wtorek, 15 marca 2011

Chochoły na stos







Ależ nas ciągnęło do Kosztowej! No i zaciągnęło. Wybraliśmy się "rekreacyjnie", ot, zapalić w piecu, przywitać się, zdjąć chochoły z posadzonych drzewek i krzewów, zajrzeć na Dębowce, porobić zdjęcia. Sprawdzić, jakie szkody Pani Zima wyrządziła.

A tu Pan Bóg po raz kolejny udowodnił, że ma słabość do wiariatów.

Myszy, które oczami wyobraźni widzieliśmy hasające po naszym leżu i tnące w strzępy pozostawione łachy robociarskie, nawet nie zjadły zostawionego makaronu ! Słowem, zupełnie pogardziły naszą ruderką. Za niskie progi czy jak?

Sąsiedzi narzekali, że sarny cuda wyprawiały tej zimy po ogrodach ! Przechadzały się buńczucznie asfaltem i raczyły skalniaczkami. U nas tymczasem, chocholej słomy nie tknęły, nieosłoniętym krzewom ani gałązeczki nie uszczkły! (A w ogrodzei naszym bywały, bo i tropy i nawóz zostawiły w ilościach przemysłowych.)

Strasznieśmy, widać, głupi, skoro tyle szczęścia mamy, a rancho takiej wyjątkowej opieki doświadcza!

Bezbrzeżnie głupie okazało się założenie, że wyjazd będzie "rekreacyjny". Chciało się zacząć wreszcie robić! Tato jęczał za pozostawioną w Łopuchowej, znienawidzoną ostatnio szlifierką kątową jak za dzieckiem. Robót "zastępczych" i tak udało się zorganizować więcej niż sobota pomieścić mogła :-(.



Koniec weselnej scenografii - oto tytułowe palenie chochołów. :D Roślinki przetrwały, o ile można to na razie ocenić - w dobrym zdrowiu.

Tutaj najostatniejszy, przywalony śniegiem chochoł przykrywający posadzonego w polu kasztana jadalnego.
A to poniemiecka pamiątka z wojny. Ludzie sobie z tego robili tuż po wojnie ogrodzenia.
Znakomitej jakości drut kolczasty wrośnięty w pieńki. :/ Poszedł won. Wreszcie. (Większość eksterminowaliśmy w tamtym roku.)

Ludzie się chwalą zakwitającymi, wiosennymi kwiatkami, a my proszę...

SĄ PĄCZKI !
(Żeby nie było, że tylko grzyby się u nas budzą do życia na wiosnę.)


Dębowce. No trzeba było Swoje podeptać! Robota nie robota, ziemię należało obejść. Ależ przyjemność!


Prezes na inspekcji.

Na Dębowcach, jak widać, sielsko, męsko. Wiosna kaskadami wysypuje się z ptasich gardełek, a wzrok goni z wiatrem. I gdzie nie pogoni, tam znajduje pochop do zachwytu.

Widok z Dębowców na dolinę Cygańskiego, (nad którym leży Kosztowa) i na zasańskie górki.
Witryłów, kosztowski przysiółek.



Trzeba dodawać, że psom się podobało?
IGRA pierwszy raz miała okazję pobiegać po "swoim".
Stare psie wygi tymczasem spokojnie patrolowały krzaczory.
Było fajnie!
Kto szuka - ten znajdzie! Aż przykro było odbierać psu ten kawałek padliny... To dumne spojrzenie i mina triumfatorki powaliła nas.
Nie mogliśmy się nacieszyć przestrzenią. Każdy po swojemu.

Można schodzić, ale znacznie fajniej się sturlać :D
Dla IGRY wiele rzeczy jest zupełnie nowych .
Prawdziwa odwilż zaczęła się w dniu, kiedyśmy przyjechali. :D
Acz są miejsca, gdzie śnieg będzie jeszcze długo leżał.
A tu dwie Pięknoty. Oldschool normalnie! :D
Nie widać domów, ale musicie uwierzyć na słowo, że to widok na Kosztową.
Niewiele trzeba tak naprawdę do szczęścia.
Czasem wystarczy tylko jedna dziurka w niebie.
Porąbki.

Niezłe miejsce, żeby rozprostować nogi.:D
Mądrej głowie dość dwie słowie.

A to ostatni widok z progu domu. Zwykle do porannej kawy. Tym razem na pożegnanie. Tymczasowe. (Weekendy są stanowczo za krótkie!!!)




Wiele razy, jadąc przez Hyżne zastanawialiśmy się CO TO, DO LICHA CIĘŻKIEGO, JEST ?! Postanowiliśmy wreszcie sprawdzić i całe to Hyżne sobie obejrzeć.


Wieś znana jest w Polsce głównie jako miejsce urodzin i początkowych nauk gen. Władysława Sikorskiego, którego Ojciec - Tadeusz osiadł był tutaj po powstaniu styczniowym i zarabiał na życie jako nauczyciel i organista.


Wracając do rzeczy, otóż, drodzy Państwo, to budynek przedwojennego Parafialnego Domu Ludowego.
I tak sobie stoi i niszczeje. Ciekawe, ile jeszcze postoi.

Żal. Teraz jednak już nie byle jakiego pasjonata, ale poważnie bogatego inwestora potrzebowałby ten budynek, aby ozdrowieć. Wierzymy, że by się odwdzięczył cudnie, tylko czy uwierzy w to również jakiś bogacz???

Nadto rzuca się w oczy nad główną drogą pięknie, obronnie położony, urokliwie biały zespół kościelny z kaplicą, domem parafialnym, domem sióstr, przykościelnym cmentarzem.

Jest tu Sanktuarium Maryjne.

Pałac Nieborowskich, Jędrzejowiczów i Dzieduszyckich.
Dziś mieści się w nim szkoła.

Przecudnej urody park krajobrazowy, z gajem pomarańczowym i wspaniałym ogrodem, został, zgodnie z socjalistyczną tradycją kompletnie zdewastowany.
Pysznią się za to w centrum wsi obrzydliwe, wysokie klocki Spółdzielni Gminnej, skutecznie zasłaniając pięknie niegdyś eksponowany Pałac..
Sam Pałac jednak dziś znajduje się, w jakiej takiej formie, co widać na zdjęciach. Został reanimowany w 1984 i uratowany tym samym przed ostateczną zagładą. Odchodzi natomiast bezpowrotnie i po cichutku, również wielkiej urody tradycyjna, pogórzańska drewniana architektura.
Stoją takie truchła przydrożne, często z celowo zrobioną w dachu dziurą i czekają na zawalenie. (Spadkobiercy ostatnich właścicieli najczęściej chcą jak najszybciej zwolnić atrakcyjną działkę.)
A to, przyznamy się, nie wiemy co. Niby wkopana w ziemię piwniczka, górna framuga drzwi na wysokości gruntu, kraty kute w oknach...
Tylko po kiego grzyba komuś w piwniczce piec?
A to inne zniszczone przydrożne cudeńko.
Pewnie, że trzeba trochę wysiłku wyobraźni, żeby zobaczyć w tym dawne piękno, ale nie ulega kwestii, że w takiej-tylko nowszej chałupce moglibyśmy mieszkać.
Zwłaszcza, że obok, jak się po dłuższej chwili dopiero zorientowaliśmy, stoi kuźnia. :D
Rozpoznalibyśmy tą charakterystyczna bryłę od razu, gdyby ktoś nie zabudował deskami okapu.
Jeszcze do Hyżnego wrócimy.
Do zobaczenia!
Na pożegnanie "Sielanka o Domu"

26 komentarzy:

  1. Ach, po prostu tylko kochać, kochać bezgranicznie tą Kosztową trzeba!

    A tak martwiliście się o roślinki, a tu proszę: całe i piękne!

    A ta piwniczka z piecem, to może jest taka unowocześniona wersja ziemianki? Z kratami jako ówczesne 'security' :DDDDDD ? A może po prostu zwykły magazyn, który zarósł, czy też wrósł w ziemię?

    OdpowiedzUsuń
  2. ciesze się z wami,że roslinki przetrwały a mysie stado ominęło Wasz dom -poszło po prostu do nas:) Piękne widoki i wszystko rośnie a najszybciej PREZES-pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem fanką drewnianej architektury i bardzo mi żal tych zapadających się domów. Dom ludowy- przepiękny. Zanim przeczytałam, że pełnił tę funkcję, stawiałam na remizę strażacką :-) Zaspół klasztorny cudny, za to pałac z tym boiskiem od frontu taki jakiś nie bardzo. Może na żywo by mnie jakoś przekonał.
    Dzięki, że prezentujecie takie fajne budynki i miejsca. Ja nie mam możliwości zwiedzenia tej części kraju i chłonę przez to każdy detal architektury.

    OdpowiedzUsuń
  4. Anetko. O roślinki będziemy spokojni, kiedy się zazielenią. Choć mówiąc szczerze, taki np. perukowiec podolski mógłby sobie nadal być buraczkowy po swojemu. :D
    OLQA. Dzięki. Trochę nam głupio, że karmisz nasze myszy. Jak podasz adres, natychmiast prześlemy mysi makaron! :D
    Riannon. My też obstawialiśmy początkowo remizę. :D To, że Pałac nie zrobił na Tobie wrażenia wcale nas nie dziwi. To "żywy" i bardzo smutny dowód naszej tezy, że takie wiejskie rezydencje bez tych wszystkich parków, ogrodów i zabudowań gospodarczych, z którymi tworzyły całość, są jak żołnierz w hełmie i z karabinem, ale bez gaci. Pzdr.

    OdpowiedzUsuń
  5. A jak Wam roślinki rozebrane od przymrozków pomarzną?
    Nam tez serca pękają na widok zapadających się i niszczejących domów.I nic nie można zrobić. Kompletnie nic...

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie zjadły makaronu? Przez całą zimę? Chyba postawiliście im strzałkę z napisem: U sąsiada smaczniej. Palenie Chochołów być może wyprze topienie Marzanny, będziemy mieć nowy, wiośniany obrzęd, też bardzo miły. A wiecie, że ze swojego kasztana jadalnego miałam w tym roku 5 kasztanków, tylko gdzieś je położyłam, żeby pamiętać i wcięło, mają strasznie kolczaste łupki, a owoce jak duże orzechy laskowe podobne do kasztana
    Ale namieszałam, orzechy jak kasztan.
    Wszędzie są te rozpadające się budynki, czasami bardzo piękne i nie ma dla nich ratunku, przyciągają wzrok wywołując żal w sercu. Chociaż w mojej rodzinnej miejscowości od wojny stał w lesie przepiękny pałac barona Wattmana, wypalone okna straszyły, był bez dachu i remontują go, jest już przykryty, ma okna i ma być domem spokojnej starości, prawdopodobnie, chodziłam tam na wycieczki szkolne. Sezon pracowity 2011 uważam za rozpoczęty!

    OdpowiedzUsuń
  7. Aaaaaaaaaaaaaaaaaaa! A ja muszę na tyłku przed komputerem siedzieć!

    OdpowiedzUsuń
  8. A, zapomniałam, Wolna Grupa Bukowina będzie w Przemyślu 1-go maja, pod Kopcem, w ramach Podkarpackiego Jarmarku Turystycznego, i jeszcze Dom o Zielonych Progach, Cisza jak Ta, więcej nie pamiętam, trzeba sprawdzić na stronce P-śla. Koncert gratis, okazja jakich mało!
    Bywamy tam też.

    OdpowiedzUsuń
  9. Asiu i Wojtku. Musiałyby być mrozy -10. Primo - mało prawdopodobne, po drugie primo (jak pisał niezapomniany Wiech :DDDD) te rośliny i krzaki widzieliśmy w kilku naszych podkarpackich, dworskich i zamkowych parkach, ergo albo się zahartują ( a jak nie teraz to kiedy?), albo zrobią miejsce bardziej odpornym...

    Mario ! "U SĄSIADA SMACZNIEJ???" NO DZIĘKUJEMY BARDZO!:DDDDDDD Myślisz, że z nas takie wredne sąsiady??? Jak się po wsi rozniesie, spalą nas w dwa lata jak nic! A prawda jest taka, że jako gatunek wymierający - lekkoduchy niegospodarne - nawet w myszach wzbudziliśmy współczucie! My też nie na kasztanach jadalnych opieramy swoje plany. :D Posadziliśmy, dwa, bo lubimy się nimi zażerać, to może kiedyś będą i własne!
    Mamy nadzieję, oby niepłonną, że spotkamy się wreszcie i pośpiewamy.

    Kaśka! Wrzaskunie jedny! Szyby nam dźwięczą, tak się echo niesie! Brylujesz po Salonach, a my co? Błoto! I w dodatku nawet z tyłkiem przed komputerem możesz sobie stworzyć lepszy świat farbkami!:D

    OdpowiedzUsuń
  10. A idźcież Wy! Ten lepszy świat to tylko papierowy jest - już mnie od jego tworzenia tyłek boli :DDDDDDDDDDDD A chciałabym sobie połazić w błocie i w słońcu i powąchać jak wiatr pachnie taką wilgotną ziemią.A tu kicha - w kompa sie trzeba wpatrywac :DDDDDDDDDDDD Ale zaraz sobie odbiję :DDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD

    OdpowiedzUsuń
  11. A naści błota Kasiu Miła!!!
    Wilgotna ziemia ma faktycznie zapach nie do podrobienia.
    A swoją ścieżką, wiesz może jak w Twoim papierowym świecie wyglądają Piszczaki Z Piszczydliszczy???? (bom wymyślił, opisał, a sam nie wiem co...)
    RAdek

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie wiem, czy nie za wcześnie na rozbieranie roślinek, mogą być jeszcze mrozy, ja też się pospieszyłam i przycięłam róże, a teraz się martwię o bidulki. Widać, jakie szczęśliwe pyski mają Wasze psy i nie tylko one, Prezes po prostu kwitnie, tak jak te pączki na drzewach, wiosna idzie. Te stare domy opuszczone, zaniedbane, gdyby tak mieć furę pieniędzy i móc je uratować ech...pozdrawiam Was wiosennie..

    OdpowiedzUsuń
  13. Małe, chude. Raczej szare, szarobrązowe. Długonose i z wytrzeszczonymi, wielkimi oczami. A jak wydają z siebie dźwięki, to uszy (duże i cieniutkie jak bibułka - prześwietla je słońce) mienią im się kolorowo - zależnie od intencji w jakiej piszczą :DDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD

    Jak Tubylerczyki, który spełły fajle :DDDDDDDDDDDDDD

    OdpowiedzUsuń
  14. Jola. Nie bój się o róże. To twarde zawodniczki, wbrew pozorom... Dzięki w imieniu Prezesa i psów.

    Kasia. :D :D :D "Bardzo dobrze! Dostatecznie!" jak kwitował uczniowskie odpowiedzi pewien wiekopomnej pamięci Profesor. :D Zaprawdę, masz niezwykłą wyobraźnię!
    Kiedy przeczytałem o kolorowych uszach, zmartwiałem, zaniemówiłem, następnie z pokorą patrzyłam jak mój geniuszek więdnie, blednie i rozpływa się w nicości w obliczu Geniuszu. Heh. Nie ukrywam, ciężko było. Dobiła mnie awaria Internetu, dopiero przed chwilą usunięta.
    Brak sieci okazał się jednak zbawienny dla mojego poranionego ducha. Zerknąwszy w dawno nie otwierany plik z Piszczakami, odetchnąłem. Zobaczyłem drobniutką, płytką, ale jednak RYSĘ na Twej genialnej, wizjonerskiej intuicji i to pozwoliło mi się odbudować. Otóż Nie!!!!! Byłaś niezwykle blisko ale, to NIE Piszczaki mają kolorowe uszy, tylko RURAKI! :D
    Ruraki...
    "Mają bowiem tradycyjnie
    uszy fluorescencyjne
    czyli świecą uchem w ciemność,
    i to sprawia im przyjemność,"
    :D

    Ufff

    Pzdr

    OdpowiedzUsuń
  15. Oj, pięknie jest wracać do swoich miejsc!!! Tyle zachwytów, zapału wtedy! I świeżość spojrzenia zaślepiona tęskną miłością... Zaczęłam coś w naszej malutkiej ziemi grzebać; każdy kiełek czy pączek wywołuje niezwykłą tkliwość. Boję się, by tylko nie przesadzić z ilością prac. Jak nie zmieniać, gdy wszystko do siebie woła??? Pięknych wiosennych zmian w Kosztowej Wam życzę!

    OdpowiedzUsuń
  16. Faktycznie Aniu, Tobie umiar wskazany. Zatem umiaru życzymy serdecznie! Przesadzanie może być przesadą. :D

    OdpowiedzUsuń
  17. To nie fair :DDDDDDDDDDDDD Nawet nie mam już dziś siły zripostować :DDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD Idę śnić o piszczakach oświecanych przez ruraki :DDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD

    OdpowiedzUsuń
  18. Piękny ten niszczejący Parafialny Dom Ludowy. Wielki żal, że my Polacy a raczej nasze lokalne władze nie potrafimy dbać o takie perły. A Wasz weekend uroczy, rodzinny, słoneczny.... wioooooo seennnnyyyy. :-)

    OdpowiedzUsuń
  19. Kasia. :D Rzeczywiście coś tam o tych Piszczakach wiedziałem wcześniej :D Ale prawie mnie przekonałaś, że się myliłem! :D :D :D Kilka tych domo-stworów na świecie istnieje. :D :D :D Ruraki, naturalnie, żyją w rurach i takie zieleniejące pod wpływem wzruszeń uszy bardzo im się przydają do znajdowania się nawzajem. Np. w trakcie zabaw w chowanego. Wtedy trzeba "smutne wyć piosenki i wydawać głośne jęki". Wzruszone Ruraki znajdują się same.:D

    Nasza Polana. Jak to było parafialne to prawie na pewno jest dalej. I przysłowiowa d... zbita. :/ Dzięki za odwiedziny

    OdpowiedzUsuń
  20. U dobrych gospodarzy to i myszy łaskawe.

    OdpowiedzUsuń
  21. Madziu! Komplement gospodarski zupełnie jeszcze niezasłużony! Fajne przysłowie, uśmialiśmy się.
    Pzdr.

    OdpowiedzUsuń
  22. Jak to dobrze, ze Pan Bog ma slabosc do wariatow...!

    Wasza Kosztowa urzeka widokami i zapiera dech... na takie cuda mozna patrzec i patrzec bez konca... co jak widac robicie!

    Drewniane starowinki cudne... i tak bardzo blagajace o litosc!
    Mam zawsze nadzieje patrzac na nie, ze znajda sie ludzie, ktorzy docenia ich piekno i nie pozwola na pojscie w zapomnienie!

    i oby, tak sie stalo!
    Ja jutro tez wyruszam do "siebie". Majac nadzieje, ze i dla mnie Pan Bog bedzie nader laskawy?!!!
    Zasylam usciski.

    OdpowiedzUsuń
  23. Amelio, to nie była najsroższa z zim, więc i u Ciebie pewnie wszystko w porządku. Szczerze Ci tego życzymy i czekamy na relację na blogu z otwarcia sezonu :D
    Pzdr.

    OdpowiedzUsuń
  24. Cieszę się, że trafiłam do Was oko i duszę pocieszyć :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Gocha! Witamy serdecznie. My też w tym właśnie celu odwiedzamy inne blogi. Czuj się jak u siebie. :D

    OdpowiedzUsuń
  26. zadumałam się..unas na Podlasiu tez mnóstwo drewnianych domow , Podlasie zawsze biedne było i drewniane..wykupowane masowo przez przyjezdnycch miastowych ..czasami przybiera dziwne kształty i zatraca sielski charakter...na terenach wiejskich zabroniłabym murowanej zabudowy...:(

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...