Wreszcie sezon w UchoDyni został rozpoczęty!!!
W ubiegły weekend. Pogoda nas rozpieszczała, chatka zimę bez uszczerbku przetrwała i tak nas to wszystko cieszy, że aż nam się język rymami częstochowskim plącze :D.
Spod jesiennych liści wyjrzały wiosenne oseski, ...
... jesienią wsadzane rozsady łubinów naszych ukochanych pełne wigoru, ...
... i NIKT nam nie zjadł tulipanów, a kretowisk w ogrodzie masa!!!
Widać naszym podziemnym lokatorów nie tylko wzrok nie dopisał,
ale i inne zmysły.
Było jak w raju.
Sarny spokojnie częstowały się oziminą, ...
... żurawie nam nad głowami hałasowały i zmieniały szyk, ...
... a dzięcioł duży zachodził się chichotem, śledząc nasze podchody z aparatem. Niby nie patrzył, ale w ostatniej chwili zawsze zmieniał gałąź bądź tylko wykręcał się tyłkiem,
czym postponował nas
do-ku-men-tnie!
Poczciwa sikorka się zlitowała.
Gdzie nie spojrzeć - Wiosna!
Jabłonie zapowiadają eksplozję.
Ostatnia chwila na ich odmładzające cięcia.
Jak to zwykle bywa, Tata górą!
Skakał niczym wiewiórka, choć bez kitki, ciął i goił rany.
Reszta rodziny,
( jak widać, duuuuużo niżej w hierarchii )
zajmowała się uprzątaniem bałaganu,
do którego robienia Tata ma talent wrodzony :DDD
Naczelny Sadownik malował też młode, sadzone jesienią drzewka, których uprzejmie żaden sarni rudel nie zeżarł.
Oczywiście, jak to z robotą bywa, dzień okazał się być krótszy niż nasze, co do niego plany.
Po pracowitym piątku i sobocie, w słońcu i ciepłocie strasznie nam trudno o postne tłumienie euforii z powodu przegonienia zimowej gnuśności.
Zajrzeliśmy więc do Manasterza, ...
... gdzie naprzeciwko urokliwego kościoła typowego dla baroku szlacheckiego,...
... drogę krzyżową stanowią duże głazy wiodące zakosami przez stary cmentarz z resztkami nagrobków.
Prostota i ascetyczność pomysłu urzeka.
Głównym celem niedzielnego świętowania był jednak nie Manasterz, a kościół w sąsiadującej
z Kosztową wsi o jakże bliźniaczej nazwie - Drohobyczka :DDD
Pod gzymsem zamieszkują święte jaskółki :DDD
Kościół pod wezwaniem Matki Boskiej Szkaplerznej i Podwyższenia Krzyża nie jest stary, ale wisi w nim XVIII-wieczny obraz MB Szkaplerznej. Podobno bardzo to rzadkie przedstawienie - chodzi dokładnie o wyjątkowe towarzystwo dwóch świętych - św, Dominika i św. Szymona Stocka -generała Karmelitów.
Świątynię zaś KONIECZNIE trzeba zobaczyć ze względu na ukończone w 1975 roku
(jaki to wtedy musiał być szok!)
polichromie autorstwa wybitnego malarza Grupy Nowohuckiej, a potem Krakowskiej -
Juliana Jonczaka (1930-2007).
Śledząc stacje drogi krzyżowej, nie rozpamiętuje się historii sprzed dwóch tysięcy lat.
Tu uczestniczy się w krzyżowaniu Chrystusa.
Krzyżowaniu Teraz.
Wymowne i wstrząsające.
Krzyżujemy Go naszymi, niestarzejącymi się grzechami głównymi:
PYCHĄ
NIEUMIARKOWANIEM W JEDZENIU I PICIU
CHCIWOŚCIĄ
czy LENISTWEM.
Depczemy Go.
Rozjeżdżamy.
Pałujemy lepiej ...
... i gorliwiej od przodków.
Zupełnie bez głowy...
... metodycznie ...
... przybijamy Go...
...do Krzyża.
Ale też całym sercem podtrzymujemy.
I zawisł.
Cały pełen nas...
... a śmierć Jego taka płodna...
W tym kościele można przeżyć wszystko.
I wstyd i żal i skruchę.
A wreszcie odnaleźć radosny spokój.
I wierzymy, że poruszać musi ta sztuka wszystkich, nie tylko chrześcijan.
Niesamowite!
Kościół jest pomalowany od posadzki po sklepienie. Nie pokazaliśmy wszystkiego.
Przecież i tak tam zawitacie.
( A po drodze do nas :DDDD)
Tymczasem w Łopuchowej wiosna też się nie leni.
Nasza towarzyszka czeremcha powiedziała "Witam", ...
... a pod nogami szaleją kolory.
Nawet te pozornie niepozorne maleństwa...
... potrafiły zalać ogród żółtą poświatą.
Stokrotki możemy liczyć na setki.
I rzecz jasna, podbiału też nam nie brakuje. A co! Wiosna!
(Ktoś pisał o Wielkanocy po lodzie??? Bajanie.)
W domu zaś, prócz amarylisów w wersji full, zakwitła nam długo upragniona zdobycz!
Wam też samych wymarzonych kwiatków życzymy :DDDD
Pzdr.