wtorek, 26 lutego 2013

"- Karasie? - Karasie. - Jak to karasie?"




Historia dławiącego się Joba czyli egzegeza, o jakiej się Gombrowiczowi,
(z całym należnym szacunkiem dla jego megalomanii),
nie śniło.  :D

Ha! My, naturalnie doskonale zdajemy sobie sprawę , że
 "... To trochę głupie. Karasie?",
ale, co tam,
"Ja wiem, że głupie. Jakby nie było głupie, nie mówiłbym."


Czemu więc tak? 

Bo tak jest przynajmniej trochę śmiesznie, 
a jak mówi u Babla 
Rabbi Motełe,
ostatni Rabbi z dynastii czarnobylskiej: 

"każdemu głupcowi wystarcza głupoty, żeby się frasować,
a tylko mędrzec rozdziera śmiechem zasłony bytu."


Zwłaszcza jeżeli o kimś, takim jak my,
ktoś znacznie większy od nas może rzec:

"Najjaśniejszy Panie, karasie na uroczystym proszonym obiedzie - nie wiem, czy najjaśniejszy Pan to zauważył, ona im więcej osób, tym więcej się traci - a wczoraj na nią spojrzałem, trochę tak...
z góry, z góry....
to omal nie udławiła się kartoflem, zwykłym kartoflem.
Najjaśniejszy Panie, gdyby tak podać karasie - ostro, z góry.
To trudna ryba... oścista...
Można się nią udławić na uroczystym przyjęciu przy wielu ludziach obcych."

HA, HA... No, tak.
Bylibyśmyże cimcirymcima? Przerażające. :D


"Najjaśniejszy Pan przypuszcza? Przecież to głupie. A choćby nawet się zdarzył dziwnym trafem... Taki przypadek... to cóż my moglibyśmy mieć wspólnego.... z taką głupotą?"
Przerażająco głupie!

Wydawać by się niektórym mogło,
 iż lepiej być  cimcirymci,
która karaskiem zadławiła się definitywnie, szybko, elegancko, ze swoistym szykiem i szykanami (zwykłymi w przytomności Królestwa)
niż takim świętobliwym, na ów przykład, Jobem, któren siedząc na swojej kupce popiołu
się swoim karaskiem dławił i dławił
i dławił...
i dławił...
i nie mógł się nawet skorupą podrapać, bo wciąż się dławił
i ręce przy gardle trzymać musiał,
więc się dławił,
aż przełknął (albo i wykrztusił) i wreszcie się podrapał.

 Wierzymy i mamy nadzieję,
że zdążył się jeszcze podrapać,
zanim Go w Niebie podrapali rozkosznie, uważnie i nad wyraz dokładnie,

a Jego historię zapamiętano w pewnych świadomych życia, Biblii
i Gombrowicza kręgach
jako historię dławiącego się karaskiem w śmietanie Joba.


Nie wątpimy wcale, że StaroZakonny Symbol Cierpienia.
kiedy go wreszcie po rajsku w Raju podrapali,
zamruczał był naonczas jak kot,
któremu niebo otwarło się przed zmrużonymi zielonymi ślipiami, a
 "...przez szeroką szparę wychynęła do niego 
ogromna, surowa,
lekko nieświeża ryba.",

...i mruczy sobie tak po dziś dzień,
skwapliwie wciąż nadstawiając grzbiet,
choć dawno go nic nie swędzi.

Więc, jak zostało napisane, tak by się mogło wydawać,
ale jest i druga rzecz. Ważna, albo i ważniejsza.
My Joba rozumiemy!


Nie może tak być, że siedzisz sobie spokojnie na ławce, a tu jakieś łajzy cię zaczepiają, bo ich jakoś tam drażnisz. Nawet jeżeli w łeb nie można dać, bo za wysoko, to jeszcze nie powód,
żeby łajzy uznać za niełajzy
i dać się zadławić jakimś głupim karaskiem.
Choćby i w śmietanie i z szykanami:D
(Zwykłymi w przytomności Królestwa.)

"Tak, tak, ja w całym majestecie. Musi być dużo świateł, dużo ludzi i dużo strojów...
Blask. świetność....
Z góry krzyknąć na nią, to ona się udławi... Na pewno. Udławi się na śmierć.
A nikt się nie domyśli, bo zbyt głupie -
i z góry, z góry, nie z dołu, z majestatem, z blaskiem. 
Z góry ją zabijemy. Co? Hm..."


Więc się na razie dławimy, Kochani
i dławimy i im bardziej się dławimy, tym bardziej dociera do nas
prosta nauka Ojców Pustyni.
Jak mawiał Abba Jan:

"Naszym pokarmem nie jest to, co spożywamy, ale to, co możemy strawić.
Bogactwa przysparzają nam nie zarobki, ale oszczędności.
Wiarą nie jest to, co wyznajemy dla naszego uświęcenia,
ale to, co stosujemy w życiu."
:D




  Ponieważ nam osobiście ogromną, niekłamaną przykrość
sprawiają relacje z Waszych wędrówek Cienistymi Dolinami,
przeto wierzymy, że i Wy nie z tych "innych". :D

Pozwólcie zatem, że będziemy się krztusić, nie chwaląc się tym specjalnie. :D
Niech Wam, dla zrozumienia natury naszego krztuszenia się, wystarczy  fakt,
że spośród wielu innych rzeczy straciliśmy ostatnio WSZYSTKIE zdjęcia z kilku lat!
Zostało tyle, co na blogu. Heh.

Z fajnych rzeczy miło nam donieść, że idzie wiosna
i że byliśmy z Olgą i Cezarym
w rzeszowskiej "Masce" na
"Iwonie, księżniczce Burgunda.
(dziecięcych zabawach na wolnym powietrzu)"

Jak widać po scenografii (Lesya Luchko),
reżyser (Oleg Żiugżda), 

 skłonił głowę ku "Władcy much" Williama Goldinga.
I pięknie się obronił!

(Rewelacja! I spotkanie i spektakl!
Dzięki!)


Znacie może anegdotę zapisaną przez Horacego Safrina, kiedy to:
"Przychodzi biedny, żydowski krawiec do rabina i mówi:
- Rebe! Ratuj mnie, bo już nie wytrzymam. Ja jestem krawcem. Mam żonę, a Pan
pobłogosławił nam piątką dzieci. Ale mam małe mieszkanie. Moja maszyna
hałasuje, żona krząta się po domu, krzyczy na dzieci. Dzieci biegają,
popychają się, biją. Ja już dłużej nie wytrzymam. Poradź mi coś rebe, bo
chyba ze sobą skończę.
Rabin zamyślił się i w końcu mówi:
-Ja tobie radzę, ty kup kozę.
-Ale rebe. Ty nie wiesz, co mówisz. Ja ci tłumaczę, że ja mam mało miejsca,
a ty mi każesz kupować kozę? Przecież będzie jeszcze gorzej.
-Chciałeś mojej rady, więc ją masz - mówi rabin- ja tobie radzę, kup kozę.
Krawiec kupił kozę i po kilku dniach zjawił się u rabina jeszcze bardziej
załamany.
- Rebe. Ja posłuchałem Twojej rady, ale nic się nie poprawiło. Żona jeszcze
bardziej krzyczy, koza meczy, dzieci jeszcze bardziej rozrabiają. Ja już nie
wytrzymam.
Rabin na to spokojnie:
- Wiesz co? Ty kup drugą kozę.
Krawiec protestował, ale w końcu kupił drugą kozę. Po dwóch dniach
przychodzi do rabina i jeszcze bardziej narzeka i lamentuje. Rabin kazał mu
kupić trzecią kozę i przyjść dopiero po tygodniu.
Po tygodniu zjawia się krawiec u rabina. Wykończony, załamany, na skraju
wyczerpania nerwowego. Oczy podkrążone, ręce mu się trzęsą.
-Rebe. Ja zrobiłem, co kazałeś. Ja kupiłem trzecią kozę. Ja przez cały
tydzień męczyłem się w domu z tym wszystkim. Ale ja już nie mogę. Rebe,
jeśli ty każesz mi kupić teraz czwartą kozę, to ja już wolę się powiesić. Ja
już nie mogę wytrzymać w domu z żoną, dziećmi i trzema meczącymi,
śmierdzącymi kozami.
Rabin na to:
-Idź, sprzedaj jedną kozę!
Żyd wraca po kilku dniach i mówi.
-Rebe. Ty jesteś bardzo mądry. Ja czuję, że mam w domu dużo więcej miejsca i
spokoju.
-W takim razie, ty sprzedaj drugą kozę - mówi rabin.
Krawiec po kilku dniach przyszedł, zadowolony, wypoczęty, chwali rabina i
mówi:
-Rebe. Ja teraz wiem, że żyję, ja mam teraz duży dom, spokój, ciszę, w
takich warunkach, to ja mogę pracować.
Na to rabin:
-Ty idź sprzedaj trzecią kozę!
Za dwa dni przychodzi krawiec i woła od progu:
-Rebe! Ty jesteś tak mądry, jak król Salomon. Ja teraz mieszkam w pałacu.
Moja żona to najmilsza kobieta na świecie, moje dzieci to aniołki. A jaki ja
mam spokój! Dzieci czasem trochę pokrzyczą przy zabawie, ale to przecież
dzieci. Żona ich czasem upomni, ale tak naprawdę to święta kobieta" 
?


Ostatniemi czasy niezmiennie poprawia nam humory.

  :DDDDD



Cytowaliśmy,
naturalnie "Iwonkę", a poza tym  
"Humor Ojców Pustyni",
"Przy szabasowych świecach",
"Rabbiego" Izaaka Babla
i takie tam inne.

(Po samym doborze lektur widać, że czas kończyć! :D)

A zatem
SHALOM Kochani!
:DDDDD

12 komentarzy:

  1. Mi się włosy na głowie splątali od czytania.
    Zara wróce!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chwała Bogu, że zara wróciłoś!
      Bośmy nie wiedzieli czy ci sie włosy skrencali, w lewo czy w prawo ze słońcem. I czy to dobrze, czy nie bardzo jest!
      :D
      Cium.

      Usuń
  2. Teraz wiem, dlaczego Olga od pewnego czasu serwuje zielone śledzie! Niby nie karasie, ale jednak! Na nic delikatne rozmowy o stanie naszej biedy. Przecież dziedziczenie połowy biedy, to cała bieda.
    Świetnie napisane i tu chylę czoła. Poza tym jesteście świetnymi rozmówcami, czego doświadczyliśmy w ten pamiętny piątkowy wieczór, za co oficjalnie dziękujemy. Ach, co to był za czas!
    A poza tym moja kochana Olga nie wyraża aprobaty na zakup kóz i tym samym na moją kozią terapię. I jak mam tu uświadomić sobie nieuświadomione i pozostawać w marazmie.
    I tłumaczenie, że to tylko taki domowy teatr nie skutkuje.

    Pozdrawiamy serdecznie i kiedy kolejne cimcirym cim...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zielone śledzie brzmią pysznie! Takimś pysznym czymś to się można chyba zadławić bez żalu!
      Chyba.
      Cium.

      Usuń
  3. to już wiem czego mi było brak- dobrej lektury ( dzięki) i kóz!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kozy są upierdliwe, a dobrą lekturę znajdziesz w przypiskach. (Pomijając fakt, że od kiedy znamy Dobrowolskiego "Pustelnicy i demony", od tedy nieco inaczej interpretujemy życie.)
      Wszystko chyba zależy od tego co chcesz znaleźć.
      Niezmienne cium.

      Usuń
  4. Tekst jest fantastyczny!
    Podobno po świecie chodzą odzyskiwacze utraconych danych, to coś podobnego jak zaklinacze koni, tylko trochę inaczej. Mojemu zięciowi odratowali pól (utraconej) pracy magisterskiej. Ale pewnie próbowaliście już wszystkich sposobów.
    Wiara stosowana w życiu, no właśnie ...
    Fajnie, że urealniliście Olgę i Cezarego :)
    Uściski!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiara wynika z życia. I na tym cały dowcip Wiary polega. :D - A jak nie wynika? - Znaczy NieWiara.
      Znaczy coś pośredniego między potęgą Doświadczenia i mocą, która z tego płynie, a głupią somsiedką, i mocą która płynie z Niej.
      Pzdr.

      Post Scriptum
      Tata nie wierzy w Boga. Tata wie.

      Usuń
  5. Tak właściwie to nie wiem, co napisać, dobrze, że daliście znak życia; szkoda zdjęć, szukajcie maga od komputerów, na pewno coś poradzi; dziś prawie wiosennie, i spotkaliśmy kolegę-I-wojennego zapaleńca, i miło spędziliśmy czas, słonecznie; pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz Kochana, że zamotaliśmy.
      Pozdrawiamy również ciepło, jak najcieplej.
      (Również zaprzyjaźnioną Hienę Cmentarną!)
      Każdy ma wrażliwość na jaką go stać, a my też nie z tych, którzy wykopalisko zakopują z powrotem. :D

      Pozdrowienia.

      Usuń
  6. Strata wielka, ale jak już coś próbowaliście na dysku nagrać, lub zrobić jakieś inne działania, to odratować raczej się już nie da. Ale jak nic nie robiliście, to biegnijcie do magika komputerowego, to Wam dane odzyska, tak jak pisze M.

    Mądrość rabinów jest znana od wieków :) i od lat niezmiennie zaskakująca a niby taka prosta :)

    Pozdrawiam serdecznie

    ps. karasi jeszcze nigdy nie jadłam, i wygląda na to, że dalej nie będę jadała :))))

    OdpowiedzUsuń
  7. NIE DAM SIĘ OBRZEZAĆ CHOĆBY NIE WIEM CO! :D
    Choćby bycie Żydem byto jedynym sposobem uniknięcia czegokolwiek. Trudno i darmo.
    Karasie są pycha.
    Cium.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...