sobota, 8 października 2011

Co było, a nie jest też pisze się w rejestr, czyli, "my się śmierci nie boimy hop-sa-sa"!







Pierwsza jesienna szaruga sprawiła, że lato przyciągnęło nas ku sobie i przypomniało, że nie ze wszystkiem przecież odeszło...

Zapraszamy Was zatem do letniej UchoDyni, wiszących w upale zapachów, pieszczotliwych wiatrów, przestrzeni i wakacyjnej beztroski.


Psy od świtu gotowe były sczesywać...


...rosę z traw i chaszczy, które w tym roku były naszym głównym produktem pól ornych.
W uprawie chwastów dość szybko stajemy się specjalistami!

Podglądaliśmy oczywiście, co w owych chaszczach piszczy.

Czasem bywało erotycznie,

a czasem trafił się i krwawy thriller.

A kiedy wreszcie lipcowe słoty ustąpiły, postanowiliśmy to hucznie świętować. Zafundowaliśmy Prezesowi pierwszą w życiu wizytę w ZOO
(warszawskim).


No jasne, że Kondor wymiatał!!!

Ary i inne papugi okazały się fascynujące ( w końcu baaardzo pirackie ptaki), jednak tylko dopóki nie otwierały dziobów.


Tukany, jako ciche, zyskały znacznie większe uznanie Cypriana.

My zaś, nie mieliśmy jak specjalnie obserwować zwierząt, zapatrzeni w niespełna czterolatka po raz pierwszy na własne oczy widzącego znane z książek i filmów zwierzaki.
"Niech Pan spojrzy na Pawiana!
Co za małpa! Proszę Pana!"

Baliśmy się, że fortelami będziemy go odrywać od poszczególnych okazów,

on tymczasem przez trzy godziny zwiedzał ZOO biegiem!

Nie było mowy o zwiedzaniu po kolei. Oznajmiał, co chce zobaczyć i błądziliśmy, aż znaleźliśmy.
Prezes stawał, czasem aż śmiał się w głos z radości i natychmiast dysponował następny punkt wycieczki.
I wszystko na własnych nóżkach,

z uwzględnieniem ścigania od czasu do czasu szwendających się po alejkach pawi, które zna z "Domowego przedszkola".
(Pamiętacie ten świetny poranny program dla dzieci, dawno zdjęty z anteny, by ustąpić jeszcze jednemu serialowi?
Jeszcze jeden profit z programowego wyrzucenia telewizora -
Prezes ogląda tylko to, co Tata mu w sieci znajdzie i przybije pieczęć
DOPUSZCZONE DO UŻYTKU :DDD)


W czwartej godzinie przebiegania ZOO z prawa w lewo, w przód i nazad w gorące, parne, wieszczące burze popołudnie wreszcie widać było niejakie oznaki zmęczenia Głównodowodzącego.

Dopóki nie musiał sprawdzić, czy krokodyl naprawdę żyje.

Gdyby mógł, wszedłby pewnie do środka, by go z lekka "szturchnąć" butem...

Świnia nie krokodyl - swoim zwyczajem nie drgnął, nie mrugnął. Prezesa nie przekonał...

Wynagrodziły to Młodemu niedźwiedzie...

pozujące z wdziękiem godnym pluszaków z Cyprianowej półki. Tata, zaliczywszy niegdyś spotkanie ze Zwierzem opowiadał nieraz, jakie to groźne bestie. Prezes wierzył, póki nie zobaczył tutaj... Oby nie spotykał w naturze, niech żyje w błogiej nieświadomości.

Jedyny niefajny akcent w warszawskim ZOO, to orzeł w żałośnie ciasnej wolierze. Takie widoki ranią serca. I tak warszawskie ZOO dopisujemy do naszych ulubionych, obok Chorzowa i Oliwy. :D

Po powrocie, naładowani pozytywną energią Panowie, zaczęli debatować, jak wyremontować, nasza najgorszą ścianę - kuchenną.

Od planów do czynów nie było długo.

Jakkolwiek okazało się, że im kto młodszy,

... tym pilniejszy :DDD

Oczywiście wyjęcie starego, skrzynkowego okna było dopiero wstępnym etapem prac.

Zniszczone belki podokienne to prawie standard w starych chałupach,

ale wymienić je samodzielnie (głucho wszędzie, ciemno wszędzie) to robota zapewniająca dreszczyk emocji ( a nuż się zawali?). Jak widać udało się.

I patrzymy sobie na świat pogórzański kolejnym nowym oknem osadzonym na zdrowym drzewie.

Kolejnym "wyczynem" Taty są orzechowe ławy do zrobionego wiosną stołu.

Tu, w życzliwym cieniu jabłoni mamy teraz wytchnienie, a Mama warsztat pracy twórczej (zamyka w słoje i butelki smaki lata, a nawet lata zapachy).

W lecie, czasie grillowych przysmaków, nie może zabraknąć musztardy. To jasne, ale popatrzcie na tę. WYJĄTKOWA. Koszerna,
z certyfikatem Rabbiego Schlesingera ze Strasbourga.

Widać garb na plecach musztardy? Podpałka gratis.

Czy tylko my mamy popieprzone skojarzenia???
:DDD

(Musztarda poza tym całkiem przyzwoita.)

Mamy nadzieję dożyć w UchoDyni końca naszego czasu.
Może zejdzie do nas z gór Śmierć w błękicie i z piwem w ręku,
niczym Mama kończąca prace na hektarach???
Więc my się właśnie nie boimy, hopsa sa !

" Gdyby nie było śmierci, życie nie wydawałoby się takie piękne" - Mikołaj Gogol

W pierwsze jesienne chłody przesyłamy Wam wszystkim letnie pozdrowienia.

20 komentarzy:

  1. Jak zawsze historia Wasza znakomita ale jednak ZOO mówię zdecydowane NIE. Każdemu! :-(

    OdpowiedzUsuń
  2. No kurczę pieczone! Nie wiem co zrobiło na mnie większe wrażenie - kondor , czy samodzielna wymiana okna! Gdyby taki ptaszor polował u nas na podwórku na kury, to sama bym uciekała, zamiast ich bronić. U nas na szczęście tylko jakieś skromne 150 - tki :) A wymiana okna dostarcza bardzo pożądanych dreszczy emocji. Im więcej klinów, tym więcej ...
    Bardzo smutny ten warszawski orzeł. Chyba już zapomniał o podniebnym szybowaniu, a może nie poznał go nigdy?
    Niebieska Pani jest fantastyczna! I ta dbałość o harmonię wszystkich elementów - jak niebiańska niebieska suknia, to kosa też taka! Z taką Panią, czegóż by się bać?
    Wszystkiego dobrego dzielna Rodzino!
    p.s. mam nadzieję, że dodatki do musztardy skojarzyły Wam się inaczej niż mnie ...

    OdpowiedzUsuń
  3. Zdjęcie kondora wymiata, tym razem jestem fanką Mamy z kosą - urocze, po prostu rewelacja. U nas w chałupie też belki podokienne były zniszczone i trzeba było je wymienić, wiem jak to wyglądało, dlatego chylę czołoa przed Wami. Szczególnie prezes zasługuje na wielkie brawa, rośnie z niego cieśla nie lada, ławy cudne. W ogóle jesteście niesamowici, razem i z osobna :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Co Wy tam macie na dachu UchoDyni??? fajna wycieczka zoologiczna, a Prezes super zachwycony. Gosia z kosą...zajebista hihihi

    OdpowiedzUsuń
  5. Sporo ludzi z którymi miałam do czynienie też wydawało się fascynującymi, dopóki nie otwarli dziobów. To zupełnie odwrotnie niż u Was, tu każde otwarcie dzioba, przelane na papier (na ekran brzmi fatalnie, stąd drobne przekłamanie) jest ciekawe.

    OdpowiedzUsuń
  6. Święty ptak Andyjczyków to symbol siły władzy, TY w jego skrzydłach... :)
    Skojarzenia takie (a pro pos Rabiego i podpałki :))))macie nie tylko WY.
    Ale chałupę macie baaaardzo za....stą :)Ciepły widok i dobre skojarzenia.
    Będziecie mieli pikne miejsce do spotkania z tą Panią co z kosą chodzi.

    OdpowiedzUsuń
  7. wszystko cudne ale zdjęcie KOSIARKI wymiata po prostu!:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nasza polano, ZOO zawsze będzie wzbudzać kontrowersje, niektóre, te ciasne np. ohydne w Krakowie i mało lepsze we Wrocławiu wywołują wyłącznie bunt i smutek. Te, które wymieniliśmy, dysponują na tyle dużymi przestrzeniami do dyspozycji zwierząt, że można przełknąć ich niewolę. W Warszawie wiele zwierząt przebywa w nieogrodzonych miejscach, a nie wybierają się na wycieczki po chodnikach, co chyba świadczy o dobrej opiece.Poza tym wierzymy, że włączanie się tych instytucji w czynną ochronę zagrożonych gatunków nie jest czczą gadaniną.

    Dla wielu maluchów, ba, dla większości z nich, to jedyna okazja zobaczyć na żywo egzotyczne zwierzęta. Nasz Mały przez tydzień poprzedzający wyjazd już był podekscytowany niewyobrażalnie, a jego reakcje w ZOO, te głośne wybuchy śmiechu, kiedy radość uniemożliwiała mu wyrażenie jej słowami... To przeszło najśmielsze nasze oczekiwania, więc widzimy w tym sens i wartość.

    MAgdusiu, racja, wymiana okna ze stowarzyszeniem wszystkich podokiennych belek, to faktycznie thriller był, a stempli przybywało i przybywało.... Bardzo jesteśmy szczęśliwi, że chałupa to wytrzymała, zwłaszcza, że Radek sam się ze ścianą użerał.

    Nasz kondor roztacza nad nami wieeeeelki parasol ochronny, nie uciekamy :DDD

    Tak, aż dziwne, że zdjęcie Mamy Kosiarki nieupozowane, a jednak czysty przypadek (Mama jeszcze pyszczyła, żeby jej nie robić zdjęć, jak umęczona, upocona, okurzona i ubrała skarpetki do sukienki (ten argument wydawał się Jej zresztą najmocniejszy :DDDD))

    Musztarda jednak wymiata! Nie odważylibyśmy się jako producenci na taki ruch...

    Jolu, nigdy nie dościgniemy ideału, jakim jest Twoja chałupa i jej tak konsekwentnie urządzone wnętrza. Dzięki jednak za pochwały, w końcu w sprawach chałupy jesteś naszym Guru. Może wyślemy ci Prezesa do terminu? Faktycznie się nieźle zapowiada :DDD

    Węszynosko, na dachu stara omszała dachówka betonowa. I tak lepiej niż eternit!
    Mama dziękuje za komplementa, kariera babci-modelki nawet się Jej nie śniła :D

    Łucjo, się ma delikatny słuch, się cierpi! Dlatego przenosimy się tam gdzie nie słychać aut.

    Zosiu i Januszu, biorąc pod uwagę symbolikę kondora wiele się Tacie wyjaśniło, tak zupełnie prywatnie :DDDDD

    Co do chałupy, trochę nas martwi powolność prac nad jej przystosowaniem, a z drugiej strony nadal z lekkim strachem myślimy o sprzedaży dotychczasowego domu. Nie ze względu na przymus czasowej bezdomności, ale ze względu na trudności w znalezieniu tam pracy przez Mamę, a zlekceważyć 27 lat pracy i pewnych, comiesięcznych dochodów trochę szkoda.

    Pomysł musztardowy jednak chyba świadczy o bezrefleksyjności jego autorów, a swoją drogą żal, że nie ma już Rebe w Dynowie, czy Ropczycach i po certyfikaty trzeba udać się za granicę...

    OLQA. Dobrze, że Tata, zobaczywszy Wystylizowaną Mamę i padłszy z wrażenia na ziemię, padł był na nią z aparatem w ręku.

    Pozdrawiamy Was bardzo serdecznie! Dzięki!

    OdpowiedzUsuń
  9. he,he..jak zwykle opowiesc cudna :)Włosy Ci pojaśniały ? :)) Na tle kondora wyglądasz pięknie , jak z plemienia co najmniej Apaczów :).A z tą kosa jak z plemienia..Słowian :). Prezes rośnie w oczach.

    P.S Jesli chodzi o drobne kwiatki u mnie na blogu - to pelargonia bluszczolistna, która wciąz kwitnie :)

    Pozdrawiam , życząc dobrego tygodnia :).

    OdpowiedzUsuń
  10. Mona, pelargonie to w ogóle genialne kwiaty, a tych będę szukać - cudne!!!

    Wymyśliłam blond pasemka, by rzadziej farbować włosy ( nie znoszę tej czynności) teraz moje siwe odrosty giną w tłumie :DDDD

    A w razie głupoty zwalam na pasemka, którymi rozum mi ucieka - oto jaka może być korzyść ze stereotypów :DDDD

    Wszyscy Cie cieplutko pozdrawiamy

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie lubię zwierząt w niewoli, w cyrku też nie, byłam tam tylko raz. Tchnęło gorącym latem, gwoli przypomnienia, że bywały takie dni, rzadkie, bo rzadkie. Strasznie ważne jest mieć swój dach nad głową, by mieć dokąd wrócić, być, nie umierać! żyć!
    serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
  12. Maryjko, mimo wszystko uważamy, że porównanie ZOO i cyrku jest nieco za daleko posunięte, ale trzymanie zwierząt w niewoli zawsze jakieś ukłucie w sercu powoduje.

    Szkoda jednak, że tak mało ludzi pochyla się na przykład nad losem świnek, które przez całe swoje życie nie widują nieba - to dopiero niewola! Przy nich i pies na łańcuchu ( a co dopiero słoń w ZOO) to szczęściarze.

    Dom jest po pierwsze i najważniejsze, do życia! Tylko, że częścią życia jest i śmierć. Lepiej ją oswajać niż wypierać ze świadomości. Chyba...

    Uściski gorące

    OdpowiedzUsuń
  13. Kiedyś, dawno temu, w warszawskim ogrodzie spędzałam, z jeszcze małą córeczką, Pierwszomajowe Święto. Takie wiosenne spotkanie ze zwierzakami zamiast pochodu :).Widać, że Prezes zadowolony z wycieczki.Belki pod jednym oknem w naszej chacie też musieliśmy wymienić i okna wstawialiśmy sami - super sprawa i jaka satysfakcja! Pięknej złotej jesieni w UchoDyni życzę i pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Anulko, dzięki za piękne życzenia, okno zanim dało satysfakcję, przysporzyło sporo nerwów. Może nawet nie okno, tylko wytrzymałość belek zawieszonych w przestrzeni...


    Wizyta w ZOO była dla Cypriana naprawdę NIESAMOWITYM przeżyciem...

    Jesień jest magiczną porą! Kochamy Ją całym sercem.

    Pzdr.

    OdpowiedzUsuń
  15. Cyprian budowniczy super. Tygrysy, małpy i krokodyle super, ale zdjęcie Mamy Orlicy rewelacyjne. Jeszcze ta sukienka, mmmmmm. A i tak pszczółki i pajączki i jesień i lato za pasem dodają sił, zwłaszcza, że zimno, wietrznie, mokro i ponuro.
    Mama Kostucha, tego jeszcze nie było.

    OdpowiedzUsuń
  16. Wasz letni stół urzeka!!! Beztroską, słowiańskością, spokojem. Cóż, lato odeszło, by za nim zatęsknić. W rdzawiejących liściach, porannych mgłach i łapaniu słońca jest tyle nowej zamyślonej radości, że warto je było zostawić. Do wcale nie tak odległej przyszłości. My- dorośli przecież inaczej (szybciej ) mierzymy czas. Niezwykłych jesiennych wrażeń dla Waszej trójki!!!

    OdpowiedzUsuń
  17. Maja. Jaka "KOSTUCHA" ????!!!! :DDDDDDD Widzisz gdzieś jakąś "KOŚĆ"?? :DDD A poza tym nie "orlica", tylko "kondornica" vel "kondorówka". :D

    Fantazjana. My, w ogóle do Czasu zaufania nie mamy za grosz. Zmyśla Skubaniec bezwstydnie. :D

    OdpowiedzUsuń
  18. Rany boskie! Na koszernej musztardzie przeczytałam "podpaska gratis" i doznałam wstrząsu! Skojarzeń zatem nie miałam, ale jak mnie już ta podpałka oświeciła, zupełnie nie po chrześcijańsku, usmarkałam się ze śmiechu :-)))

    OdpowiedzUsuń
  19. Riannon, no to i my usmarkani - po szukaniu skojarzeni musztardy z podpaską :DDDD

    Pzdr.

    OdpowiedzUsuń
  20. Koszerne, czyli nie robione przez kobietę, a już menstruującą, to boże uchowaj, wszak nieczysta. Czasy się jednak zmieniają, myślałam, że Żydzi zrobili tutaj ukłon w stronę pań :-) Jedyne, co mnie tłumaczy, to fakt, że czytałam Wasz post o 7 rano, a może powinnam była poczekać, aż się dobudzę :-)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...