sobota, 3 listopada 2012

Niedziela na prowincji czyli wyścigi z czasem


Trzynaście minut temu skończył się Dzień Zaduszny.
Powinniśmy być może trwać w zadumie
i melancholii, ale u nas te święta, choć piękne - mało oczekiwane.

Są takie odejścia, które trzeba przeskoczyć niczym rozległa kałuże,
żeby można było dalej żyć. 

Zadumy i melancholii zatem u nas nie będzie.

Powinniśmy pewnie opowiadać dalej o wczesnosłowiańskim grodzie,
który nam wyrósł w Stobiernej za miedzą, ale, jak to trafnie zauważyła Maria Pawlikowska - Jasnorzewska,
"czas to Krawiec kulawy" i straszne nam ostatnio figle płata.
Nie ma kiedy na razie zatrzymać się nad rękodziełem czy zbiorami w grodzisku.
(Kto ciekawy, niech zajrzy na blog naszej przewodniczki po kasztelańskim siedlisku,
Jaruhy
(jak, jeśli niczego nie poplątaliśmy, we wschodniosłowiańskim tłumaczy się "Wąwóz", "Paryja"). 


Nic, to.
Mimo braku czasu nie możemy nie wspomnieć, że Stobierna ma jeszcze jedną atrakcję -
Park owadów i pajęczaków.

Prezes, od dawna zafascynowany "robalami", mógłby tam bywać co dzień.  

( Nie tak dawno zaskoczył Mamę wywodem: "Wiesz, dobrze, że u nas nie żyją skolopendry, bo one się zwijają i kolczą odnóżami". Mama najpierw, hmmm, zbaraniała, a potem pędem, wygrywając oczywiście z samym Czasem, pobiegła się dokształcić.)

Przy naszym zabieganiu teraźniejszym to idealne rozwiązanie, taki wypad na trzy kwadranse. Wilk syty i owca cała.  


Niesamowite, że jeśli znajdzie się grupa zapaleńców, to nie ma takiego "Końca świata", który nie mógłby stać się pępuszkiem. A Stobierna też nikomu po drodze nie leży. Ot, kolejne zboczenie :DDDD

Ale i to w poddębickiej Stobiernej nie wszystko do zobaczenia
("poddębicka" dla odróżnienia od Stobiernej k. Rzeszowa)
tyle, że reszta przy innej okazji.

Cały październik poza tym trzeba było wykradać chwile na grzybobrania.


Przecież w tym roku urodzaj niesamowity, a i muchomorki szczerzą się jakby szerzej niż zwykle!

Z pasją graniczącą z nałogiem oddawaliśmy się zbieractwu ...,

... zachwytowi i ...

... kontemplacji. :D


Z lasu wyganiał nas dopiero zmierzch, ale i o tym ten wpis nie będzie.


Zgodnie z rytmem pór roku, u nas czas nastał na otwarcie sezonu kulturalnego. :D

Okazja zdarzyła się przednia, bo właśnie w dniu urodzin Taty rozpoczął się w Rzeszowie festiwal "Źródła pamięci - Grotowski - Kantor - Szajna" .


Wszyscy ci trzej Wielcy Ludzie Teatru zawiązani są bądź z samym Rzeszowem,
bądź jego pobliżem (Kantor).  


Mając w kieszeniach zaproszenia na dwa festiwalowe spektakle, skorzystaliśmy z okazji i od rana...

przyglądaliśmy się, naszemu niegdyś, miastu.

Jak zwykle zajrzeliśmy do Muzeum Okręgowego, gdzie tym razem była
fascynująca (!!!)wystawa Judaików,
na której, niestety, przemiła Pani Muzealnik pilnie strzegła,
byśmy nie zrobili zbyt szczegółowych zdjęć.

Na szczęście, w dalszych salach nie była już taka sroga. :D

Ku niekłamanemu szczęściu  Facetów,
którzy chcieli zobaczyć szable
i którym 
prywatne zbiory militariów Jana Partyki
wprost zawróciły w głowach! :D


Prezes szybko wyrobił sobie specjalne względy

(No, jakżeby inaczej! :D)

i mógł się witać z Cieniami bardziej bezpośrednio

Potem, wzdłuż IPN-owskiego płotu przebiegliśmy ku Muzeum Etnograficznemu.

(Tam, od lat, specjalne względy ma przede wszystkim Tata, więc ta wizyta na trzech fantastycznych wystawach czasowych MUSI doczekać się osobnego wpisu.)

Oszukując czas najlepiej jak się da, potruchtaliśmy ku autku, ...


... kątem oka dostrzegając, ...


... że całkiem ładna ta nasza Prowincja :D

Tymczasem za Wisłokiem czekał na nas Piknik Naukowy i cuda, cudeńka.
Na kilkudziesięciu stoiskach prezentowali się i pasjonaci i młodzi naukowcy z gimnazjów, liceów i wyższych uczelni.
Wszystkiego można było dotknąć, pobadać .


Miał Prezes burzę na życzenie ...

... i takąż zamkniętą w czarodziejskiej kuli.
Mógł zerkać przez mikroskopy, puszczać kulki, których pęd magicznie przenosił się na inne.

Mógł porysować paluchem po tablicy interaktywnej, z piskiem uciekać przed plątającymi się pod nogami, zdalnie sterowanymi robotami w kształcie kłapiącego kajmanią paszczą "kajmana" :D , a nawet ...

... wygrać wojnę robotów z własnym Tatą!

Trudno było oderwać nam Cypriana od niesamowitej kolekcji modeli kartonowych ...


Kiedy jednak dotarliśmy do ruchomej makiety bitwy pod Racławicami...

... skapitulowaliśmy.

Zdążenie do teatru wydawało się być niemożliwe.

Makieta jest przedsięwzięciem stricte prywatnym!

Ot, Pewien Dziadek ...

... rzeźbił ją przez pięć lat ...

... dla swojego Wnuka! 

Przyznajcie, imponujący dowód miłości !!!


Gapiliśmy się więc, gapili i (parafrazując poczciwego Steda) wojna to była straszna, bo Czas nas chciał zniszczyć, lecz nam udało się zachwycić go. :DDDD

Z językiem na brodzie udało się nam dotrzeć do naszego ulubionego
(jak już wielokroć podkreślaliśmy) Teatru Maska
na inaugurację festiwalu i rewelacyjny spektakl
- adaptację opowiadania Fiodora Dostojewskiego "Bobok"zrealizowaną przez  
Stowarzyszenie Inicjatyw Artystycznych "Pełna Kultura". 
(Tam realizują się w "dorosłym" repertuarze świetni aktorzy MASKI.)

A że zapału do walki z Czasem nam nie brakuje,
w godzinę po zakończeniu spektaklu siadaliśmy już na krzesłach innego teatru!
Teatru "amatorskiego", którego salą jest piwnica na jednej z bocznych, słabo deptanych i oświetlanych uliczek Rzeszowa. 

I Kochani! Wszem i wobec oznajmiamy, że Rzeszów WRESZCIE doczekał się Teatru z prawdziwego zdarzenia !!!

(Jak wiecie,
wizyta w naszym "najoficjalniejszym teatrze" im. Wandy Siemaszkowej sprawia,
że, na ogół,
na co najmniej rok mamy dość wizyt w tym Przybytku).

Niniejszym, mamy zaszczyt i przyjemność
gorąco polecić Wam
rzeszowski
TEATR PRZEDMIEŚCIE,

(ul. Reformacka 4)
którego dyrektorką, reżyserką, aktorką i autorką scenariuszy
(skromnie powiedziane, bardzo skromnie!) jest Pani Aneta Adamska.

Obejrzeliśmy sztukę "Święto" ze świetnym tekstem, dobrą grą i rewelacyjną plastyką sceny. Niesamowite wrażenie zrobiło na nas "żywe monidło"!

Bardzo nam brakowało teatru, a tu proszę, jest, tylko my dotąd o tym, wieśniaki, nie wiedzieliśmy!
Notabene, Pani Adamska jest również pomysłodawczynią całego festiwalu.
Niestety w dni powszednie nie mogliśmy sobie pozwolić na przyjazdy do Rzeszowa, by zobaczyć choćby spektakl teatru japońskiego, duńskiego,
nie mówiąc już o monodramie nieocenionej Ireny Jun...

Mimo to, jesteśmy usatysfakcjonowani. Tak wyglądała jedna niedziela. Na Prowincji.

O czym przez półtora tygodnia nie mieliśmy kiedy napisać... :D

Bo wciąż się działo! :D

Pijcie rudej Jesieni na umór!

Pzdr.

Post Scriptum.

Jednocześnie po prostu MUSIMY się bezwstydnie pochwalić.
Spotkał nas doprawdy niezwykły, wzruszający zaszczyt.

Nasz poprzedni wpis "Norwid"
trafił, jako ciekawostka, między
"norwidiany"!!!

W najśmielszych marzeniach nie spodziewaliśmy się takiego wyróżnienia!

24 komentarze:

  1. Się działo!Relacja jak zwykle przednia ,aż nabrałam ochoty na Rzeszów, bo jeszcze "nas tam nie siali":)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzień dobry Sąsiedzi mili! W tej codziennej dreptaninie przy gospodarstwie i kurach mało jak dotąd zostawało nam czasu i siły na rzetelne dokulturalnianie się.I na dodatek ciężko było się stąd wyrwać (szczególnie wieczorami) by do Rzeszowa przez ciemności egipskie i kamieniste czy błotniste drogi jakoś dobrnąć.A tymczasem teatry, niestety, zazwyczaj po zmroku otwierają swe podwoje!Lecz jest nadzieja, że wreszcie odważymy się na taki wypad, bo auto z napędem na cztery koła wreszcie jest a więc i możliwości wypadów pojawiło się więcej.A zazdrość bierze, jak sie o tych atrakcjach rzeszowskich u Was czyta!I chce się, ach, chce się doznać czasami czegoś bardziej subtelnego niż muzyki gdakania i wrzasków zielononóżek (nie ujmując im oczywiscie nic z ich niewątpliwego uroku!).
    Dziękujemy za cenne informacje o tym co warto, a nawet trzeba w Rzeszowie zobaczyć.Mieszkacie dalej niż my, a jednak daliście radę! Niech to będzie dla nas inspiracją i wyzwaniem!

    Pozdrowienia z rozjaśnionej porannym słonkiem Kosztowej!

    OdpowiedzUsuń
  3. Kolejny i piękny wkład do kronikarskiego dzieła Go i Rado Barłowskich pod tytułem popatrzmy inaczej, bo teraźniejszość dotyka nas wszystkich. Oddzielona łamaną linią od przeszłości zdaje się być jej kontynuacją niezaprzeczalnie nierozerwalną, a odmieniana przez wszystkie czasy sprawuje absolutną władzę. Wypełnianie otwartej przestrzeni przed naszymi możliwościami jest sensem samym w sobie.
    Ze smutkiem zauważyłem brak podobnych inklinacji na moim małym podwórzu, gdzie pomiędzy codziennymi sprawami przemykają się wstydliwe pustkowia. Czasem dopełniane podobnymi do Waszych spostrzeżeniami na chwilę gubią rumieniec.
    Prezes to ma dobrze. Chłonie pełnią swojej przyswajalnej wyobraźni cokolwiek w zasięgu dostępności. Pewnie też w tym samym czasie prowadzi bezwzględną selekcję. Ot, przywilej młodości, którą my zostawiliśmy w czasie przeszłym.
    Hmmm.... Rzeszów rzeczywiście wypiękniał w każdym tego słowa znaczeniu. Powoli wpisuje się mapę w należne mu miejsce w polskiej, nie tylko, kulturze, ale i nabiera znaczenia w sensie gospodarczym. Nie wiem, ale mam wrażenie, że dzieją się tu sprawy z rozmachem, pomysłowością kierowaną nieskrępowanymi umysłami.

    OdpowiedzUsuń
  4. OLQA, niech Cię tu zasieją, koniecznie!!!! Obiecujemy podlewać i nawozić! I będziemy naganiać słońce, byś kwitła długo i intensywnie.
    Bardzo by Rzeszowowi Taka Bylinka pasowała! :D

    Pzdr.

    Olgo,
    faktycznie ciężko czasem wyrwać się do miasta, ale im pogoda gorsza, tym więcej czasu po odrobieniu prac gospodarskich zostaje!
    My dlatego, kiedy już planujemy wypad do Miasta, staramy się "nachapać" jak najwięcej za jedną benzynową porcję!

    Wraz z zakupem Pojazdu Marzeń Wszystkich Osiadłych Na Uboczu, ostatni pretekst do grzania się przy piecu (cudownie kojącego zresztą) PADŁ.

    ... Ale dalej nie mamy! Mieszkamy na tym samym promieniu, ok. 40km od Rzeszowa, tylko po przeciwnej prawie stronie (na Kraków) :DDDD
    Mamy za to o tyle łatwiej, że nasz Najpierwszy jest redaktorem w Nowinach i o wszystkich wartych zobaczenia imprezach wiemy "natentychmiast" z pierwszej ręki.
    Może się kiedyś wybierzemy razem? :D

    Cezary,
    już nie raz powtarzaliśmy i upierać się będziemy, że czas absolutnie NIE JEST wielkością fizyczną, a jego mierzalność i próby definiowania absurdalne. Czasem nam z Czasem po drodze, czasem się z nim siłujemy, bo się trzeba przecież w życiu nażyć.

    Kosztowska Teraźniejszość potrafi tak wypełnić po brzegi, że nie wierzymy, by można w niej znaleźć miejsca na pustkowia! I żadnej awangardy czy ariergardy przestaje potrzebować :D

    Co do Prezesa, staramy się tylko, by dziwaczne upodobania rodziców go nie ograniczały, a ubocze nie było "Daleko od szosy" :DDD

    Dzięki serdeczne za odwiedziny i komentarze.

    Bywajcie w zdrowiu!

    OdpowiedzUsuń
  5. Już chyba poprzednio pisaliśmy, że u Was ostatnio rzadko ale jakże treściwie się dzieje :)
    Kochamy Was za za darowaną nam widzę o tej cudownej ,,CZĘŚCI Polski" dzięki Waszym wycieczkowym relacjom czujemy jakbyśmy byli razem z Wami na spektaklu, w grodzisku, wystawie judaików...
    Ściskamy Was mocno :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudna ta ,,prowincja " jutro tam jadę :)będziemy tam dosłownie chwilę..jak na taki piękny rejon.; ale zawsze to coś!Myślę ,że uda mi się zajrzeć tam gdzie nie byliśmy wczesniej.. Wszyscy już napisali co trzeba..ja tylko dodam ,ze Prezes ma ,,zajefajną " kurtkę,zawsze taką chciałm mieć :) ! Pozdrawiam CIUM.

    OdpowiedzUsuń
  7. Gratulacje z powodu wyróżnienia na blogu norwidianów! To, że jesteście erudytami wszyscy czytelnicy Waszego bloga już z pewnością dostrzegli, ale że potraficie w tak nowy i niebanalny sposób przedstawiać osoby z postumentów, świadczy dodatkowo o dużej Waszej wrażliwości i nietuzinkowości. Brawo!

    Ciepłe pozdrowienia po zmierzchu!

    OdpowiedzUsuń
  8. Zosiu i Januszu,
    ledwo wywietrzyliśmy po fajerwerkach, a już u Go w szkole na wieść straszliwą o wizytacji, która już się nie nazywa wizytacją, a przyjazną ewaluacją i przekracza wszelkie granice absurdu (niech Kafka żałuje, że umarł, bo nie napisze Procesu II)zagnieździła się wielogłowa Psychoza z paszczą niczym czerwonokrwiste anturium. Go wraca od dwóch tygodni do domu nocami i natychmiast zajmuje kompa. Rado cały dzień Ojcuje i Matkuje Prezesowi. Stąd i nowe obsuwy w blogowaniu...


    Miło na wyprawach słyszeć krok kumpla z tyłu :D. Dzięki!

    Mona,
    pogoda szykuje się Wam świetna, choć wieje mocny halniak od Karpat. Bieszczad powala kolorami! Wspaniałych wrażeń życzymy. Szkoda, że spotkanie znów przekładamy, ale jak napisaliśmy wyżej, nawet, gdybyście Wy mogli dłużej tu zabawić, Go byłaby "czasowo niedostępna" :(

    Ale jeszcze nie umieramy, jeszcze w zielone gramy!

    Olga,
    No wiesz?!.. :DDDDDDD Nie żartuj ! My tylko umiemy sprawiać takie wrażenie ! :DDDDD Czysta socjotechnika.
    Za to mieliśmy zaszczyt i przyjemność poznać w życiu kilku prawdziwych erudytów! :D

    Nie mniej Twoje pochlebstwo ścisnęło nas za serducha! Dzięki! :D

    Strasznie fajnie, że do nas wpadliście i zostawiliście komentarz.

    Serdecznie pozdrawiamy.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja tam przy swoim upierać się nie będę, ale rezerwuję sobie prawo do wyrażania swoich „teorii”, w tym też na temat czasu. Przyjmuję „obce” teorie na każdy temat i w tym samym czasie po krótszej lub dłuższej analizie szukam w nich zbieżności lub rozbieżności bazując na własnych doświadczeniach. Temat „Czasu” wydaje się być drażliwym. W związku z tym wystąpiła konieczność doczytania Waszego bloga uważniej.

    Niedzielne pozdrowienia z przedspacerowego jeszcze czasu.

    Sugestia- czy moglibyście zmienić w ustawieniach, by można było kontynuoawać rozpoczęty dialog w porząku chronologicznym? Wiem, że to zabiera czas, ale to tylko... mała prośba.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cezary,
      mówisz i masz :D

      Mamy nadzieję, że nie pomyślałeś, że mamy chęć jakiekolwiek Twoje prawa ograniczać!

      Co do Czasu i innych, dotykających nas (z naszej czy nie z naszej woli)abstrakcji, mamy swoje teorie i teoryjki porządkujące nasz autonomiczny światek i nawet niespecjalnie nam przeszkadza, jeśli można je obalić przy odpowiedniej metodologii i punkcie odniesienia.
      Rezerwujemy sobie prawo do subiektywizmu i ignorowania niektórych uznanych prawd o świecie. :D

      Zresztą, różnić się można pięknie!

      Pzdr.



      Usuń
    2. No nie! Nie myślę teraz i nie myślałem podczas pisania, że mogłaby zaistnieć taka lub podobna sytuacja. Przecież poczytałem Waszego bloga, a na podstawie wpisów i komentarzy można wyrobić sobie zdanie o piszących, co proszę odebrać, jako komplement. Ha...
      Prawdy; uznane, oczywiste, jedyne, niepodważalne, unikalne, subiektywne... Ileż do nich pasuje przymiotników! W tym miejscu nasuwa się pytanie – a co jest prawdą? Nie znam odpowiedzi i konia z rzędem temu, kto potrafi zdefiniować „uprzymiotnikowaną” prawdę, bo przecież nawet „goła” prawda jest, „jaka”. Tak naprawdę nie wiem czy metodologię da się zastosować do „teorii i teoryjek” i na ile będzie skuteczna, a jakiś punkt widzenia mam. To tyle w temacie. A różnić się jest pięknie, gdy poważanie, szacunek i wyrozumiałość są czynnikami nadrzędnymi.
      Z poważaniem...
      P.S. Dzięki szybką realizację moich małych próśb!!!

      Usuń
    3. Prawda. Tytuł filmu dawno już, lata temu zginął w mrokach niepamięci, ale pamiętamy scenę gdzie jeden sędziwy ksiądz mówi do drugiego coś takiego:
      "Po tych wszystkich latach życia i posługi tylko dwie rzeczy nie budzą we mnie żadnych wątpliwości.
      1. Bóg jest.
      2. Ja nie jestem Bogiem.
      Cała reszta to glossa i komentarze."
      :DDDD

      Możemy się pod tym podpisać, co niniejszym robimy! :D

      Usuń
  10. makieta faktycznie imponująca :) wierzę, że ciężko się było od niej oderwać :)
    gratuluję wpisy okołonorwidowskiego :)))
    A Rzeszów, kto wie może na dłużej odwiedzimy, dzięki takiej zachęcie następnym razem zajrzę wcześniej na stronę teatru :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z prawdziwą przyjemnością moglibyśmy posłużyć Wam za przewodników i pokazać nasze ukochane miejsca. Czekamy.

      Usuń
    2. Zresztą mniejsza o samo miasto! Pozwólcie, że Was oprowadzimy po Muzeum Etnograficznym i, F. Kotuli

      Niewiele w Polsce jest równych!

      Usuń
  11. Ja też się skromnie dopisuję z podziękowaniami, że JESTEŚCIE, Kochani! Korzystając z miłego zaproszenia zaglądam do Was już teraz "nałogowo", bo wnieśliście i wnosicie w moje życie to "COŚ" do czego tęsknię, CO poszukuję... a o "CZYM" w natłoku życia codziennego niestety zapominam...Cyprian Kamil( moja Fascynacja z młodych lat)...i Reszta Małego i Dużego Świata:DDD!
    Serdecznie pozdrawiam i DZIĘKUJĘ!
    ps. Rzeszów często odwiedzam i podzielam Wasze zdanie a PREZES jest Świetny we wszystkich swoich poszkiwawczo/odkrywczych działaniach i pozach! :)
    Irena/Jaruha

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nas też dopadł "natłok życia codziennego", ale z otwartą buzią podczytujemy Twój blog, tylko w biegu jakoś nam trudno sensowny komentarz napisać, a byle czego nie warto :D

      Bardzo nas cieszy, że mamy taką intrygującą, ciekawą, zakręconą pozytywnie Sąsiadkę!

      Mamy nadzieję, że i nasi blogowi znajomy też zaczną zaglądać do Ciebie po kolejną dawkę wiadomości o naszym ukochanym Podkarpaciu :D


      Pzdr.

      Usuń
  12. To ja muszę wreszcie zawitać do Rzeszowa. Tyle razy zapraszana przez rodziców zięcia i nic ... Bardzo mnie Wasz gorący reportaż zachęcił.
    Boziu, gdzież te czasy, kiedy teatr był moim drugim, co tam drugim, pierwszym domem! Kilka lat dziewczęcego życia, spędzonych na próbach i spektaklach Starego Teatru (jako widz oczywiście) I ciągły głód nie do nasycenia ...
    A teraz mnie tam nie gna. Nie z braku czasu, tylko z innego układu substancji odbiorczych,
    Pozdrawiam serdecznie i składam moc najpiękniejszych życzeń dla Rado!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mieszkać w Teatrze Starym ! Marzenie... My teatr uwielbiamy, ale te "wielkie" udało się nam nawiedzić jedynie czasami w czasie wakacyjnych wojaży.
      Niegdyś wyczekiwaliśmy corocznych rzeszowskich Spotkań Teatralnych, na które zjeżdżały świetne teatry ze świetnymi spektaklami. Od dłuższego czasu, karnet na Spotkania jest poza zasięgiem naszego portfela :(

      A Rzeszów straaaaasznie tęskni za Tobą!!! Także My, Stobierna, Głobikowa itd. itd.

      Znajdź jakąś Nianię dla kóz i kurek i przyjeżdżaj!!!!

      Usuń
  13. Do Rado bez brody przyzwyczaić się nie mogę i na zdjęciach nie poznaję. Owady takich rozmiarów jeszcze koło nas się nie pojawiły ale dziki z powodu buszowania w kukurydzy GMO mnożą się podobno na potęgę. Makieta wspaniała, a co wnuk na to? Nie ma to jak niedziela na Prowincji....
    A za Norwida, to oczywiście należało Wam się..i za Cypriana też :) Pa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, Cyprian zdecydowanie woli owady od dzików :D A co do brody... heh, oby nie zdarzały się gorsze zmiany...

      Fajnie, że znów jesteś :D

      Pzdr.

      PS. Ani Dziadka, ani Wnuka przy makiecie nie było. Szkoda, bo warto byłoby się pokłonić.

      Usuń
  14. Najbardziej podobał mi się pająk!! Ale żołnierzyki też fajne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cyprian najczulej głaskał modliszkę :D. Ale żołnierzyki też fajne :DDDDDD

      Dzięki za odwiedziny.
      Pzdr.

      Usuń
  15. Kochani! Tęsknimy za Wami i troszkę się już martwimy, że tak długo milczycie. Czyżby ów potworny młyn nadal szalał w Waszym obejściu?!
    Postanowilismy wyróżnić Was na swoim blogu i zapraszamy po odbiór nagrody "liebster blog". Nie wiem, czy macie ochotę w coś takiego się bawić. Nie ma żadnego przymusu. Ot, chwila uśmiechu i rozrywki, oddechu miedzy szybko kręcącymi się skrzydłami młynów i wiatraków....
    Pozdrawiamy Was serdecznie i czekamy na jakiś znak życia. Kosztowa tęskni....

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...