Ech, rozciągnął się nam czas.
Rozwinął się nam, już dawno temu, jak rolka niezawodnego lepu na muchy firmy "Bros". Zaprawdę, dziwnie się patrzy na taki dawno rozwinięty lep. Z przykrością, smutkiem, ale i z fascynacją. Mnóstwo unieruchomionych kształtów i wspomnień. Pospolitych i zupełnie niezwykłych Cudów.
Ze wszystkiego przyjdzie się nam kiedyś rozliczyć. Ze spadających nocą trzech gatunków jabłek i łamiących się pod ich ciężarem gałęzi,
z winogronowego smoka,
z podtrzymującym świat w istnieniu pięknie kwitnących róż,
z rozdartych w poprzek motorową piłą ścian Domu i rozprutego wzdłuż orzechowego brzucha,
z uwięzionej w pajęczynie gwiazdy,
z Piotrkowa Trybunalskiego i królewskiego zamku w Chęcinach,
z diamentów na liściach i dymnego światła lamp naftowych.
Czas, to czas.
CUD PIERWSZY
Najpierw jednak rozliczymy się z Wami z jednodniowego Cudu, którego nasiona kupiliśmy "w ciemno" i który, zaprawdę, zasługuje w zupełności na swoją nazwę.
Niebiańskie Pnącze (Lpomoea purpurea), czyli Wilec Niebieski.
Zaczyna się ten, tak pięknie nazywający się, jednodniowy spektakl, jak wiele innych, cudnych rzeczy, zupełnie niepozornie. Ot, takim świderkiem wkręca się w światło poranka.
Po to, by w mocnym słońcu rozłożyć płachtę błękitnego nieba. Z jednym, błyszczącym słońcem pośrodku przestrzeni.
Ale przestrzeń niejedna. Więc i słońc niemało. I cały Wszechświat niebieszczał, jeśli ktoś raczył się schylić i zauważyć!
Przez CAŁY DZIEŃ!
A wieczorem? Wieczorem niebo zwijało się powoli i skrupulatnie wokół słońca,...
... co jest koszmarną katastrofą dla wszystkich mieszkańców planet krążących wokół tego słońca.
Katastrofą, której świadomość, zapewne, wcale nie jest łatwiejsza do udźwignięcia przez owych mieszkańców przez to, że obok wykluwają się nowe, równie piękne, jutrzejsze światy.
Nawet jeżeli o tym wiedzą.
A tymczasem wszechświat zniknął się był w kształt przypominający nieco następnego ranka niemowlęcy smoczek. A może wystawiając nam język???
CUD WTÓRY, TRZECI i JESZCZE NASTĘPNY.
Zdarzyło się otóż pewnej niedzieli, że wybraliśmy się autem na pieszą wycieczkę. :D
Znaczy to tyle, że wpakowaliśmy się w Autko i pojechaliśmy pospacerować w innej dziczy niż nasza przydomowa.
Zostawiliśmy auto w Cisowej i wybraliśmy się leśnym duktem w kierunku Górnej Łodzinki, po to, żeby wszedłszy na Kopystańkę zejść na Kopyśno i Posadę Rybotycką. Taki był PLAN.
Cóż, gdybyśmy byli ludźmi trzymającymi się PLANÓW kurczowo, pewnie moglibyśmy być rozczarowani, że koniec końców z PLANU pieszej wędrówki niewiele wyszło, ponieważ jednak nie jesteśmy tacy, możemy z przyjemnością pozachwycać się tymi cudami, których udało nam się doświadczyć po drodze.
To szczegóły jednego z nich.
Kolosalna praca największych europejskich gryzoni.
Pracowita banda bobrów utworzyła potężny kompleks kilku zalewów, dziesiątków metrów tam, kanałów i wodnych szlaków zmieniający bieg strumieni i w ogóle całość stosunków hydrograficznych w tym rejonie., ...
który można podziwiać wprost z drogi.
Aż trzeba się będzie wybrać i obejrzeć te żeremia, które znajdują się podobno 10 minut drogi od samej UchoDyni.
To po prostu robi wrażenie.
Plan w całej swojej rozciągłości nie zmieścił się w ramach dnia, głównie z powodu Prezesa robiącego trasę Cisowa - Łodzinka podwójnie, lub potrójnie. I to biegusiem!
(Nie liczymy kilometrów zrobionych w górę i w dół na drabinkach kilkunastu spotkanych po drodze ambon.)
Tu widać, że Cyprian obraził się na dorosłe suki. (Co, jak instynktownie wyczuł, jest jednym ze skuteczniejszych środków wychowawczych wobec psów.)
Prezes nie umie obrażać się na psy długo. I to też jest mądre.
Inny przydrożny cud.
Na tyle jednak pospolity, że szkoda poświęcać Mu zbyt wiele uwagi! ;)
A wśród odurzających zapachem liliowych kwitnących mięt polnych mrugnął ku nam i liliowy dekadent. Cóż, carpe diem..., bo zima przyjdzie.
To było ciepłe, piękne popołudnie.
Psy z pewnością były tego samego zdania.
Piękne są takie leśne trakty. I w słońcu.
I w cieniu.
W biegu!
W biegu!
W biegu.
W każdym razie z Łodzinki wróciliśmy do autka i , ponieważ niezwykle zachłanni jesteśmy na cuda i nigdy nam ich nie dosyć, autkiem podjechaliśmy zobaczyć jeszcze jeden cud.
W Posadzie Rybotyckiej.
Na niewielkim wzgórzu przycupnęła tam już bardzo dawno temu, gotycka, murowana z kamienia, obronna cerkiewka p.w. Świętego Onufrego.
Na cerkiewnym murze przed wejściem dla wiernych płoną trzy świeczki.
(Ciekawe czy tak jest codziennie?)
Stare to.
Już kiedy w 1367 r. Kazimierz Wielki nadawał Posadę, Trójcę i Siemionów (dzisiejsza Kalwaria Pacławska) Stefanowi Węgrzynowi Sas-Rybotyckiemu istniał tu monastyr Ojców Bazylianów.
Cerkiew otoczona podwójnym pierścieniem umocnień a mur piękny! Z łamanego kamienia!
Bazylianie, wraz z całą przemyska, prawosławną diecezją w 1692 roku przyjmują Unię.
Po wielkości wejść widać równie dobrze jak po wielkości dawnych zbroi jak bardzo Dawni Polacy różnili się wzrostem od dzisiejszych ( a ani Prezes ani jego Mama do wielkoludów nie należą).
Głęboko wierzymy, że Duchem różnili się równie mocno i na swoją korzyść.
To niezwykłe miejsce dla prawosławnych (i nie tylko) chrześcijan. Znawcy mówią również o rybotyckiej szkole pisania ikon przed 1700 r.
Ciekawy artykuł w "Przeglądzie Prawosławnym" .
(Acz nie wszystkie sformułowania tam są, naszym zdaniem, sprawiedliwe i słuszne.)
W każdym razie atmosfera tego zmierzchu była tak nabrzmiała znaczeniem, że aż my, odruchowo i z bezbożną, niepokorną, właściwą Człowieczeństwu ciekawością spojrzeliśmy w górę.
Cerkiew jest niezwykła!
Oczywiście orientowana, oczywiście posiada niezwykłości architektoniczne w środku i na zewnątrz i oczywiście nie będziemy Was nimi zanudzać.
Niech Wam wystarczy fakt, że na dzisiejszych ziemiach Polski jest to, obok cerkwi w Supraślu, zupełna niezwykłość.
Kto ciekaw niech szuka! :D
Ostatnią liturgię odprawiono tu w 1947 r., a my wróciliśmy do UchoDyni koło północy.
Cium!
Piękna wędrówka i taka wkręcające, że prawie jakbym tam z Wami była. :-) A ten Wasz Prezes to rośnie jak na drożdżach, czym Wy go tam podlewacie? :-D
OdpowiedzUsuńLudzie Szczesliwi... moze kiedys Was tam nawiedze... :)
OdpowiedzUsuńNajwiększe cuda kryją się pod naszymi nogami. Dobrze, że zwracacie uwagę na to, czego ludzie zazwyczaj nie zauważają. Starzy Niemcy, czy Ślązacy, jak kto tam chce, też byli marnego wzrostu. Sporo czasu zajęło nam znalezienie takiego domu, aby Chłop wzrostu przeciętnego (183 cm) mógł się wyprostować i nie zaryć łbem o sufit. Nadproża mamy jednak tak niskie, że w większości pomieszczeń trzeba kłaniać się gospodarzom, jak wchodzi się do pokoju. Niejeden boleśnie się o tym przekonał, nie schyliwszy głowy we właściwym momencie.
OdpowiedzUsuńZ innej beczki. Mogę się tu zapytać, czy pieski faceciki już wszystkie znalazły nowych właścicieli, bo coś nic na hodowlanym blogu nie piszecie :-(
Ileż subtelnego czaru w Waszych błękitnych cudeńkach!!! I ile spokoju w bobrowych żeremiach! Zapatrzeć by się można tak bez końca, gdyby nie radosny żar dziecięcej energii- ten zawsze wygra. Ze wszystkim.
OdpowiedzUsuńU nas nad Odrą też bobry. Piękne, choć bardziej cieszy delektowanie się wielością maleńkiego ptactwa, smakującego nasze działkowe słoneczniki (zasiane specjalnie dla nich ), no i naszymi największymi skarbami- dziećmi.
Pięknej niedzieli!
To prawdziwe szczęście umieć dostrzec cuda, które tak naprawdę są na wyciągnięcie ręki. Trzeba tylko chcieć. Wy chcecie i potraficie. I chwała Wam za to:-)))
OdpowiedzUsuńHej no to przecież Wy! Tak mógłby się nazywać Wasz niehodowlany blog : "Lep na cuda".
OdpowiedzUsuńPozdrawiam siewców zarazy szczęścia!
W kazdym waszym poście sa cudeńka i te z natury i te przez człowieka stworzone :) Jak dobrze , ze jest internet ..mozemy je zobaczyć chociaż na zdjęciach . Bardzo ciekawa ta cerkiew ..a wilec urodziwy :) . Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńIdąc z Wami w górę i z góry, duktem lśnym i brzegiem rzeki aż nas nogi rozbolały.Ale było pięknie ,jak zawsze z Wami :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy :)))
Poczułam się bardzo u "siebie", taki wilec wysiewa się u mnie z roku na rok, tylko w fiolecie z białym oczkiem, może i Wasz rozpleni się, pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńnaszapolana. Prezes wyżera psom żarcie! Uwielbia suchą karmę.(Podejrzewamy, że to To.:D )
OdpowiedzUsuńAngel. Niektórzy twierdzą, że już jesteśmy nawiedzeni. :D Miło by było Cię gościć.
Riannon. Wpis na "hodowlanym" już jest. Niestety, mało optymistyczny.
Ukłonić się domowej Ikonie przy wejściu do domu, tak czy owak należy. :D Poważniej jednak, to, jak sobie ze studiów przypominam, małe drzwi i małe okna miały znaczenie magiczne-obronne. Utrudniały wtargnięcie Złych Sił w bezpieczną strefę domowego sacrum. Stąd np. pomysły z wynoszeniem zwłok przez okno itp.
Fantazjana. Ależ Wam zazdrościmy Waszej wiedzy ornitologicznej i cierpliwości w obserwowaniu ptaków! To musi być niesłychanie ekscytujące!
Asia i Wojtek! :D Myślałby kto, że Wy nie potraficie patrzeć tak, żeby Widzieć Po Zachwyt! :D
M. Może i moglibyśmy taki lep w Sieci rozciągnąć, tylko kto Cię, Kochana będzie od tego lepu odklejał? :D
Mona. Nie czaruj tylko zastrzel nas (i kilka innych osób na świecie) swoimi Cudami! :D
Los alpaqueros. Miło! My, kiedy do Was zaglądamy, słyszymy i czujemy na twarzach wiatr wiejący ze zboczy Aconcaguy, czy Ojos del Salado co jest wystarczająco niesamowitym doświadczeniem, żeby zatęsknić za zobaczeniem Ich na własne oczy. :D
Maria. Ależ u nas jesteś U SIEBIE!!! I bardzo byśmy chcieli żebyś się tak czuła. Mówisz, że wilec się sam wysiewa?
Cium serdeczne dla Was wszystkich.
I jak zwykle sypiecie cudami z rękawa, takie to zwyczajne, a jednak zachwyca bardziej niż nowe ferrari. Dobrze, że Prezes nie obraża się na długo, wszak wszyscy wiedzą, że z Prezesem trzeba w zgodzie żyć i dbać o jego dobre samopoczucie :) A swoją drogą, to jak na takie małe nóżki, to ma ci On kondycję niespożytą, za czas jakiś będzie zdobywał biegiem górskie szczyty, a Wy za nim nie nadążycie :)
OdpowiedzUsuńCierpliwość? Nie zawsze jest potrzebna, wystarczy patrzeć; czasem pomaga ukrycie- Krzyś ma domek na czereśni;-) A wprawa w rozpoznawaniu przyszła jakoś sama... Wasza etnograficzno- historyczna erudycja może imponować- ją zdobywa się latami nie tylko patrzeniem, ale i odkrywaniem, czytaniem, słuchaniem... To dopiero studnia bez dna!
OdpowiedzUsuńKochani, przepiękna wycieczka. Cudowne okolice.
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedziny i pozdrawiam serdecznie