środa, 16 listopada 2011

Z listopadem za bary, czyli zbieranina.



Dziś dzień pierwszego, nieśmiałego śnieżko. Kolejny dzień zimno, bo ciało jeszcze nie nawykłe do niskich temperatur.

Szaro, ale cóż.



Podnieśliśmy sobie okruch słońca spod nóg. W sam raz na listopadową szarówkę. Dobrze, że nie większy, bo martwilibyśmy się pewnie o lato...

Minorowe tony listopada rozjaśniamy, jak się da. Trzeba przetrzymać, choćby po to, by dać wyschnąć i rozsiać się różnistym dziwadłom.

Co wyrosłoby z tego skrzydlatego pompona, gdyby nie utknął w pajęczej poczekalni ???

Nie wiadomo. Ale czy jakiś pająk ma taką bożonarodzeniową sieć? Już w listopadzie w dodatku?

Skrzyp też prawie nie do poznania teraz.


Osty szczodre i bezwstydne, ...

... rozdają co mają na prawo i lewo.

Trawska co poniektóre już w zimowych futerkach, ...

a cały świat pełen puchu.

My też "wiatrem unoszeni jak puchokwiat-latawiec", bierzemy z listopada, co się da.

Bierzemy i to, czego by dać nie chciał (np. owoce dzikiej róży na nalewkę :D).
I nic kolcom do tego!

Prezes łowi okiem, uchem i paluchami wszystkie jesienne niezwykłości.

Udaje Rokitę pod rosochatą wierzbą,

... albo i bez wierzby.

Jesienne smuteczki i melancholije nie mają jeszcze do niego dostępu.

A co się tyczy Prezesa, na ogół tyczy się i naszych Ogarów.
Choć może być i na odwrót!

Tak czy siak, sieje Prezes śmiechy, hulanki, swawole, ...

a taka na ten przykład IGRA - zbiera. :D

IGRA na złoconym Dziale, ...

A tu się Prezes zadumał (prawie całą sekundę :D).

I dalejże na świeżo zoraną grudę! Przednia zabawa.

My też taki "parkiet" lubimy, a choreografia na nim - nie-po-wta-rza-lna!

No cóż, Żaba będzie musiała jeszcze poćwiczyć, by mistrzom
(czyt. Rodzicielom :DDDD)
dorównać.

Za to zbiegać z góry do domu umie najlepiej na świecie, o!
Szkoda, że to już tego roku ostatni chyba spacer bez trzech ton odzieży na sobie...

Ale...

... w buku czerwonym Zaklęty Rumak, czeka na wiosnę. Skoro on może, to i my.

A oprócz tego to Prezes był
w teatrze lalek na Pinokiu
.

Fenomenalny pomysł na szarugę!
I bał się i śmiał się i dopowiadał
i klaskał jak Stary!

Jak widzicie, póki co, listopad przegrywa z nami na punkty wszystkie dotychczasowe rundy.
Czego i Wam życzymy!

14 komentarzy:

  1. Widzę, że Prezes i ogary są tego samego gatunku, co moja Zosia. W plenerze zachowują się tak samo.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale z Was Niepokonani! :-) Ja się muszę przyznać, że mnie falami listopad pokonuje, ale tylko troszeczkę :-) Zrobiłam sobie z Wami podróż w czasie. Widziałam Prezesa, jak był malutki i Tatę bez brody. Idę czytać dalej :-) Buziaki :-*

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie daję się listopadowi też, przecież to nieunikniona kolej rzeczy, trzeba go przyjąć takim, jaki jest, a wcale nie jest taki zły, o, już niepostrzeżenie minęła go połowa. Ten osecik to szczeć, fajny do suchych bukietów, tylko kolcami potrafi zranić w rękę, trzeba go trzymać w ryzach, bo rozsiewa się bez umiaru. Go, a naleweczka to jak? wyskubujesz środki nasienne? Wpis promieniuje radością Prezesa, a skąd taka zaduma na jego czole?
    Pozdrawiam całą Rodzinkę wraz z przyległościami, tarninę też zbieracie?

    OdpowiedzUsuń
  4. Wstydzę się troszeczkę, bo nie wiem co to - ten kawałek słońca? Przecież nie bursztyn? Nawet jak słońca całkiem nie ma (tzn. nie widać), to przecież zawsze jest z Wami promyczek światła - Prezes!
    Listopad nie taki zły. Jak tylko nie wieje wschodni, kąśliwy wiatr, to w ogóle nie zły. Najbardziej mnie męczy wszechogarniająca ciemność i szukanie kóz z latarką i czasami nawet nie widzę, która idzie do dojenia. Przy dojeniu już widać, bo prund jest w stodole.
    Pozdrawiam i pysznych nalewek życzę!

    OdpowiedzUsuń
  5. Listopad wyjątkowy w tym roku, nie ma co narzekać tylko brać brać garściami.....Zaraz zasypie, albo i zapada...i nie będzie szans na dobre słoneczne zdjęcia. Swoją drogą...kurcze zazdroszczę czasu, który pozwala Wam pochylić się na byle kamykiem i przemienić go w kawałek słoneczka....

    OdpowiedzUsuń
  6. czyli jak zawsze POZYTYWNIE, Prezes zadowolony, roześmiany, daleko od wszelkich trosk, a Wy czujni i obserwujący ze szczegółami otaczające nas niezwykłości świata, które pokazujecie Prezesowi, CUDNIE!

    OdpowiedzUsuń
  7. Łucjo, fajnie, gdy dzieciaki zarażają energią, prawda??? Chociaż Ty z natury jesteś wulkanem :DDDD W dodatku nie do zdarcia! :DDD

    Riannon, Tata bez brody, istna pornografia!!! Bardzo nas mile połechtałaś tą podróżą po naszym archiwum. Aż sami zajrzeliśmy, czy się te starocie jakoś bronią :DDD

    Mario, listopad faktycznie nie najgorszy, choć ciemności i mroziki ostatniego tygodnia przypomniały nam, jakie za chwile będą przychodzić rachunki za gaz. Ufff, niefajne. Szczeć faktycznie prezentuje się świetnie w suchych bukietach! Co do nalewki, próbujemy nowy przepis, więc trudno orzec, co wyjdzie - róża bez gniazd nasiennych i włosków, rozdrobniona w malakserze, posłodzona i zalana spirytusem i białym wytrawnym winem. Liczymy, że skosztujemy wiosną :DDD
    W tym roku tarniny nie zbieraliśmy - przegapiliśmy. Róża jeszcze piękna a tarniny już suche i czarne...
    Ale konfitura z jarzębiny zrobiona.

    Magdo, sami nie wiemy, cóż to za kamyczek się nam trafił. Bursztyny na Pogórzu tylko u jubilera niestety, ale nam i ten nieznany wystarczy. Ot, okruch słońca, jak napisaliśmy. :DDD
    Brak światła to to, co w listopadzie znieść najtrudniej. Ta absurdalna żonglerka czasem daje po głowie.

    Węszynosko, jak się ma w domu Prezesa paleontologa, który co chwilę podnosi z ziemi jakiś ząb bądź pazur dinozaura, to człowiek machinalnie sam zaczyna pilnie patrzeć pod nogi :DDDD Choćby wyprowadzając psy :D

    Wonnne Wzgórza, fajnie, że Ci się u nas podoba. Prezesy tak mają, że uczą i pogody i czujności.


    Dzięki za komentarze, buziaki dla wszystkich!

    OdpowiedzUsuń
  8. W takim razie musicie koniecznie zabrać Prezesa-paleontologa do prywatnego muzeum w Dubiecku, gdzie gość wystawia swoje znaleziska z ery zlodowacenia, wydłubane ze skarpy nad Sanem, jakieś ogromne kości, kły mamucie i sama nie wiem, co jeszcze. Spotkaliśmy go którąś wiosną na ścieżce przyrodniczej z Wybrzeża, przez dawną Polchową do Słonnego, bardzo sympatyczny człowiek, nawet gdzieś zdjęcia miałam, ale nie potrafię odnaleźć. Idę jutro zbierać różę na Pogórzu, mam wino swoje jabłkowe, wytrawne, reszta się znajdzie, też będę smakować wiosną, może jakieś proporcje bym wysępiła? My gonimy jeszcze kominkiem, póki nie ma mrozów, pozdrowienia ślę.

    OdpowiedzUsuń
  9. Mario, Ech, Łopuchowa jest zdana wyłącznie na ogrzewanie gazem, co w ostatnich latach staje się trudne do udźwignięcia. W UchoDyni dopiero odetchniemy...

    Przepis dokładny oczywiście na ten tychmiast, ale... napisz do nas emalię (gobart@poczta.fm). Receptura pochodzi z książki, więc obawiamy się, że publikowanie jej w sieci mogłoby być łamaniem praw autorskich.

    Pogoda znów cudna, więc wyprawa po różę będzie świetna! Zazdrościmy! (My mieliśmy jechać do Kosztowej, ale Go wybiła palec w prawej ręce i kiepsko się jej zmienia biegi w autko :() Na otarcie łez jedziemy do Rz. na "Klimakterium" :DDDDDD
    W sam raz na jesień :DDDDDD

    Czekamy na meilika

    Całuski

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak zawsze pięknie i radośnie. O Prezesie to już tyle razy żeśmy piali : cudowne dziecko + cudownymi rodzice = wspaniałe dzieciństwo.
    Pozdrawiamy Was serdecznie :)))

    OdpowiedzUsuń
  11. Koń zaklęty w pniu drzewa wspaniały!!!! Choć gdybyście nie zasugerowali to jeszcze inne dziwy można tam zobaczyć. :-) No to jak już jestem po rundzie z Wami to lecę dalej. Listopad nas rozpieszcza. Zobaczymy jak będzie z grudniem. pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  12. Próbuję rozgryźć Wasze zakamuflowane zagadki przyrodnicze i ze wszystkim chyba nie dam rady, ale wiem co to za oset - to szczeć i wiem co to za trawsko się rozsiewa - mimoza polska czyli nawłoć :)))) a z resztą pytań to się poddaję :DDDDD proszę tylko o podpowiedź do pierwszego zdjęcia, bo jakoś tego słońca z niczym nie kojarzę :DDDDDDD
    Ha a teraz właśnie poczytałam wcześniejsze komentarze i widzę, że Maria z ostem ubiegła a Magda ze słońcem :( ech, niech to licho, że też nie wszystko się udaje :DDDD Dobrze, że przynajmniej jesień w tym roku rewelacyjna :DDDDDDDD
    Przesyłam jeszcze nie ubrane w kożuch uściski :DDDDDDDD A nalewkę trzymajcie na niespodziewanych gości :DDDD A kiedy ja się takich doczekam? Hę? Coś długo się nie wybierają :DDDDDDDD

    OdpowiedzUsuń
  13. No nie dziwię się, że listopad z Wami przegrywa, bowiem jesteście niezwykle zgranym zespołem, a w odwodzie zawsze są ogary. Oby jak najdłużej jesienne smuteczki nie miały dostępu do Prezesa, a chwilowe zadumanie świadczy tylko o tym, że Prezesunio kombinuje, z której by tu flanki listopadowi dołożyć i dokłada skutecznie. Trza się cieszyć spacerami, póki można, bo niedługo pozostanie już tylko naleweczkę z dzikiej róży odkorkować i zasiąść w zaciszu domowego ogniska :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Zosiu i Januszu, dzięki za odwiedzinki, od razu nam cieplej!

    Nasza Polano, jeśli coś jest zaklęte, to na pewno niejednoznaczne, bardzo może, że to nie koń, bardzo może, że koń też nie jest koniem. Tak to z magią :D

    Anetko, przeceniasz naszą wiedzę botaniczną, głównie wyczytaną w rozmaitych "Kluczach roślin". Jeśli myślisz, że poznajemy rośliny po nasionach, to grubo się mylisz!

    Nalewka lubi niespodziewanych gości, a z nas goście niepewni jak ceny benzyny :DDDDDDD Kiedyś się doczekacie i żebyście nie żałowali :DDDDD

    Jolu, święta racja! Jeśli Prezes duma, to kombinuje. Na bank.

    Pozdrawiamy Was serdecznie i dziękujemy za dobre słowo.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...