Witajcie.
Czerwiec wiruje jak w "pusconym" oberku. Musimy naprawdę mocno wzrok wytężać, żeby na rozmigotanej kolorowo, zielonej spódnicy zauważyć jakiś szczegół. Cóż, wytężamy!Ale i tak to, co się za progiem domu dzieje, wydaje się być jakimś szaleństwem nie do zatrzymania. Niemal słychać przytupy bosych nóg i przenikliwe świsty, którymi uchodzi w przestrzeń nadmiar ochoty.Świerszcze sekundziści tną od ucha, pszczoły na lipach basują, nie słysząc niczego, a ptaki prymują kunsztownie. Cuda, Panie Dzieju !
Słowem, strach wychodzić, żeby człowieka nie porwało i nie poniosło ze sobą! Ale w domu nie lepiej wcale! Szczeniaczki zaczynają chodzić i szczekać !
Tu akurat na zewnątrz. Co będziemy maluchom słoneczka żałować? (No i sobie chwilki spokoju.)
Maluchy, kiedy akurat nie uciekają przed naszym obiektywem, nie oszczekują nas i nie żrą, to śpią. Tu BIESZCZAD-BLUES (czerwony) i BRZMIGON (kolorowy).
Z ręką na sercu zapewniamy, że szczeniaki zapowiadają się znakomicie, więc jeśli komuś jeszcze marzy się
Żywy Relikt Staropolskiej Kultury w Całej Jej Pięknocie
(Heh! Powyższe, jako synonim nazwy "Ogar" chyba jednak deko za długie ! )
jako towarzysz życia przy boku, na dobre i na złe, to zapraszamy
na nasz blog hodowlany,
(gdzie lada moment pojawią się nowe informacje o szczeniakach. :D)
Planowaliśmy, że w blogu, który właśnie zaszczycacie swoją uwagą, będzie możliwie mało piesków, (jako, że od tego ma być ten drugi blog),
ale jak tu od tematu piesków uciec, skoro u nas wszędzie
Ogarze Pogórze?
Otóż nie można uciec! Podobnie, jak nie można uciec od tematu dinozaurów.
Tutaj Prezes szuka skamieniałości! :D
I jak widać na przydomowej drodze ZNAJDUJE takie cuda, że gdyby się wieść w naukowym światku rozniosła, wszyscy polscy paleontolodzy zmoczyliby zbiorowo swoją bieliznę osobistą. :D
Oto ułamany ząb karnotaura!
Na razie szczeniaki Ogara walczą o lepsze z dinozaurami w sercu Prezesa, ze zdecydowanym jednak wskazaniem na SZCZENIAKI !
Dzięki Ci Boże za oczy do patrzenia i nóżki do chodzenia.
I za szczeniaczki.
I za pachnące jak Raj dzikie maliny!
Za Klarcię.
Za to, że możemy się tym cieszyć.
Baaardzo cieszyć! :D
Albo nawet jeszcze bardziej!
(Nikt nie umie się cieszyć bardziej od Prezesa! )
A gdzie cała reszta?
Te wszystkie cuda? Wszechświat kwitnących lip?
Oplątanych pajęczynami bławatków?
Rozmaitych leczących ziół, jak ta polna świerzbnica.
(A to też świerzbnica! :D Normalne jaja!)
Nieprzebyte gęstwy ulubionej przez Mamę przytulii czepliwej.
Dyskretna elegancja polnych groszków. Takich...
... i owakich.
Nieocenionego leczniczo dziurawca.
Punkowo nieuczesanych ostów.
(Chyba, że to nie nonkonformistyczne kołtuny tylko moherowy berecik! :D)
I makowych kropelek krwi.
Jak to wszystko ogarnąć?
Normalnie można się zgubić.
Wonnica piżmówka.
Wyjątkowe dziwactwo nawet jak na chrząszcza.
Barszcz.
Hmmm... do barszczu... pasują ziemniaczki.
Tylko z ziemniaczkami to mamy ostatnio mały problemik.
Otóż wyobraźcie sobie, że te ziemniaczki, to tak naprawdę wcale nie ziemniaczki, tylko jaja dinozaurów !
I Młody swoimi wyczulonymi na dinozaury zmysłami usłyszał (co zostało uwiecznione na zdjęciu), że te dinozaury mruczą!!
Słuchajcie, KONIEC ŚWIATA !!! :D
Problemy z ziemniaczkami najlepiej jest wysapać na spacerku.
Jak ziemniaczki Młodemu nie pasują niech wcina zielsko!
Tatuś może co najwyżej odradzić te najbardziej trujące.
A Mama pokazać te najzdrowsze.
I nawet pomoże zbierać.
Trawka "toksycznie obojętna". :D
Jak widać masa tego więc Prezes z głodu zejść nie powinien.
Na dobrą sprawę psy też mogłyby żreć zielsko! Pytanie tylko czy rosłyby wówczas tak pięknie jak rosną?
Ocho! Wygniecione w szczodrzeńcu żarnowcu łóżeczko o czymś przypomina.
I nie chodzi wcale o to, że królowie angielscy z dynastii Plantagenetów mieli go w swoim herbie.
(Chodzi o szczodrzeńca żarnowca, a nie łóżeczko! :D )
Po prostu zmierzch zaczął wypełzać spod bazylikowych kopuł barszczu.
a niebo jak dobra herbata naciagnęło esencjonalnym kolorem.
Świerszczowe skrzypce nabierają jeszcze większego tempa i rozmachu.
Na scenę wychodzą
TANCERZE NOCY
Dobranoc.