Witajcie!
Tradycyjnie już, na wstępie zapraszamy na
nasz blog hodowlany.Ale pogoda!
:(
Siąpi i wieje. Wieje i leje. Leje i siąpi. A potem znowu siąpi. Świat za oknem wygląda momentami jak sterroryzowany przez wyjątkowo brzydki październik. Brrrr... Kałuże nadal "bąblują", więc nie zanosi się, żeby za chwilę przestało. :(
Nic to, dzięki Bogu, mamy trochę letnich wspomnień sprzed tygodnia ! :D
Los alpaqueros zaproponowali właśnie do posłuchania Panią Mercedes Sousa. Dobre!
Siłą inercji wsiąkliśmy potem w "Sjestowe" klimaty Marcina Kydryńskiego i z nostalgicznym uśmiechem wspominamy lato.
Niebo widziane przez dziury w całym nie wróżyło wcale tak zapłakanego początku wakacji.

Ci którzy czytali czerwcowe wpisy z 2009 r. czyli:
"Harnasie oraz Dziecko czyste to dziecko nieszczęśliwe", oraz
"POWÓDŹ - opera tragiczna w trzech aktach"nie będą bardziej od nas zdziwieni wyczynami Prezesa - Mowgliego -Dziecka Dżungli, wychowanka Ogarów, który dosłownie i w przenośni korzystał z deszczowych antraktów.
Tych z Was jednak, którzy po raz pierwszy zetkną się z błotną pasją Prezesa prosimy, żebyście nie niepokoili alarmistycznymi telefonami zapracowanych urzędników
z Towarzystwa Przyjaciół Dzieci.

Owego dnia bowiem wypadki potoczyły się błyskawicznie.

Od momentu, kiedy Prezes zainteresował się kałużą...

do tego, gdy zmienił się w błotnego Potwora...

...(z ssawką!!!) minęło najwyżej 20 minut!

Chwała Bogu, kałuża okazała się nieco za płytka,

żeby Mowgli móc się schować w mule i czatować...

niczym bohaterski gubernator stanu Kalifornia, Arnold Schwarzenegger polujący w dżungli na zagrażającego bezpieczeństwu Dobrych Amerykanów niegrzecznego Predatora!

Więc nie pozostało...

...temu Potworu...

...nic innego, jak tylko...

...wypaćkać się możliwie dokładnie własnymi łapkami!

Cóż, jak pamiętacie z "Księgi Dżungli" nieocenionego Rudyarda Kiplinga ,
"Mowgli" znaczy "Żaba" !

Przerwy w deszczu niekiedy spędzaliśmy w sposób nieco bardziej cywilizowany, np. podglądając Świtezianki Błyszczące.
Prezes sam wiedział, że ważki żyły już w czasach dinozaurów!

Nasi nieustraszeni pogromcy komarów!
Choć w naturze rywalizują z żabami w żarciu komarów
naszej Żabie (Mowgliemu) nie przeszkadza to zupełnie.

No, tak... dinozaury. Wyżarły niezłe ażury w łopuszańskiej dżungli.
(Chyba zaczynamy mieć obsesję! Ciekawe czemu?)

Po bodziszkach żałobnych przyszedł u nas czas na łąkowe.

Nie tylko nas cieszy Ich uroda.

I nie tylko my wylegamy gromadą na zewnętrze, gdy tylko chmury się na chwile podrą.

Piękna roślina. Jakby nie patrzeć :D

To się nazywa koronka!

Szwendając się z Prezesem-Mowglim po łące, zauważyliśmy też właśnie taką, dyndającą sobie beztrosko na wietrze pszczołę.

Słuchajcie, wiedzieliśmy, że musi tam być pająk kwietnik, ale dopiero, gdy przestraszony poruszył się , zauważyliśmy go!

To się nazywa mimikra!

A to maleństwo zachwyciło nas swoim pięknym opalizującym kolorem. Ot, turkusik na nóżkach, szkoda, że nie do końca to widać.

Kto wie, czy dzieci we śnie nie wychodzą z platońskiej jaskini
i nie patrzą na Prawdziwy Świat.

Tak jak kiedy my podnosimy wzrok
z odbicia nieba w tafli spokojnej wody
na niebo.
Bywajcie w zdrowiu!