wtorek, 21 kwietnia 2009

Ogariada , czyli Ogarzyszcze na Górze Gnojnickiej.

"Ogarzyszcze" Heh! I Ci Indianie z Indii, i wszyscy anglojęzyczni zaglądający na ten blog prędzej sobie jęzory zawiążą na supełki niż to wypowiedzą. :) A nieważne. Ważne jest to, że znowu mieliśmy wspaniałych Gości. Danusię i Zbyszka Baranów z Dębicy, którzy odwiedzili nas ze swoim pięknym Ogarem LOKISEM z Gończaków. Naturalnie, w takiej sytuacji, spacer stał się sprawą absolutnie priorytetową. Spacer - REWELACJA! A zatem dzisiejszy wpis - Pod Psem!
(Pozwoliliśmy sobie zdradziecko, bez pytania o zgodę, wykorzystać kilka Twoich zdjęć Danusiu. Nie gniewaj się proszę.)

LOKIS i GAMA z miejsca zapałali do siebie sympatią.
Klucha natomiast, przeżywająca ostatnio okres intensywnej fascynacji motoryzacją załadowała tłustą pieluchę do auta Cioci, Wujka i nowej Kaki i ani myślała się gdziekolwiek ruszać. (Zdjęcie Danusi)

A w naszych krzaczorach wszystko tonęło w wiosennym światłocieniu
Przewagą liczebną skłoniliśmy Prezesa do negocjacji i wreszcie się można było ruszyć.

Co może być piękniejszego od sfory ogarów w terenie?
Złaja Ogarów!

A właśnie pora przedstawić Gości. Danusia i Zbyszek.

LOKIS z Gończaków. Ogar z urodzenia -Champion z zawodu. :)

Danusia jako instruktor Ogarzego tańca.

I taniec wykonany przez kursantkę GAMĘ. (zdjęcie Danusi)
I kursanta LOKISA.

Prezes śledził wydarzenia z niesłabnącym entuzjamem
NUTKA stwierdziła najwyraźniej, że z racji wieku i urzędu, z kursów jest zwolniona (niech się gówniażeria wygłupia jak chce) i śmigała w te i wewte po krzaczorach znosząc dziesiątki bardzo sympatycznych, przyjacielskich kleszczy.


LOKIS i GAMA. Obiektywnie muszę przyznać, że piękna z Nich para Ogarów.

Sądząc po oceniającym spojrzeniu Bąbla On też jest skłonny się zgodzić

Zresztą chyba wszyscy.

Piękne broni się samo.
A to zdjęcie jest tego najlepszym dowodem
(W ramachprzeprosin za ukradzione zdjęcia):)

Aż Cyprianek poczuł się słabo dostrzegany przez Towarzystwo.



Wsadził sobie więc w czapę pióropusz maskujący
i dorwał do Cioci sam.


(Zdjęcie Danusi)

Wiosna szalała
Psy szalały. (Zdjęcie Danusi)
I Prezes też
Cały czas trwał naprawdę bardzo fajny piknik. Przenoszony tylko z jednej polany na drugą. (Danusia)
Prezes nie zawsze chciał być przenoszony (Zdjęcie Danusi)

Pora już do domciu. (Też Danusia)
Ogarze Pogórze.

niedziela, 5 kwietnia 2009

Raz, dwa, trzy. Urok Wiosny Działa. Ogarów w bród, a Prezes Zaklina Konie.

Uffff! Dużo tego, ale jak sami zobaczycie sporo się działo. A właśnie skoro o działach mi się zaczęło to zaczniemy od tytułowego numeru dwa.


Tytuł nr dwa: DZIAŁA
W piątek Tatuś miał sprawę do załatwienia w Dukli. Skoro więc pogoda dopisała i czas był po temu sposobny, a także skoro Dukla pięknym miasteczkiem jest, załadowaliśmy się całą rodzinką do naszego nissanka i wio!
A w Dukli wiosna działa. Oj, Działa.
(Nie jestem freudystą, ale patrząc na bociana i sterczącą lufę na zdjęciu powyżej, mam dziwną pewność, że dziadzio Freud czułby się w Dukli jak u siebie)

Bąblu w to graj! (Nie wiadomo czemu)

Przed zamkiem Mniszchów stoją arcyciekawe dla Bąbli pamiątki Bitwy Dukielskiej.

Np działko przeciwlotnicze.
Można być dowódcą baterii.
Albo czołgistą.

Tak! CZOŁGISTĄ!
Tatuś oderwał Bąbla od czołgu razem z fragmentem pancerza. Bez przemocy się nie dało.
Niewiele to jednak pomogło, gdyż Prezes momentalnie zaanektował katiuszę.
.Ale skoro nie można postrzelać nawet z głupiej niemieckiej pancerki, to idziemy w cholerę.

Na podbój Dukli.
Podbój rozpoczął się tradycyjnym Baaaam. Góra Cergowa zadrżała, a Dukla znieruchomiała w oczekiwaniu strasznego losu.
Prezes wstał i ruszył wokół ratusza.
Tocząc dokoła groźnym wzrokiem
Ponieważ jednak w gruncie rzeczy jest dobrym dzieckiem,
Postanowił Duklę oszczędzić. (Na zdjęciu stan po najeździe Prezesa)

Tytuł nr jeden. UROK WIOSNY

Ostatnia pasja Prezesa - wrzucanie kamyków do wody i patrzenie jak robią "bam" (przez jedno "a"). Wstyd się przyznać, ale rozebrałem trzy metry utwardzonej drogi gruntowej, żeby nastarczyć produktów, do "bam". Prezes jest perfekcjonistą.
Wynudzone psy szwendają się po krzaczorach zamiast mi pomóc szukać kamulców.
Czekając na dostawę Prezes wchodzi w krajobraz jak w bajkę.
Czy psy w swojej bajce czy w prezesowej? Kto to wie?
Kaczki się nie liczą, bo mają ptasie móżdżki.
A psy jak to psy. Tylko by latały po krzakach. Mentalnie wciąż najwyżej w XIX wieku. I tak minęła sobota.

Tytuł nr trzy: OGARÓW W BRÓD A PREZES ZAKLINA KONIE.

Wybraliśmy się takoż w odwiedziny do PP. Kuśnierzów do Stadniny Cisowiec. (W niedzielę czyli już wczoraj.)
Jak zwykle, na dzień dobry "oblazło" nas kilkanaście Ogarów w różnistym wieku. Cóś pięknego!!!
Prezes czuł się jak ryba w wodzie.
Biesiadował,

kombinował,

a ogary
naśladowały Bąbla świeeeetnie!
Wow! Krowa! w dodatku Polska Czerwona. W 100 procentach, czyli dosłowny RELIKT.
Choć to z trudem odtwarzana prymitywna rasa, patrzy mądrze i ze zrozumieniem. To dlatego, ze Prezes cały czas gada : "mmmmmm".
Ogar jaki jest, każdy widzi. Ogary w złai - dopiero oczy cieszą!


Nawet Prezes docenia przywilej tego widoku. A "w bród" ogarów wręcz niepoliczalny przed nim.

Mimo to, znalazł Cyprian trochę wolnego miejsca do tumptania. Spryciarz.

Małe ogarki są zdecydowanie fajniejsze. (Prezes ma silnie rozwinięty instynkt samozachowawczy.)
Duma więc, jakim slalomem ominąć większe sztuki, żeby dojść do Taty.


Uff. Sukces blisko.
A Tato, jakby nie wystarczył tłum wieeelkich i nazbyt nawet przyjacielskich psów, przyszykował kolejną niespodziankę.
KOnie należy najpierw "obadać" z bezpiecznej pozycji, czyli z Taty.
"Obadawszy, należy przemyśleć i podjąć decyzję. Bać się czy nie?
Są większe od ogarów. Lepiej mieć je po swojej stronie. Co on im szeptał w ucho???
I po jakiemu przemawiał, że tak Go słuchały???
Jeden Bąbel wie. I konie.
Chyba ma na nich tzw. przemożny wpływ.
Istny z Niego Zaklinacz Koni.
A wygląda jak dziecko...

GAMA też się zastanawia, co w tym Bąblu drzemie.
Czas pożegnać konisie.
I resztę menażerii.
Bąbel pada z nóg. Czas do domu.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...