Tak, tak. Tamtej niedzieli była piękna pogoda, podczas gdy teraz przygotowujemy się do otwarcia sezonu tradycyjnych wylewów Wielopolki. Pięknie to wygląda, ale trzeba chodzić przez most kawał drogi dalej. No, nieważne. Wybraliśmy się więc na spacer aby dzień święty święcić. Skowronki śpiewały, gołębie jak srebrne konfetti, chmurki jak owieczki, głogi pachnęły, bzy pachnęły, a GAMA...niestety też pachnęła.
Nic nie wskazywało, że tak pięknie zapowiadający się spacer, zacznie się tak (za przeproszeniem) gównianie. :/ Mogliśmy się pocieszać tylko tym, że przynajmniej jedno z nas było szczęśliwe. :/
Normalnie najelegantszy pies w Europie. No i fajnie. Ale dlaczego akurat mój ?
Chanel No.5. Prosto, kurde, z fabryki.
Mama, to... Mama. I już!
Ale Tata też jest fajna.
Tak.
Słoneczko. :)
Jak on to robi z jęzorkiem, że ustawia go sobie w poprzek to nie wiem. Ja tak nie umiem. Mama też nie umie.
Wyraźnie wyszlachetniała po przeglądzie. hehehehe... Kundel jeden.
I tyle. ;)
Witajcie, Wasze foto-opowiastki są normalnie zajebiaszcze ;-) A i Syn coraz przystojniejszy ;-)
OdpowiedzUsuńOoo, moje pastuchy nie znalazły jeszcze (na szczęście!!!) taaakich perfum; zazwyczaj muszą się zadowolić ptasim gówienkiem, lub samym ptaszkiem nieżywym...
OdpowiedzUsuńgeneralnie wolą żreć, a młodsza pastuszka zasmakowała w owczych placuszkach i przy okazji zaliczyła próbę pasterską :)))
MAtylda_M Jam To, nie chwaląc się, uczynił!
OdpowiedzUsuńChomiki. Na czyje szczęście? :D
Pzdr.