ot, szybko się dziewczę życia nauczy - radość wygranej podlana będzie goryczą nieatrakcyjnej nagrody rzeczowej. Ciszyć się czy płakać?
Tak czy siak czekamy na emalię z adresem pocztowym na kontakt:
gobart/małpa/poczta/kropka/fm
Czas na relację z niedzieli. Z niedzieli zaległej, tej tak zimowej, że wstyd się przyznać, rozważaliśmy spędzenie jej w chałupie przy piecu. Wynurzyliśmy się jednak bohatersko i wybrali na krótki objazd okolicy. Słońce optymistycznie świeciło nam w czasie jazdy, zaś każde niemal wyjście z autka kończyło się przemoczeniem na deszczu. (Przemocz i przemocz! ) Chmury, grube, stalowo-granatowe pojawiały się nagle i błyskawicznie (chyba reagowały na szczęk zamykanych w samochodzie zamków czy jak?)
Teraz dopiero widzimy, że to była Próba naszych charakterów. Dobra, ad rem jednak. Kiedy już stanęliśmy w Dynowie postanowiliśmy zrobić kilka zdjęć, po to, aby udokumentować stan tych kilku dynowskich zabytków, które już widziane z drogi głośno swoim wyglądem ostrzegały, żeby, Boże broń, wrażliwcy nawet nie wysiadali z auta.
Przez Dynów przewinęło się kilka wielkich polskich Rodów. Pierwsi byli Kmitowie, którzy załatwili Dynowowi prawa miejskie, ufortyfikowali go, postawili sobie zamek (po którym dziś nie ma śladu) i w XV w zrobili go ośrodkiem swoich rozległych dóbr. Potem byli Rzeszowscy, Tarnowscy, Wapowscy, Krasiccy, Czartoryscy, Ogińscy, Ożarowscy wreszcie, w 1781 r zakupił Dynów Stanisław Trzecieski herbu Strzemię i jego potomkowie siedzieli tu aż do 1944 r.
Ta brzydka kupa cegieł, którą od kilku zdjęć macie nieprzyjemność oglądać to dawna oficyna dworska, w której Trzeciescy mieszkali po sfajczeniu się XVIII wiecznego dworu. Naprawdę, jeżeli ktoś nie czuje (jak my) wewnętrznego przymusu do dokumentowania KOMPLETNEJ rujnacji pięknych niegdyś budynków, niech się nawet nie zatrzymuje.
Obejrzeliśmy też miejsca po dwóch dynowskich zniszczonych przez hitlerowców kirkutach z jednym jedynym zachowanym ohelem (czyli kaplicą grobową) słynnego w Galicji cadyka, rabbiego Cwi Elimelecha Szapiro. Smutne. Nic więcej po Dynowskich Żydach nie zostało.
Tablica informacyjna przed kirkutem zamalowana zupełnie czarną farbą, a furtka z nielitościwą kłódką.
Mieliśmy szczęście zaparkować koło kupy gruzu. Była okazja na "drugi rzut oka". I tak oto z dziesięć nieobitych kafli powędrowało do bagażnika.
Dowiedzieliśmy się teraz, że "kupa cegieł" zwana "Pałacem" należy do Fundacji im. Jana Pawła II "Wzrastanie"
(Podajemy tą informację ku wstydowi tejże! Chybabyśmy się rozwiązali, mając coś takiego!)
Cały czas zastanawialiśmy się czy nie wrócić. Przemocz trwał z przerwami na jazdę i było niefajnie. Szkoda nam jednak było, więc postanowiliśmy zobaczyć jeszcze przynajmniej niedaleki Nozdrzec. Od frontu, jak widać, mało co widać :D, nauczeni jednakże wieloletnim doświadczeniem zaszliśmy dwór od tylca. :D (Zawsze jakaś dziura w płocie się znajdzie!)
Pałac w stylu klasycystycznym, z wstawkami romantycznymi i obowiązkową domieszką neogotyku zaprojektował dla Skrzyńskich w 1843 r. Seweryn Fredro - brat Aleksandra. Tu widać tył kaplicy dworskiej.
Być może niektórzy pamiętają z wpisu o Kasieńce Starzeńskiej , że w Jej czasach siedzieli tu Panowie Prekowie. Jak widać niedługo potem Skrzyńscy Ich wykupili.
(Oj, ale daliśmy plamę pisząc wcześniej omyłkowo o "Kasi Skrzyńskiej" ! Wybaczcie!
Zresztą, koniec końców obie te Rodziny t.j. Skrzyńscy i Starzeńscy miały na Pogórzu spore posiadłości naonczas!)
W każdym razie wycieczkę na tył pałacu polecamy! Dwór od strony Sanu naprawdę prezentuje się imponująco!
Po drugiej stronie drogi (w stosunku do Pałacu) znajduje się ciekawy, zabytkowy młyn turbinowy.
I tutaj bzdura, równie wielka jak zamalowanie tablicy informacyjnej na dynowskim kirkucie!
Otóż, aktualny Właściciel Młyna odbudował zdewastowane urządzenia młyna wodnego (jaz) i postanowił, że młyn będzie działał na wodę, jak na początku. Chwała Mu za to!
Ale, "nasza" polityka energetyczna, zablokowała tą bezcenną inicjatywę i Baryczka wciąż płynie sobie bezproduktywnie obok, a Młyn MUSI korzystać z energii kupnej!
Ręce opadają!
Po obejrzeniu młyna, burza mózgów i decyzja zapadła! Jechać dalej. Przed siebie. I okazało się, że naprawdę było warto! Tu przepiękne, potężne osuwisko przy drodze do Wesołej. Celem naszej wycieczki było zobaczenie Baryczy. Przewodniki co prawda nie wspominają o niczym ciekawym w Wesołej i Baryczy, my jednak postanowiliśmy zaufać intuicji.
I jechaliśmy przez przepiękne pogórzańskie wsie rozrzucone po stromych wzgórzach, co chwila rejestrując ich przemijające starodawne piękno.
Przy tej kompletnej ruinie opadły nam szczęki!
Zwróćcie proszę uwagę na kapitalne, wykończenia.
Niestety, do chałupki wejść się nie dało. Szkoda! Długo to cudo już nie postoi!.
Normalnie serce się kraje!
Niby człowiek do wszystkiego powinien się kiedyś przyzwyczaić, ale my wciąż nie możemy!
W obu wsiach (zwłaszcza w Wesołej) rzuca się jednak wciąż w oczy duża ilość tradycyjnych, pięknie wykończonych zagród. Niektóre, widać, że remontowane.
Chwała Bogu! I Wariatom. :D
A tu fajna niespodzianka! Galeria rzeźbiarska przy jednej z chałup! Widać, że "robotę" w drzewie miejscowi Artyści mają w genach.
Orkiestra.
Przepiękny Frasobliwy.
Tu dopiero kompania. No, po prostu super!
Św. Piotr z Dyjabołem.
Anioł. :D
I co chwile trzeba się było zatrzymywać, żeby zrobić kolejne zdjęcie.
Ale takie przystanki to czysta przyjemność.
I inspiracja na przyszłość.
A te drzwi to nas zaskoczyły. Nie wyglądają na chłopskie. Chałupa remontowana, więc może Wariat przywiózł je ze sobą? Ładne.
No i fajno! :D W znakomitych humorach postanowiliśmy wreszcie wracać.
(Humory były pierwszorzędne nie tylko z powodu przydrożnych cudeniek, ale... to się wyjaśni na końcu! :D )
A to ciekawostka. Będąc w Kosztowej usłyszeliśmy nagle klangor i na niebie pokazało się kilkadziesiąt (koło setki chyba!) żurawi, które kołowały dłuższą chwilę zanim rozbiły się w skomplikowany klucz i poleciały dalej!
A to zdjęcie Dynowa zrobione w drodze powrotnej.
Już kiedyś przyuważyliśmy tą przepiękną willę wciśniętą pomiędzy bloki.
Piękny dom. Też zapewne nie byle kogo...
A tutaj też Dynów i kapitalny podmiejski domek.
Mijaliśmy go już wielokrotnie, ale ponieważ nie ma tam jak zaparkować, zawsze zdjęcia odkładaliśmy na "kiedyś".
Prawda, że warto się zatrzymać?
A oto wreszcie powód naszej ogromnej radości (choć i smutku) ! Otóż, kiedy oglądaliśmy i robili zdjęcia przydrożnej ruince miejscowe chłopaczki, które obserwowały nas uważnie i wreszcie się troszkę ośmieliły, powiedziały, że kilka kilometrów dalej przy drodze jest chałupa jeszcze pod strzechą.
Naturalnie od razu się tam wybraliśmy. Chałupka w połowie zawalona, niezamieszkana już od 30 lat, a w środku Cuda, które mogłyby przyprawić o palpitację serca każdego muzealnika-etnografa!
W większości kompletnie zmurszałe i nienadające się już do niczego!
Coś jednak udało się nam uratować. Niemal kompletne żarna...
Kuferek w zadziwiająco dobrym stanie! (W środku było przedwojenne srebrne 5 złotych.)
I grabowe grabie, jakby wczoraj zrobione! I jak tu mieć kiepski humor z powodu przemoczu?! :D
Kochani!
Przygotowując się do świętowania wspomnienia Zmartwychwstania Zbawiciela, życzymy Wam z całego serca zdrowia, Świętego Spokoju i harmonii w życiu.
(Tym, których harmonie nie przekonują, niech "GRA GITARA"! )
Wesołych Świąt!
P.S. Przepraszam za falstart - zupełnie niechcący, bez naszej woli i wiedzy opublikował się post w trakcie redakcji.
Ratowanie zabytków rewelacyjne ;) Podróż w przemoczy również. Serce pęka na takie zaniedbania , ja tez jak jadę w trasę to zawsze oglądam się na te stare opuszczone, albo zaniedbane cudeńka. Wille nowobogackie mnie nie ruszają kompletnie. Urzekł mnie również talerzyk z losami...mogę usłyszeć jego historię????
OdpowiedzUsuńRado, powiedz mi jeszcze co ty tam w tej masce robisz ....
Węszynosko!
OdpowiedzUsuńRado, po pierwsze i najważniejsze, POZUJE, po drugie, ważne, ROBI DOBRE WRAŻENIE.
Jak mu czasu zostaje, to czasem czyści bale szlifierką kątową i usiłuje nie zejść na pylicę.
Talerzyk odziedziczony przez Go po Babci Klarze, albo i jej rodzicach sygnowany Schutz, Blansko. - Wiedeńska firma, o której niewiele wiemy i chętnie dowiedzielibyśmy się :)
Buziaki
arcyciekawy post z zabójczymi zdjęciami< domy odlotowe, znalezisk tak zazdroszczę ,że hej, a że nie wygrałam to może i dobrze, bo mi to konweniuje z zawistnym nastrojem:)
OdpowiedzUsuńOLQA! Poruszyła nas Twoja smutna historia! :D Do "Głębu" ! Nie możemy więc chyba tak tego zostawić. Czekamy zatem i na Twój adres! :D
OdpowiedzUsuńPOZOSTAŁYCH KONKURSOWICZÓW BARDZO PRZEPRASZAMY, ALE LIMIT WYJĄTKOWO NIEATRAKCYJNYCH NAGRÓD RZECZOWYCH ZOSTAŁ NINIEJSZYM WYCZERPANY!
Pzdr.
Niesamowite! Patrzę i oczom nie wierzę! Nie ma u nas takich miejsc, gdzie tego typu kafle walałyby się po domach (są bardzo w cenie), za taki kuferek drewniany dałabym się w plasterki pokrajać! Oj, gdyby było bliżej, to potrzebowałbym jeszcze dwóch takich stodół na gromadzenie. Kochani, zbierajcie, co się da, póki leży. Coś mi mówi, że długo nie poleży, skoro u nas już nie leży :-)
OdpowiedzUsuńZwycięzcy gratuluję i życzę Wam oraz Waszym czytelnikom spokojnych, rodzinnych, bogatych Świąt.
Oj, piękne te koronkowe wykończenia okiennych ram i dachów!!! Od lat jestem baaardzo wrażliwa na takie. Warto jeździć i zbierać okruchy piękna po świecie. Kiedyś może u siebie się takie zobaczy?... Serdecznie życzę Wam tego typu perełek na kosztowskim Domu!
OdpowiedzUsuńRiannon, kafle walały się wespół z cegłami na stercie przy chodniku chyba głównej, bo przelotowej ulicy Dynowa. Pakowaliśmy je do auta zatem dość publicznie :DDDD, całe szczęście w zimną niedziele ludzi na ulicy jak na lekarstwo :D
OdpowiedzUsuńMamy świadomość tego, że świat, którego okruchy z nabożeństwem ( tak a'propos niedzieli:D) zbieramy, ginie bezpowrotnie, a z upływem lat te zbiory będą coraz cenniejsze. Tylko, niestety, chłopi wolą często spalić niż dać czy nawet sprzedać. (Jak proponujesz dychę, już kombinują na ile chcesz ich oszukać.:( )
Fantazjano, jak się ktoś wychował w Rabce pełnej cudnych drewnianych pr4zedwojennych willi i pensjonatów, to na drewnianą architekturę musi być uwrażliwiony.
My to nazywamy szczęśliwym dzieciństwem :D
Pzdr.
Przecudna wycieczka, mimo niepogody. Pogórzańskie chałupy z kronkowymi wykończeniami zachwycają mnie już długo, ręczna robota, bez tych róznych, elektronicznych narzędzi, proporcja w oku, niech się chowają nowoczesne koszmarki. A znalezisk normalnie zazdraszczam, jakie piękne kamienie, kufer, czym jest podparte wieko? jakieś duże wrzeciona czy co? Że o kaflach nie wspomnę, Frasobliwy ma takie oczy, jak Neptun wyłaniający się z odmętów. Spokojnej Wielkanocy życzę i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDzięki Wam pozwiedzałam co nieco i w ciepełku i z suchymi nogami.
OdpowiedzUsuńZdobycze do pozazdroszczenia. Super wycieczka.
Macie rację- szczęśliwe. Nie tylko z tego powodu oczywiście! Takie niedzisiejsze, bardziej bullerbyńskie, nastawione na "być", a nie "mieć". Daj Boże, by kiedyś się okazało, że i nasze dzieci tak wychowaliśmy. Wam też tego życzę! Niełatwe to dziś...
OdpowiedzUsuńMaryjko, to jet waśnie takie fajne, że choć się nie znamy (JESZCZE), tyle nas łączy. Tym samym się zachwycamy, tymi samymi drepczemy ścieżkami itd. itp.
OdpowiedzUsuńI Wam cudownych Świąt życzymy!
Warszawianko, dzięki za towarzystwo na wycieczce. :DD
Fantazjano! Cyprian jako dziecko zwariowanych humanistów, będzie biedny jak mysz kościelna. Ponieważ nie będzie MIAŁ, może nauczy się BYĆ.
Pzdr.
P.S.
Do Wielkanocy znów nadajemy z Kosztowej! :D
Te stare domy to prawdziwe cudeńka, misterne rzeźbienia i śliczne okna. Zdobycze do pozazdroszczenia :), ale jak najbardziej pozytywnie. U Was znów "poczują" się potrzebne.
OdpowiedzUsuńSłonecznych, spokojnych Świąt życzy Anula z Chaty
My tez nie możemy się oprzeć starym domom. Zatrzymujemy się, czasem zagadujemy gospodarzy. Bywa, że wpuszczą do środka i dom pokażą, a bywa, że i psem chcą poszczuć...Ot życie. A skarby znaleźliście niebywałe!
OdpowiedzUsuńDobrych Świąt życzymy!
Skarby z chatki są cudne . W wieko skrzyni podtrzymuje wrzeciono . Czy też zostało tam znalezione ?
OdpowiedzUsuńaaaaaaaaaaaaaaaaoooooooooooooo
OdpowiedzUsuńDZIĘKUJĘ, DZIĘKUJĘ, DZIĘKUJĘ za te cuda!!!!!!
oj przydałaby mi się duża przemocz, bo u nas wielka suchocz od wielu dni.. i trawa koniom nie rośnie. Biedny Jan Paweł II ze wszystkim się musi dzielić imieniem, na prawo i lewo, ale żeby kupa cegieł też Jan Paweł....
OdpowiedzUsuńMacie wy talenty poszukiwawcze rozwinięte nadzwyczaj, ale z tych grabi trzeba było konkurs zrobić. Nikt by się przecież nie nabrał, że to zwykłe grabie...
Wszystkiego dobrego, tylko nie szukajcie żadnych jajek od zajączka (czy od czegoś innego)bo znajdziecie zapas na dwa lata :)
a jeszcze wierszyk:
OdpowiedzUsuńNiech nam żyją Go i Rado,
bo gdy tylko gdzieś pojadą,
to przywożą nam prezenty.
Piękne domy, piękne sprzęty
w małych zdjęciach świat zaklęty.
Poczytają, coś usłyszą,
bardzo zgrabnie to opiszą.
A tak proszę czytelnika,
nie ominą też śmietnika!
W moich stronach kaleczę sobie oczy o widoki, które są dziełem ubogich umysłów i milionowych kont bankowych.
OdpowiedzUsuńGdzieś obok, w ciszy i zapomnieniu umiera piękny stary świat.
A wariatów nie wystarcza żeby móc go ratować. Wariaci też, z racji bycia wariatami, zazwyczaj nie śpią na workach złota.
Dzięki za zdjęcia przepięknych domów! Gratuluję niezwykłych znalezisk, których przyszłość czekała pewnie na wysypisku.
Wszystkiego dobrego Wam życzę!
Magdo, ładnie to ujęłaś.
OdpowiedzUsuńGo i Rado, te zdjęcia zapierają mi dech, są zniewalające, co zresztą jest prawdą (musiałam ochłonąć, żeby wreszcie coś rozsądnego napisać:))))), stałabym i patrzyła ..... i cały czas zastanawiałabym się, jak to ratować, za co kupić, jak zabrać, jak ....
Kochani!
OdpowiedzUsuńz góry przepraszamy za lakoniczność, ale znów wyrwaliśmy codzienności trzy dni w Kosztowej, więc dwoimy się i troimy, aby jak najwięcej zrobić.
Dzięki Wam wszystkim za mile słowa i wsparcie duchowe jak chodzi o 'ratowanie zabytków'. Czasem, choć wiemy, że to w dobrej wierze, głupio tak , nawet z otwartej na oścież, chałupki w środku wsi coś wynosić...
A nie wyniesiemy, to sczeźnie pod zawalonym za niedługo dachem :( Tamtego świata nie uratujemy, nie wskrzesimy, na to, jak słusznie Magda zauważyła, wariatów za mało i za biedni. Ocalamy choć okruszki :D
Łucjo
Język w gębie kołkiem stanął
wygadanym Go i Rado,
bowiem Łucja spod Krakowa,
wiążąc zgrabnie wszystkie słowa,
chwaląc nas w panegiryku,
całkiem zbiła z pantałyku
nas, grzebiących po śmietniku... :(
Za wierszyk baaardzo dziękujemy więc, ale.... prozą.
Pozdrowienia dla wszystkich
Pa
Zapomnieliśmy! Wieko skrzyni podtrzymują duże wrzeciono i równie wielka montewka - oba fanty z wnętrza skrzyni :D
OdpowiedzUsuńPzdr.
Jak ja lubię z Wami i za Wami wędrować...
OdpowiedzUsuńzawsze na końcu,
ale zdążę....
Takich klimatów to rzadko już dziś na naszych terenach można dopatrzeć,
ale u Was....same perełki...
oj dawajcie na wiosnę więcej...
zanurzam się i czytam jeszcze raz...
Wraz z ciepłym i wiosennym frontem życzę ciepłych i spokojnych pięknych świątecznych dni...
Pozdrawiam z wiosenną Bryzą
Kasia Pelasia ;-DDD
kochani co za piekna wycieczka..tez ma sporo zdjec z Podlasia..pokaze po świetach..:) !
OdpowiedzUsuńZyczę Wam dużo słonca, cudownych spotakń z naturą w okresie świat i od konca życia !
Pozdrowienia z Podlasia :)
Witam po raz pierwszy, oczywiście że warto ratować tak wyjątkowe drewniane chałupki, to perełki architektury tego regionu i jestem cytowaną wariatką jeśli chodzi o ich ratowanie!Całym sercem popieram i planuję za jakiś czas mieć swoją chatkę i dać jej drugie życie. Na razie podziwiam widoki z Waszej okolicy, dobrze wiedzieć że w Wesołej jest tyle pięknych chat:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Kasia Dzięki wielkie za Twój zachwyt. Dzięki takim wzruszeniom naszych Czytelników nie ma szans, żeby nam nasz wlany zachwyt nad tymi cudeńkami spowszedniał.
OdpowiedzUsuńMożemy go przeżywać z Wami po raz kolejny.
Mona. Dzięki i naprawdę trzymamy za słowo jeżeli chodzi o zdjęcia z Podlasia. Podlasie, które mamy szczęście poznawać dzięki kilku blogom prezentuje się jako zupełnie magiczna Kraina, podobnie jak i nasze Pogórze nie skażona przemysłem turystycznym.
Sielskie Klimaty. Witaj serdecznie. Pogórze pełne jest jeszcze takich cudeniek i czeka na Ciebie. Wiedz jednak, kochana "cytowana Wariatko" :D, że z wierzchu będziesz miała drewniane "koronki", a od wewnątrz najpewniej jedynie ślady po wysoko rozwiniętych cywilizacjach koziorogów, miazgowców i kołatków, które wyzdychały z głodu już na początku ubiegłego stulecia. :D
My właśnie tak mamy. (Tylko, że bez koronek z wierzchu.
Jeszcze bez koronek! :D )
Pzdr.
poszukiwanie skarbów zawsze wciąga :)
OdpowiedzUsuńJestem pozamiatana - dopiero teraz mogłam sobie spokojnie i w całości przeczytac posta. A czy do tego młyna to można sobie wejść i pooglądać?
OdpowiedzUsuńKasiu Droga! do młyna wejść nie próbowaliśmy, ale i przemocz była zimna i złośliwa. Nikt nie wyglądał, kiedy łaziliśmy wokół i trzaskaliśmy zdjęcia, to i pytać też nie było okazji. W lepszej aurze sprawę obadamy i odpowiemy!
OdpowiedzUsuńBuziaki
I strasznie nas cieszy, że udała nam się konkursowa niespodziewanka, acz realnej wartości nie ma :DDDDD